Felieton Słowo

Roots & Fruits: Kosmiczne korzenie improwizacji

Obrazek tytułowy

fot. mat. prasowe

25 lat temu, kiedy miałam jeszcze małe pojęcie o jazzie, ale zaczynałam głęboko się nim interesować, dostałam od kolegi kasetę z muzyką Sun Ra. Nie pamiętam, który album. Kierowana ambicją poznania jak największej liczby artystów, ale i przypodobania się koledze, próbowałam niejednokrotnie przesłuchać kasetę. Niestety miałam z tym niemały problem. Awangardowy free jazz do mnie nie przemówił. I tak pozostało. Ale po latach zrozumiałam, że gatunku freejazzowego nie mogę tak po prostu ignorować, ponieważ stanowi on silną gałąź drzewa genealogicznego jazzu, a współcześni artyści częściej się karmią awangardą lat 70. niż swingiem lat 20. Z tego też powodu postanowiłam już dłużej nie unikać tematu free jazzu i jego prekursorów.

Jednym z nich był Sun Ra. Nie jestem jeszcze w pełni gotowa na to, żeby delektować się jego muzyką, ale otworzyłam się na nurt inspirowany jego twórczością i uważam, że dzięki temu puściły pewne blokady, które ograniczyły moje możliwości poznawcze. Stało się to między innymi dzięki albumowi Red Hot & Ra: Solar – Sun Ra In Brasil. Na początek zmiękczyło mnie słowo Brasil, bo mam słabość do muzyki, która stamtąd pochodzi.

Ponadto album został wydany przez Red Hot – organizację non-profit, która ma na celu zwiększanie świadomości na temat HIV i AIDS i pozyskiwanie funduszy na walkę z nimi. Jest też znana z tworzenia różnych kompilacji muzycznych, inicjowania ciekawych koncertów i projektów artystycznych. Niektóre z tych kompilacji są od lat na mojej playliście (Red Hot + Riot czy Red Hot + Cool to moje ulubione) i naprawdę sobie cenię to, co robi Red Hot.

Metameta _ fernando_eduardo.jpg

fot. mat. prasowe

A do tego niedawno przeczytana książka Piotra Jagielskiego Święta tradycja, własny głos, a w niej rozdział poświęcony Hermanowi Poole Blount’owi (znanemu jako Sun Ra), pozwoliły mi spojrzeć innym okiem na tego ekscentrycznego artystę. Nie tylko przestałam w nim widzieć szaleńca, ale także doszłam do wniosku, że chyba go nawet rozumiem i podoba mi się jego filozofia. Jego muzyka nadal pozostaje dla mnie trudna w odbiorze, ale przynajmniej wiem, dlaczego Sun Ra może być dla wielu artystów niewyczerpanym źródłem inspiracji.

Lider zespołów, aranżer, pianista, pacyfista, erudyta, zdyscyplinowany ekscentryk, przybywający z planety Saturn przedstawiciel rasy aniołów. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, trudno z nim się nie zgodzić, kiedy mówi w filmie Space Is the Place, że „ludzie zawiedli w sferze duchowej, edukacyjnej i politycznej”. Słowa te wypowiedział w roku 1974, ale dziś, w obliczu nakładających się na siebie światowych kryzysów i konfliktów, takie stwierdzenie jest nadal aktualne i można je rozciągnąć na wiele porażek współczesnego człowieka: wojna w Ukrainie, konflikt palestyńsko-izraelski, wojny domowe w Afryce, wzrost popularności nacjonalizmu, zdewastowane środowisko, dezinformacja, szalony konsumpcjonizm i rządy wielkich korporacji, populizm, przedkładanie wirtualnej rzeczywistości i sztucznej inteligencji nad ludzki kontakt i krytyczne, kreatywne myślenie. Czyż w takiej sytuacji nie marzymy niekiedy, żeby znaleźć się z dala od tego wszystkiego, w zupełnie innej, lepszej czasoprzestrzeni?

XENIA FRANÇA from her team.jpg

fot. mat. prasowe

„Space is the place” – powtarza Sun Ra, który wciela się w postać kosmicznego proroka przybywającego na Ziemię z kosmosu, aby przekonać ludzkość do wyjścia z ciasnych ram i otwarcia się na kosmiczną świadomość i wolność. Brzmi zwariowanie, ale połączenie science fiction, mitologii, fantasy, futuryzmu, technologii i surrealizmu stanowi unikalny punkt widzenia i szerokie pole do interpretacji, czyli to, czego często poszukują artyści. Zaznajamiając się z historią Sun Ra, dowiemy się, że był on jednym z najlepszych uczniów w szkole, że wcześnie odniósł muzyczny sukces jako band lider, że świetnie mu się współpracowało z Fletcherem Hendersonem, że był jednym z pierwszych muzyków, którzy mieli własną wytwórnię, że nagrał ponad 200 albumów, że uchylał się od wojska i siedział za to w więzieniu, że stworzył orkiestrę, która grała przez 40 lat.

John Szwed w słynnej biografii Space is the Place: The Lives and Times of Sun Ra pisze: „Zakres i różnorodność jego muzyki nadal są trudne do ogarnięcia: znajdują się tu reinterpretacje kompozycji klasycznych, muzyka sprzed ery swingu i wczesnego swingu, bebop, marsze, pieśni, exotica, doo woop, crypto disco, blues, muzyka elektroniczna, eksperymentalna sztuka dźwiękowa (w tym skrzypiące drzwi, dzwoniące sprężyny, błyszczący metal i muzycy grający na instrumentach, których nigdy wcześniej nie widzieli), oraz amerykańskie standardy w zbiorach jego opracowań, piosenek z produkcji Disneya i kompozycji George'a Gershwina. Istnieją nagrania jego wykładów, wywiadów i recytacji poezji, a także kilka zestawów płytowych, które śledzą karierę Sun Ra od czasów, gdy był pianistą R&B i aranżerem dla innych dużych zespołów”. Do tego należy dodać ideę afrofuturyzmu, której był ojcem i która stanowiła bardzo ważny ruch kulturowy, artystyczny i filozoficzny. Czy po tym wszystkim można o nim powiedzieć, że był niespełna rozumu?

Wydanie Red Hot & Ra: Solar – Sun Ra In Brasil stanowi kontynuację serii rozpoczętej na początku tego roku albumem Red Hot & Ra: Nuclear War. Nuclear War Sun Ra była pierwotnie napisana w odpowiedzi na incydent nuklearny w Pensylwanii w 1979 roku, ale niestety ten temat jest aktualny do dziś. Pogróżki Putina powodują, że oblewamy się potem ze strachu tak samo jak nasi rodzice, którzy wstrzymywali oddech na wieść o kryzysie kubańskim z bronią nuklearną w roli głównej. Stosunek do energii jądrowej i temat bezpieczeństwa energetycznego i klimatycznego jest kwestią tak kontrowersyjną, że jeszcze nasila spory.

Afrosinfonica_Filipe Cartaxo.jpg

fot. mat. prasowe

Red Hot & Ra: Solar – Sun Ra In Brasil jest logiczną kontynuacją tych tematów. Sygnałem alarmowym i zachętą do wyciągnięcia na światło dzienne pilnego i istotnego tematu – sprawiedliwości klimatycznej. Cała ta publikacja jest wezwaniem do ochrony środowiska i zdrowia najbardziej bezbronnych mieszkańców naszej planety. Powiązanie tematu ekologii, wpływu kultury afrykańskiej i problemów rasowych z Brazylią wydaje się bardziej niż oczywiste, jeśli weźmie się pod uwagę, że kraj ten zamieszkujenajliczniejszaczarnapopulacja poza kontynentem afrykańskim i że jest on opiekunem największego obszaru lasów deszczowych Amazonii – podstawowego ekosystemu potrzebnego dla zachowania równowagi klimatycznej na całej naszej planecie.

Projekt został stworzony przez producentaBéco Dranoffa oraz muzyka i aranżera Marcosa Xuxa Levy’ego, którego zadaniem było powiązanie wizji i muzyki Sun Ra z muzyką i kulturą brazylijską. Okazuje się, że nie tylko ja miałam problem ze zbliżeniem się do twórczości Sun Ra. Marcos Levy wyznał na łamach czasopisma Rolling Stone: „Zawsze uważałem muzykę Sun Ra za bardzo interesującą, ale bałem się jej trochę. Dyskurs afrofuturystyczny, który przynosi przesłanie dla diaspory i głosi zwycięstwa czarnoskórego ludu, jest bardzo ciekawy, ale muzyka tego faceta jest tak skomplikowana, że dla tych, którzy nie są muzykami, może być trudna do zrozumienia. Dlatego moim celem było, aby każdy młody Brazylijczyk mógł posłuchać i zrozumieć przesłanie i poezję Sun Ra”*.

Na podstawie wielu nagrań Sun Ra producent ostatecznie wybrał 50 utworów, które uważał za najbardziej obiecujące w kontekście proponowanym przez Red Hot Organization. Następnie wyselekcjonowano osiem, które stały się punktem wyjścia dla każdego z występujących na albumie artystów, tworzących wersje, które reinterpretują twórczość Amerykanina z perspektywy Brazylijczyków. Przy okazji znowu się okazało, że za szaleństwem Ra stoi metoda, a jego muzyka nie jest wyłącznie chaotyczną improwizacją pozbawioną pomysłu i warsztatu. Jak wyjaśniał Xuxa: „Zaczynasz zauważać, że to nie jest takie swobodne. Wydaje się, że, jest to człowiek (Sun Ra – przyp. LJ) niezwykle rygorystyczny, metodyczny, z warsztatem wywodzącym się z języka big-bandów".

Edbrass Brasil_Foto de Nathalia Miranda.jpg

fot. mat. prasowe

Płytę otwiera pozycja Astro Black, która najbardziej mnie urzekła. Cudowny, czysty głos Jazzmei Horn brzmi niebiańsko na tle pulsującego rytmu tradycyjnych bębnów i chóru Orunmila, w którymwyraźnie słychać wpływ afrobrazylijskiej religii candomblé. Do tego niezwykle wzniosły akompaniament Orquestra Afrosinfônica. Uprzedzonym do muzyki symfonicznej spieszę wyjaśnić, że TA orkiestra nie brzmi jak orkiestry symfoniczne, które znamy z Europy.

W drugim utworze pojawia się nie kto inny jak Meshell Ndegeocello. Meshell już nieraz współpracowała przy projektach Red Hot i znana jest ze swojego społecznego zaangażowania. W jej muzyce zawsze było coś mistycznego, dlatego wybór akurat tej artystki do projektu wydaje się jak najbardziej uzasadniony. Jej funkowo-jazzowy bas i niski głos są od razu rozpoznawalne i świetnie się komponują z gitarą znanego brazylijskiego artysty Munira Hossnego.

Kolejnego artystę Edgara właśnie poznaję dzięki tej płycie i jestem pod jego wielkim wrażeniem. Nine Rocket For The Planet jest niecodzienną kompozycją na styku rapu i kakofonicznej cyberimprowizacji. Za pierwszym przesłuchaniem nie jest to specjalnie przyjemne dla ucha, ale muzyka jest tak penetrująca, że przez resztę dnia nie można przestać podśpiewywać: „zoom, zoom, planet number nine…”. Warto wspomnieć, że Edgar w swojej twórczości często wprowadza komentarz społeczny na temat środowiska, marnotrawstwa dóbr, konsumpcjonizmu, a jego interdyscyplinarne podejście do sztuki obejmuje modę, muzykę, sztuki wizualne. To holistyczne, innowacyjne i wielopłaszczyznowe podejście do sztuki jest czymś zdecydowanie charakterystycznym dla twórczości Sun Ra, więc nic dziwnego, że Edgar tu się znalazł. Dopełnieniem jest jego ekstrawagancki wygląd, co również łączy go z Sun Ra.

Hamilton the one guy - Photo Dani Gurgel 3-300dpi.jpg

fot. mat. prasowe

W lirycznym utworze When There Is No Sun inny brazylijski muzyk, poeta i pisarz Tiganá Santana recytuje poezje o braku światła we wszechświecie. Towarzyszy mu delikatnym głosem Xênia França, instrumenty smyczkowe i kojące brzmienie handpanu. Gładkie połączenie dźwięków elektronicznych i…mandoliny usłyszymy w tanecznym utworze Interstellar Low Ways. Tanecznie, lekko, funkowo, hiphopowo i świeżo brzmi ostatni utwór na płycie Brainville Dazidéia, gdzie główne role przypadły instrumentom dętym i bębenkowi cuíca. Wokalista BNegão zamyka projekt, rapując o budowie nowej rzeczywistości w oparciu o dźwięk, siłę muzyki i kreatywność płynącą z ulicy, o posiadaczach wiedzy przodków, głębokiej mądrości potrzebnej, aby to wszystko zachować, i o woli pomocy w stworzeniu bardziej sprawiedliwego świata dla wszystkich.

Piękne przesłanie, które zawsze głosił Sun Ra. I ciągle je głosi, ale tym razem za pomocą muzyki brazylijskiej, ustami artystów młodego pokolenia. A gdyby ktoś uznał, że zmiana świata na lepsze jest niemożliwa, niech przemyśli słowa Sun Ra: „Możliwe zostało wypróbowane i zawiodło. Teraz nadszedł czas, aby spróbować niemożliwego”.

Linda Jakubowska


*Wypowiedzi Marcosa Levy’ego za: https://rollingstone.uol.com.br/musica/afrofuturismo-e-brasilidade-aparecem-unidos-em-solar-sun-ra-in-brasil.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO