Recenzja

Entropia Ensemble

Obrazek tytułowy

„Młodzi stąpają nam po piętach! Podstawmy im nogi!” – nawołuje Artur Andrus w utworze o wymownym tytule Manifest niełatwej rezygnacji. Niewątpliwie jest to jakaś metoda powstrzymania bezwzględnie napierającego tłumu uzdolnionej młodzieży, która brawurowo szturmować potrafi zastaną rzeczywistość. Możemy mieć pewność, że nestorzy polskiej sceny jazzowej nie potraktują w tak brutalny sposób łódzkiego kwartetu Entropia Ensemble. Prawdopodobnie przyklasną raczej radośnie, wraz ze wszystkimi miłośnikami wysmakowanych dźwięków, poczynaniom tego niezwykle utalentowanego zespołu. Już ich debiutancka płyta zachęca do takich (a także o wiele bardziej euforycznych) reakcji…

„Entropia wbrew pozorom to nie chaos – to wolność w chaosie i chaos w wolności” – piszą o swojej muzyce panowie z zespołu. Wywołałoby to pewnie pomruk zadowolenia u starego wujaszka Hegla, na szczęście jednak zamiast meandrować torami jego myśli, skupić możemy się na samej muzyce i jej twórcach. Liderem kwartetu wydaje się być pianista Marcel Baliński, któremu towarzyszą saksofonista altowy Dariusz Stanisławski, kontrabasista Rafał Różalski i perkusista Kacper Kaźmierski. Standardowy kwartet jazzowy (ach, ten alt, który przywodzi na myśl genialnego Paula Desmonda z klasycznego składu Dave’a Brubecka), który z przykurzonych struktur jazzowych potrafi wydobyć tak wiele świeżości.

Cała płyta Entropia Ensemble ciekawa jest już ze względu na swoją strukturę. Dłuższe i bardziej rozbudowane kompozycje przeplatane są miniaturkami (trwającymi mniej więcej minutę każda), pozwalającymi słuchaczom zaczerpnąć nieco tchu przed kolejną wycieczką w bardziej wymagające jazzowe rejony. To bardzo dobry pomysł, dzięki któremu te „kluczowe” kompozycje na płycie nabierają większej lekkości i jednocześnie mocy oddziaływania.

Moim absolutnym faworytem jest rozbudowana kompozycja One For Fran, będąca przepięknym mariażem delikatności i liryki z mocniejszym, fragmentami wręcz mingusowym, uderzeniem. Fantastycznie w tym utworze wypada niepokojąca partia solowa saksofonu altowego na tle motorycznego, transowego fortepianowego podkładu. Z rodzącego się i wzmagającego chaosu w triumfalny sposób wyłania się ponownie na krótką chwilę efektowny motyw przewodni, tylko po to, by za moment zatracić się znów w poszukiwaniu jazzowej wolności…

Jako niepoprawnego miłośnika sentymentalnych tonów ujął mnie również, rzecz jasna, utwór Melancholik, którego subtelny nastrój w elegancki sposób prowadzi Dariusz Stanisławski. Panowie doskonale balansują między klimatami, przeplatając fragmenty bardziej stonowane i przemyślane z szaloną improwizowaną jazdą bez trzymanki. Uznałbym to za znak firmowy ich twórczości, dzięki któremu są oni w stanie budować zaskakujące i trzymające w napięciu jazzowe narracje. To naprawdę rzadka i trudna umiejętność, którą niektóre zespoły szlifować muszą latami.

Entropia Ensemble to dowód wyjątkowej muzycznej dojrzałości i świadomości tych czterech młodych muzyków. Nie jest to jednak tylko starannie wykoncypowana rozumowo muzyka – słychać w niej pasję, młodzieńczą energię, a przede wszystkim olbrzymią radość ze wspólnego grania (jednak na coś się przydało namiętne jamowanie w łódzkich klubach). Śmiem twierdzić, że płyta Entropia to najściślejsza czołówka polskich płyt jazzowych 2018 roku.

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 1/2019

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO