Relacja

Uwierzcie, bo to działo się naprawdę

Obrazek tytułowy

fot. Paulina Krukowska

The Cookers – Poznań, Blue Note – 26 maja 2018 r.

Parafrazując tytuł utworu Believe, For It Is True, rozpoczynającego trzeci album zespołu The Cookers (nazwanego nomen omen Believe), mogę potwierdzić, że warto było wierzyć. To prawda – ten zespół pojawił się w naszym kraju! Siedmiu gigantów muzyki jazzowej, z których każdy mógłby porwać publiczność solowym występem, przyjechało do poznańskiego klubu Blue Note, by dać jedyny w Polsce koncert.

Same nazwiska solistów, robią ogromne wrażenie: Billy Harper (saksofon), Donald Harrison (saksofon), Eddie Henderson (trąbka) oraz lider David Weiss (trąbka). Nie ma miejsca, by wymienić wszystkie ich dokonania, warto jednak wspomnieć, że pierwsza trójka wywodzi się z legendarnej formacji Jazz Messengers i właśnie do powołanej przez Arta Blakey’ego instytucji odwołuje się ich projekt. Jeśli komuś byłoby jednak za mało gwiazd, uzupełnię właściwy skład absolutnie wyjątkowej sekcji rytmicznej: George Cables (fortepian), Cecil McBee (kontrabas) oraz Billy Hart (perkusja).

P1360132.jpg fot. Paulina Krukowska

Jedynym negatywnym aspektem działalności tej supergrupy jest wiek artystów. Dla jasności – nie mam na myśli kondycji czy zaangażowania, jakie panowie prezentują na scenie, tych mogą im bowiem pozazdrościć dużo młodsi jazzmani. Niestety, zwłaszcza najstarszym z nich, z różnych powodów zdarza się nie sprostać trudom dalekich podróży, co odbiło się na wymienionej obsadzie. Trudno jednak narzekać na zastępstwo nieobecnych mistrzów. Za fortepianem zasiadł jeden z najciekawszych pianistów młodszego pokolenia – Danny Grissett, na kontrabasie zagrał kolejny Messenger – Essiet Okon Essiet, a na perkusji doświadczony sideman – Victor Lewis. Naturalnie zaraz po zapowiedzi wszystkich wykonawców pojawiło się delikatne poczucie niedosytu, szybko jednak zastąpił je zachwyt nad fantastyczną energią kolektywu.

Choć każdy utwór oparty był na podobnym schemacie wykonania (otwarcie w septecie, dwa kwartety – kolejno z saksofonem oraz trąbką, trio fortepianowe i na zakończenie ponownie septet), nie było mowy o monotonii. Większość kompozycji wyszła spod ręki Billy’ego Harpera, od lat udowadniającego mistrzostwo na tym polu. Koncert rozpoczął napisany przez niego The Call of the Wild and Peaceful Heart, którego interpretacja jasno dała do zrozumienia, że muzycy nie mają zamiaru się oszczędzać. Obiecujący początek był jednak niczym w porównaniu z zamykającym pierwszy set Croquet Ballet, pierwotnie przygotowanym przez saksofonistę dla Lee Morgana. Po serii świetnych solówek i gry w pełnym składzie utwór zakończył fascynujący dialog instrumentów dętych.

P1350840.jpg fot. Paulina Krukowska

Po przerwie wciąż dominowała twórczość Harpera, z wyjątkiem bluesowego Slippin’ and Slidin’ Cecila McBee oraz The Core z repertuaru Freddie Hubbarda, zarejestrowanego, co warto podkreślić, gdy grał on w Jazz Messengers. Wskazane utwory, choć oryginalnie przeznaczone były na inne składy, a przy tym zakorzenione w odmiennych stylistykach, zostały znakomicie przearanżowane na aktualny, siedmioosobowy zespół.

Po ponaddwugodzinnym występie żal było opuszczać poznański klub – gdzie nie spojrzeć, stała jakaś legenda jazzu, otwarta na kontakt z fanami. Tutejsza widownia, choć przyzwyczajona do gwiazd światowego formatu, chyba po raz pierwszy miała okazję aż tyle z nich mieć jednocześnie na wyciągniecie ręki. Dopiero czerwiec, a już śmiało mogę stwierdzić, że brałem udział w jednym z najważniejszych wydarzeń koncertowych roku.

autor: Jakub Krukowski

Tekst ukazał się w JazzPRESS 07/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO