fot. Konrad Żelazo
„Wciąż uczę się muzyki i wciąż mam sporo do nauki” – mówił Charles Gayle w rozmowie opublikowanej w JazzPRESSie (nr 6/2015), wyjaśniając, dlaczego jego zdaniem nie zasługuje na przyznaną mu przez Arts For Arts nagrodę Lifetime Achievement Award. Twierdził tak mimo znaczącego dorobku na scenie improwizowanej, mimo tego, że poza swoimi niezwykle ekspresyjnymi płytami mógł szczycić się licznymi przykładami udanej współpracy zesłynniejszymi od niego postaciami free jazzu. Niestrudzony improwizator, niegdyś bezdomny z wyboru, a później krzewiciel religijnych prawd, Charles Gayle zmarł 7 września 2023 roku w Nowym Jorku w wieku 84 lat.
Charles Gayle urodził się 28 lutego 1939 roku w Buffalo, w stanie NowyJork. W dzieciństwie nauczył się gry na pianinie, później zaś opanował saksofon (tenorowy, altowy i sopranowy) z którym przede wszystkim jest kojarzony. W dalszej karierze sięgał jeszcze po klarnet basowy oraz skrzypce. Choć przez lata uznawano, że debiutował dopiero w latach 80., to już w 1965 roku wraz z basistą Buellem Neidlingerem i perkusistą Johnem Bergamo nagrał pierwszy materiał, wydany 50 lat później jako Gayle Force (K2B2 Records, 2015). Wiele aspektów jego wczesnego życia pozostaje zresztą zagadką.
Na przełomie lat 60. i 70. przeniósł się do Nowego Jorku, by związać się z tamtejszą sceną freejazzową.Występował wówczas z pionierami gatunku, m.in. Archiem Sheppem i Pharoah Sandersem. Przez swój agresywny tonmiał dorobić się opinii dominatora, co w czasach skupionych na kolektywnej improwizacji sukcesywnie oddalało go od współpracowników, aż do całkowitego zniknięcia ze sceny. Lata 70. i 80. Spędził, grając na ulicach i stacjach metra w Nowym Jorku, pomieszkując w manhattańskich squatach. W późniejszych wypowiedziach twierdził, że decyzję o bezdomności podjął świadomie, by skupić się wyłącznie na grze i rozwijaniu własnej muzyki, bez zmartwień o byt czy zmieniające się gusta.
W 1984 rokuPeter Kowald zaprosił Gayla do występu z jego kwartetem podczas Sound Unity Festival – był to pierwszy od lat regularny koncert saksofonisty.W końcówce lat 80. rozpoczął rezydenturę wnowojorskim klubie Knitting Factory, co zaowocowało nagraniem trzech albumów z kontrabasistą Sironem (Always Born, Spirits Before i Homeless – Silkheart, 1988). W 1991 roku, po europejskim tournée, nagrał przełomową płytę Touchin' On Trane (FMP, 1993) z kontrabasistą Williamem Parkerem i perkusistą Rashiedem Alim. Od tego momentu budował prominentną karierę w awangardzie, współpracując m.in. z Cecilem Taylorem czy Sunnym Murrayem.W 1996 roku związał się z ikoną nowojorskiej sceny eksperymentalnego rocka Henrym Rollinsem, co zaowocowało nagraniem albumu-audiobooka Everything. Od 2000 roku zaczął nagrywać również solowe albumy na fortepianie.
Mimo uznania, jakie zyskiwała przez lata jego muzyka, Gayle nieodrzucił doświadczeń zebranych na nowojorskich ulicach. Nigdy nie krył się ze swoim katolickim światopoglądem, wykorzystując biblijne tematy na autorskich albumach. Miał również w zwyczaju wygłaszać moralizatorskie monologi podczas koncertów, co nierzadko spotykało się z konsternacją widowni. W latach 90. wykreował scenicznealter ego o imieniu Streets – na koncertach występował w makijażu klauna i poszarpanych ubraniach. Jak przyznał w wywiadzie (Perfect Sound Forever, marzec 2000), oprócz muzyki odgrywał w ten sposóbtowarzyszące mu emocje miłości, bólu czy radości. „Kiedy naprawdę jesteś na ulicy, nie zawsze chodzi tylko o grę i melodie – inne rzeczy przychodzą ci do głowy” – tak tłumaczył swoje występy.
W przywołanej rozmowie na pytanie, czy jego gra zmieniła się na przestrzeni lat, oświadczył: „Grałem tak, jak żyłem (…).Wciąż czuję się tak samo energiczny, ale wydaje mi się, żedecyduję się uderzać w nieco inny sposób” Gayle pozostał aktywnym członkiem freejazzowej sceny do 2010 roku, kiedy coraz bardziej zaczęły dotykać go efekty choroby Alzheimera.W 2017 rokuwszedł jeszcze do studia, a rok później po raz ostatni wystąpił na żywo.
Jakub Krukowski / PW