Płyty Recenzja

Bertheau / Chmiel / Monchocé – The Schumann Resonance

Obrazek tytułowy

(Antenna Non Grata, 2023)

Każdemu zaangażowanemu słuchaczowi lub kolekcjonerowi płyt na pewno przydarzyła się taka sytuacja: oto nagle w ręce wpada jakiś dziwny album, w zasadzie znikąd, ale okazuje się tak intrygujący, że spędza się z nim dużo więcej czasu, niż można było się spodziewać. Taką naturę ma właśnie The Schumann Resonance, w którym nic nie jest tym, czym się wydaje…

Antenna Non Grata musi wpadać w zachwyt, gdy dostaje takie propozycje od muzyków. Podobną w pewnym sensie płytę ta awangardowa oficyna wydała już dwa lata temu, a mowa oczywiście o Komentarzu eufemistycznym Pauliny Owczarek i Aleksandra Wnuka, który charakteryzował się przede wszystkim zadymioną, chmurną atmosferą i nieprawdopodobną trudnością w rozróżnieniu partii saksofonu barytonowego od specjalnie spreparowanego zestawu perkusyjnego (i odwrotnie). Najnowszy album artysty dźwiękowego Jacka Chmiela i dwóch francuskich eksperymentatorów – Romaina Bertheau (organy) oraz Sylvaina Monchocé (flet, flet basowy, saksofon altowy) – stawia jeszcze większe pod tym względem wyzwanie. Wszystko tu jest niejednoznaczne, a do tego ofensywne, mroczne i niebezpiecznie hipnotyzujące.

Na płytę składają się dwie sporych rozmiarów improwizacje – The Earth Roars (21 minut) i Light Is Melting, But O. Is Still Sleeping (24 minuty) – które wyróżniają się transowym charakterem. Nie o samą repetycję jednak chodzi, lecz o wydłużające się w nieskończoność dźwięki, które konsekwentnie nakładają się na siebie, wręcz wyrastają z siebie nawzajem. Zapomnijcie o zapętlonych motywach, które zostają w głowie po wyłączeniu płyty. Działanie The Schumann Resonance polega raczej na tym, że po obcowaniu z każdym z utworów macie wrażenie, jakby nie istniał żaden inny dźwięk niż ten chory dron, który narastał przez ostatnie 20 minut.

Największa w tym zasługa Bertheau, który prezentuje skrajny minimalizm, jeśli chodzi o technikę gry. Rozciąga on bowiem pojedyncze dźwięki organów, które później skleja w jeden strumień, delikatnie tylko manipulując ich głośnością. Tworzy się dzięki temu przeraźliwie jasny, napierający bezlitośnie motyw, który zdaje się nie mieć ani końca, ani początku. Motyw ten w obu przypadkach osadzony jest w wibrujących na granicy słyszalności niskich częstotliwościach urządzeń Chmiela, a wokół wirują niezwykle skupione, oszczędne partie fletów i saksofonu Monchocé. Wszystko to zlewa się momentami w gęstą miksturę, której składników nie da się od siebie rozróżnić.

Efekt tych wszystkich zabiegów jest piorunujący. Bertheau jest jak pająk tkający z maniakalnym uporem dźwiękową pajęczynę, w którą łapią się wszystkie brzdęki, oddechy i delikatne przestery. Organy brzmią jak uporczywy głos, którego nie da się wyrzucić z głowy. Ta monotonia prowadzi do szaleństwa lub w najlepszym wypadku do złudnego poczucia stałości, z którego niespodziewanie około 11 minuty The Earth Roars wyrywają sample przerażająco zniekształconych ludzkich głosów, pojawiających się jeszcze później kilka razy. To jak pobudka z koszmaru sennego, który wciąż zdaje się trwać. Ciężko opadające podmuchy fletów, zwłaszcza basowego, przypominają z kolei wirujące wokół opary. Gdy w Light Is Melting, But O. Is Still Sleeping wjeżdża nerwowo saksofon altowy, momentalnie dopada słuchacza poczucie zagrożenia, a w pojawiającej się z czasem grze Chmiela na misach tybetańskich jest coś rytualnego i zarazem nieludzkiego.

Obcując z The Schumann Resonance, obcujemy z duchami, mistycznymi przestrzeniami, nagiętymi liniami czasowymi lub fizycznymi procesami, o których ludzkości się nawet nie śniło. Słuchanie tej płyty jest jak oszałamiający chwilowy wgląd w rzeczywistość, do której nigdy nie będziemy mieć dostępu. Przez trio przemawia wielkie nieznane, które naturalnie wywołuje lęk, niczym u Lovecrafta. To wszystko, w połączeniu z co najmniej nietuzinkowym instrumentarium, jeszcze bardziej zadziwiającymi metodami artykulacji i godną podziwu konsekwencją w kreowaniu tak sugestywnej, bogatej przestrzeni, składa się na album, który jest nie lada wyzwaniem. Od dawna żadne dźwięki nie wpłynęły na mnie w ten sposób. Zalecam jednak ostrożność, bo choć muzyka ta hipnotyzuje i wzbudza nieostrożną ciekawość, może wywołać w niektórych bardzo trudne, nieznane dotąd emocje.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO