Felieton Słowo

Muzyka i poezja: Wydłużyć horyzont

Obrazek tytułowy

Oko Archaniołów, Mariew, fot. Gabriela Kurylewicz

W 1998 roku napisałam wiersz Tylko po horyzont i wydałam go w tomie Wydłużyć horyzont w Oficynie Literackiej. Był rok 1998, dziewięć lat po transformacji z komunizmu do kapitalizmu. 28 lipca zmarł Zbigniew Herbert, o czym informowały „Rzeczpospolita”, „Życie z kropką” i inne gazety. Mam je wszystkie, pożółkłe, ale wciąż ważne, bo śmierć Herberta to był cios w samo serce polskiej poezji.

Rzeczywistość transformowała dalej, premierem Polski był profesor politechniki Jerzy Buzek, a prezydentem ekskomunista i jednak nielubiany przez nas Aleksander Kwaśniewski. Lecz nikt nas o zdanie specjalnie życzliwie nie pytał. Twórcy prawdziwi, inteligenci znaczyli coraz mniej. Złodziejstwo komunistyczne zastąpione zostało złodziejstwem nowym, postkomunistycznym. Nikt z mojego otoczenia w żaden sposób nie tęsknił za komunizmem, mieliśmy nadzieję, że ustrój oparty na poszanowaniu własności prywatnej, przynajmniej z zasady, jest drogą do normalności i takiej wolności, na którą może zasługiwać człowiek myślący i czujący.

Miałam ogromne szczęście, że Rodzice moi pozwolili mi studiować filozofię i poezję, i że domem mojej nauki i twórczości była nasza rodzinna Piwnica Artystyczna, wówczas na Rynku Starego Miasta 19 w Warszawie. Śmierć Herberta była ciosem, na który – dzięki Piwnicy – mogłam odpowiedzieć na moją miarę i siły, pisząc dalej moje wiersze, czytając je na głos ludziom przychodzącym do nas, a potem publikując w moim drugim autorskim zbiorze Wydłużyć horyzont. Oficyna Literacka nie płaciła mi honorarium, co więcej, żeby tom ten wydać, musiałam wydawnictwu zapłacić, w czym pomógł mi mój Ojciec i wspaniałomyślnie uregulował rachunek w wydawnictwie krakowskim poleconym nam przez Jerzego Lisowskiego. Tata bardzo taktownie dał mi do zrozumienia, że przykro mu jest, że poezja nie jest rynkowo ceniona, choć przecież – w co nie wątpiliśmy ani przez chwilę – jest sztuką, dzięki której ziemski świat i cały kosmos istnieje. Zawarliśmy wówczas z Tatą Kurylewiczem pakt, że będę żyła z tantiem z jego muzyki, a w zamian będę dbała o to, co ukochałam – o poezję, filozofię i, w miarę możliwości, o filozofię muzyki.

Drugie wydanie tomu Wydłużyć horyzont i pierwsze kolejnego zatytułowanego Tristia ukazały się już w moim wydawnictwie w naszej wspólnej Fundacji Piwnica Artystyczna Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza, a wydania następnych tomów wierszy (Księżyc świadkiem, Rymki, Zaśpiew) – bo wierzę w poezję – ukazały się i zaistniały w wydawnictwie w mojej własnej Fundacji Forma – Teatr, Instytut Sztuki i Badań Filozoficznych.

„Chcesz rower? To sobie kup” – mawiał mój dziadek Aleksander Kurylewicz, lwowianin, antykomunista, oficer armii austriackiej i późniejporucznik II Brygady Legionów Polskich, po pierwszej wojnie bankier, w drugiej wojnie światowej zamordowany przez rosyjskie NKWD w Starobielsku. Jeśli rower jest czymś miłym i przydatnym, za co zapłacić warto, poezja jest czymś jeszcze bardziej potrzebnym.

Dlaczego poezja? Weźmy wiersz Co będzie? Zbigniewa Herberta. Przeczytanie tego wiersza w myśli, a potem przeczytanie go na głos jest nieocenionym dobrem formowania logicznego duszy. Formowanie przez czytanie i intepretowanie wiersza chroni duszę człowieka przed zagładą. Wykonanie wiersza publicznie dla i wobec ludzi jest czymś podobnym do wykonania utworu muzycznego, wartościowego utworu, który coś komunikuje, a dodatkowo – i może to jest najważniejsze – wskazuje drogę do piękna. Poezja, podobnie jak muzyka, nie jest mimetyczna, tylko formotwórcza, obcowanie z poezją wzmacnia duszę, jej duchowe, istotne istnienie, a to jest wartość, za którą warto zapłacić cenę najwyższą. Krokiem następnym są umiejętność i dar pisania własnych wierszy oraz połączona z nimi sztuka przekazywania wierszy. Sztuka ta jest wymagająca szczególnie, bo potrzebuje natchnionego miejsca.

Są to rzeczy tak proste i subtelne, że żadna sztuczna inteligencja nie będzie nigdy w stanie poezji mnie i Wam, Drodzy Przyjaciele, odebrać, pod warunkiem, że poezji strzec będziemy jak oka duszy. A miejsce natchnione? Tak, mam takie moje teraz aż dwa miejsca: Pracownię w Mariewie na ul. Łąkowej 1 i Pracownię w Wierzchucinie na ul. Abrahama 51 – są to Pracownie Muzyki, Poezji i Filozofii. Pierwsza jest w Puszczy Kampinoskiej, a druga nad morzem. Długo te miejsca mam i długo o nie się troszczę, a dzisiaj okazują się ratunkiem dla wierszy i przychodzących do nas ludzi.


TYLKO PO HORYZONT

Mówisz, nie znasz końca.

I ja nie znam.

Droga biegnie w dół,

ginie za skalistą górą

albo za koronami szumiących drzew.

Waham się na skrzyżowaniu,

otwieram szlaban.

Czasami mam dość jazdy

i chciałabym tylko iść

jakąś boczną drogą w dzień słoneczny.

A czasem cieszy mnie deszcz,

księżyc w nowiu,

ruchoma kopuła gwiazd

i wiatr, który piaskiem sypie

i wydmy rozwiewa.

Nie idziesz?

Ja idę – wydłużyć horyzont.

23 I 1998

Wiersz z tomu Gabrieli Kurylewicz Wydłużyć horyzont, wyd. II, Fundacja Piwnica Artystyczna Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza, Warszawa 2003. Copyright Gabriela Kurylewicz.

Gabriela Kurylewicz

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO