Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - styczeń 2014 Autor: Robert Ratajczak
Tę historię zna niemal każdy miłośnik jazzu z Wielkopolski. Z inicjatywy muzyka i pasjonata jazzu Leszka Łuczaka w starej kotłowni Poznańskiego Zamku, uznanej ongiś za niewartą adaptacji, 14 lutego 1998 roku otwarto klub, jaki uzyskał amerykańską licencję i nazwę kojarzącą się od zawsze z najlepszą muzyką jazzową na świecie: Blue Note.
Jak miało okazać się po latach – miejsce to zyskało miano kultowego, a dzięki pasji i miłości do jazzu osób związanych z klubem Poznań stał się niezwykle ważnym miastem na jazzowo-koncertowej mapie Polski, zaś dla wielu artystów występ w tym miejscu oznaczać zaczął prestiż i nobilitację.
Niezwykła i wyjątkowa atmosfera panująca w tym miejscu okazała się być niemal wzorcem jazzowego klubu. Dzięki swemu charakterowi poznański Blue Note stał się też miejscem, w którym podczas koncertów przedstawicieli amerykańskiej sceny jazzowej, niejednokrotnie odnieść można wrażenie, iż wchodząc niepozornymi ze strony ulicy schodami do podziemi Poznańskiego Zamku przenosimy się do któregoś z legendarnych nowojorskich klubów.
To właśnie w Blue Note po raz pierwszy poznańska publiczność miała okazję usłyszeć tak wielkie nazwiska jak: John Scofield, Pat Metheny, John Abercrombie, Steve Lacy, Alphonse Mouzon, Eddie Henderson czy Kenny Garrett. Poznański Blue Note stał się też zarówno miejscem, o jakie zabiegają uznani polscy muzycy jazzowi prezentujący swe nowe projekty, jak i sceną stwarza- jącą możliwość zaprezentowania się szerszej publiczności wykonawcom rozpoczynającym dopiero swą karierę jazzową. Trudno byłoby wymienić w tym miejscu nazwiska muzyków, jacy na przestrzeni 15 lat istnienia klubu swe pierwsze kroki na profesjonalnej scenie stawiali właśnie w poznańskim Blue Note.
Na przestrzeni kilkunastu lat istnienia program koncertowy klubu, nie ulegając przelotnym modom i trendom, stał się wyznacznikiem tego, co w jazzie jest najbardziej wartościowe, cenne i ponadczasowe.
Spośród kilku tysięcy(!) koncertów, jakie dotychczas odbyły się w Poznaniu przy ul. Kościuszki 76/78, miały miejsce też niepowtarzalne i jednorazowe wydarzenia, o jakich w środowisku miłośników muzyki improwizowanej krążą już legendy. Do tej grupy dołączył wyjątkowy, jednorazowy koncert, który odbył się z okazji 14. urodzin klubu Blue Note 11.02.2012r., a który okazał się jednym z najważniejszych wydarzeń jazzowych roku 2012 w Polsce.
Magia poznańskiego Blue Note sprawiła, iż możliwym okazało się jednorazowe, spontaniczne spotka- nie Andrzeja Olejniczaka i Vladyslava „Adzika” Sendeckiego.
Grającego na fortepianie i elektronicznych instrumentach klawiszowych Sendeckiego oraz grającego na saksofonach i klarnecie basowym Olejniczaka wsparli: na kontrabasie Laurent Vernerey, a na perkusji Mark Mondesir. Pierwszy z nich to ceniony francuski basista mający za sobą współpracę m.in. z Lionelem Richie, drugi zaś to stały współpracownik Johna McLaughlina, mający na swym koncie wspólne koncer- ty m.in. z Jeffem Beckiem, Ronnie Woodem, Brandfordem Marsalsem czy McCoyem Tynerem.
Tym, co dosłownie porażało ze sceny podczas zimowego wieczoru w Poznaniu, była niezwykła swoboda każdego z muzyków, doskonale potrafiących się odnaleźć w każdej chwili. Mnóstwo improwizacji i tworzonych na bieżąco solówek, pełna spontaniczność i namacalna wręcz radość z wspólnego tworzenia muzyki. Koncert, jaki zawiera niniejsza płyta, jest niezwykłym przykładem chemii i tego czegoś... charakterystycznego tylko dla najwybitniejszych muzyków. Podczas rozmowy, po koncercie, Adzik Sen- decki powiedział mi jedno zdanie, które tłumaczyć może to zjawisko: „My z Andrzejem w ogóle nie rozmawiamy o samej muzyce; poru- szamy tylko tematy techniczne, a muzyka po prostu powstaje sama między nami”.
Ten magiczny koncert ukazał się właśnie na wyjątkowej płycie wydanej przez klub Blue Note: Brithday Live #2.
Artykuł pochodzi z JazzPRESS - styczeń 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>