Recenzja

Przemek Kleczkowski – Time

Obrazek tytułowy

Time to debiutancki album Przemka Kleczkowskiego – nowego głosu na rodzimej scenie jazzowej. Pochodzący z Hrubieszowa na Lubelszczyźnie wokalista, muzyk, aranżer i songwriter, jest absolwentem prestiżowego Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach na kierunku wokalistyka jazzowa. Młody, zdolny, utalentowany artysta prezentuje nam płytę złożoną z dziewięciu utworów. Większość z nich to autorskie kompozycje. Jest tu też klika coverów (między innymi Riders On The Storm The Doors). Czy mamy do czynienia z objawieniem? Czy warto wracać do krążka Time? Czy piosenki go wypełniające stanowią komplementarną całość? Czy jest to swego rodzaju album konceptualny?

Materiał zawarty na płycie powstawał przez ostatnie trzy lata. Ma bogate instrumentarium. Wokaliście towarzyszą świetni muzycy młodego pokolenia. Na gitarze gra Szymon Mika, zaś na fortepianie Franciszek Raczkowski. Na instrumentach perkusyjnych oraz hammondzie słyszymy Grzegorza Dowgiałłę, na kontrabasie Wojciecha Szwugiera, a na perkusji Patryka Dobosza.

Komponując piosenki zawarte na Time, Kleczkowski dowiódł, że jest niezwykle muzykalny. Utwory te oscylują wokół estetyki ballady. Cechuje je prostota z elementami improwizacji. Mamy tu ciekawe solówki instrumentalistów. Głos wokalisty ma charakterystyczną, ciepłą, naturalną, wysoką barwę. Artysta śpiewa bardzo melodyjnie, niewymuszenie, lekko. Ładnie frazuje. Przedstawia nam całą paletę uczuć. Opowiada historie o życiu, miłości, przemijaniu, wartościach. Przemek Kleczkowski to naprawdę dobry storyteller. Osłuchany w światowych brzmieniach. Czerpie z tradycji akustycznego grania, folku, indie folku, muzyki etnicznej, jazzowej. Jednak w każdym tracku słyszymy Kleczkowskiego. Jego rozpoznawalny, wyrazisty styl, stonowane kompozycje są interesujące, ciekawe. Nie nudzą się.

W warstwie tekstowej piosenki z Time niosą głęboko humanistyczny, ekumeniczny, poetycki przekaz. Tytułowy utwór traktuje o upływie czasu, jego nieskończoności. Wprowadza nas w nastrój całego albumu. Chwila jest peanem na cześć przyrody. Pulsacja tej piosenki sprawia, że słychać tu bliskość gór, łąk, lasów. Jesteśmy częścią natury. Niestety coraz częściej o tym zapominamy. Nie chodź Hanuś inspirowana jest polskim folklorem. Następny utwór – Ciało znika – traktuje o przemijaniu, o nieuchronności zmian w ciele człowieka, o śmierci. Wonder to piękna, klimatyczna, akustyczna pieśń. Mówi o cudzie narodzin, rodzicielstwie. Po niej słuchamy kompozycji Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza z serialu telewizyjnego z lat siedemdziesiątych Stawiam na Tolka Banana. Album zamyka hymn Tabularasa. Rozbudowany harmonicznie utwór nawołuje do szacunku dla uniwersalnych wartości. Ma silny, zakorzeniony w tradycji chrześcijańskiej przekaz. Piękny finał!

Przemek Kleczkowski na płycie Time przedstawił klimatyczny, refleksyjny, spójny materiał. Słuchanie go wprowadza w błogi, spokojny nastrój, przynosi wytchnienie. Skłania też do zadumy nad kondycją współczesnego człowieka. Będę do niego chętnie wracał. Warto śledzić dalsze poczynania tego młodego pieśniarza. Jego płytę postawię obok krążków uznanych artystów, na półce, na której są już: Sarah McLachlan, Joni Mitchell, Suzanne Vega, Damien Rice, James Blake, Glen Hansard, Devendra Banhart, Bon Iver oraz Fismoll. Brawo!

Autor: Piotr Pepliński

Ten tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 04/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO