! Wywiad

Ewa Uryga: Zatęskniłam do jazzu

Obrazek tytułowy

fot. Justyna Nowak

Ewa Uryga ukończyła Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach, jednak nie zawsze jazz był dla niej najważniejszym rodzajem muzyki. Za swoją największą mistrzynię, dzięki której w ogóle zajęła się wokalistyką, uważa Mahalię Jackson, a więc królową muzyki gospel. Z nią czuje się szczególnie związana. Natomiast na wydanej w tym roku swojej dziewiątej autorskiej płycie Ewa Uryga zwróciła się znów ku jazzowym standardom, interpretując je w minimalistycznych aranżacjach z towarzyszeniem wyłącznie kontrabasu, na którym zagrał Paweł Pańta, i instrumentów perkusyjnych, na których zagrała Dorota Piotrowska. Gościnnie do projektu zaproszona została też córka liderki Oliwia Skrzypczyk (altówka i wokal). Jakie znaczenie ma ten najnowszy album dla wokalistki? Jak odczytuje ona swoją dotychczasową karierę z perspektywy czasu?

Uryga.jpg


Piotr Wickowski: Co sprawiło, że po płycie Mahalia Jackson In Memoriam, hołdzie dla najważniejszej dla ciebie wokalistki, na Between Voice & Bass zwróciłaś się ku jazzowym standardom? W twoim przypadku można było spodziewać się raczej evergreenów z kręgu soulu i gospel.

Ewa Uryga: Ta płyta jest zgodna z moimi zainteresowaniami i tym, jak się rozwijały po zafascynowaniu Mahalią, która była punktem zwrotnym w moim życiu muzycznym. Wiadomo, że Mahalia nie była wokalistką stricte jazzową, aczkolwiek w jej życiorysie nie zabrakło jazzowych „incydentów”, m.in. wprowadziła elementy bluesa do gospel, w efekcie współpracy ze znanym kompozytorem i pianistą bluesowym Thomasem Dorseyem. Wystąpiła również na słynnym Newport Jazz Festival w 1958 roku. A kolejną wokalistką, która mnie zafascynowała była przecież Ella Fitzgerald, o której napisałam pracę magisterską. Wydałam również nagraną w Nowym Jorku płytę Ballads For Ella, dedykując jej ballady jazzowe.

Kolejnymi moimi odkryciami muzycznymi byli Aretha Franklin, Natalie Cole, Stevie Wonder, Al Jarreau, zespół Earth, Wind & Fire oraz wielu innych wykonawców, czyli muzyka soul, gospel i funky. Porzuciłam wtedy standardy jazzowe, zajmując się bardziej muzyką soul i gospel, co miało odzwierciedlenie w następnych albumach: Running For My Life i This Music Touches My Soul. Dziś analizując moje artystyczne CV, poczułam, że jednak po macoszemu potraktowałam standardy jazzowe, które bardzo lubię, i postanowiłam wrócić do korzeni. Odkrywam więc jazz na nowo [śmiech].

Jest jeszcze jeden argument – do niedawna prowadziłam na Facebooku stronę Jazz & Classic, obecnie zawieszoną, udostępniając utwory i prowadząc „minihistorię” jazzu, zgodnie z jego rozwojem. To przypomniało mi rewelacyjne wykłady z historii jazzu prof. Andrzeja Schmidta na Akademii Muzycznej w Katowicach i sprawiło, że… zatęskniłam do jazzu.

Czy w swoich wersjach standardów wybranych na Between Voice & Bass starałaś się jakoś odwołać do interpretacji wielkich postaci jazzu, czy jakoś od nich odróżnić? Jak powstawały te aranżacje?

Po pierwsze starałam się wybrać standardy, które są znane, ale nie ośpiewane. Mówiąc żartem, to po wydrukowaniu listy standardów zaczęłam od litery „A”, co zresztą widać na płycie [śmiech]… Zatem zaczynałam od bacznego przysłuchiwania się, czy dany temat gra „na tak”, czy „na nie”. Bardzo ważnym dla mnie argumentem było, czy wybrany temat mogę zmienić aranżacyjnie – podczas słuchania wyobrażałam sobie inną wersję. Przed ostatecznym wyborem robiłam próbę, sprawdzając z muzycznym podkładem tonację i brzmienie.

Bardzo dużą pracę wykonał Paweł Pańta, ponieważ musiał to wszystko ogarnąć za cały band! Tu wielkie brawa dla Pawła, który jest świetnym muzykiem, bardzo doświadczonym w różnego rodza-ju stylistykach. Paweł przysyłał mi podkłady, do których przymierzałam się wokalnie. Dużo wnio-sła też Dorotka Piotrowska, podpowiadając, gdzie należałoby dodać swingujący akcent perkusyjny – ma ogromne doświadczenie, świetną amerykańską szkołę, co słychać w jej graniu. Bardzo się cieszę, że zaprosiłam też moją córkę Oliwkę (Skrzypczyk). Wprawdzie nie jest wokalistką jazzową, ale myślę, że całkiem nieźle sobie poradziła – wybór Let's Call the Whole Thing Off dla naszego duetu też nie jest przypadkowy, bo zainspirowany przez duet Elli z Louisem Armstrongiem w tym utworze.

Coraz bardziej minimalizujesz instrumentarium i skład swojego zespołu, co na najnowszej płycie przybrało nawet formę wyłącznie dialogu wokalu z kontrabasem czy ewentualnie z perkusją. Dotarcie do takiego etapu to wynik ciężkiej wieloletniej pracy i zbierania różnorod-nych doświadczeń czy raczej naturalnego procesu, który po prostu doprowadził cię do tego miejsca?

Stawiam na ciężką wieloletnią pracę i doświadczenia, których mi nie brakuje – począwszy od udziału w wielu konkursach w Polsce i za granicą po nagranie już dziewięciu albumów solowych, w tym dwóch w Nowym Yorku, a także udział we wspólnych projektach płytowych w różnych gatunkach muzycznych. To efekt bardzo wielu koncertów, pracy pedagogicznej na warsztatach, wywiadów, spotkań z bardzo ciekawymi ludźmi, nie tylko z branży muzycznej. Bardzo duże doświadczenie zebrałam podczas pobytu w Nowym Jorku – nie tylko w trakcie nagrań albumów, ale też odwiedzając kluby jazzowe, które „pachną legendą jazzu”.

Pragnę podkreślić, że w całym moim doświadczeniu podróży artystycznej towarzyszy mi wiara w Boga i przeżywanie Jego obecności, czyli Miłości, Piękna i wszelkiego Dobra. Jest tak od najmłodszych lat. Muzyka jest przestrzenią, w której wyczuwalny jest wymiar duchowy człowieka, jest sposobem wyrażania jego emocji, zaangażowania i potrzeby wypowiedzenia się na ten temat… Jak widać, przybierać to może różne formy.

Muzyka jest oceanem bez dna, z którego można czerpać i dzielić się z innymi, dzięki talentom i wrażliwości. Uwielbiam muzykę gospel, która bezpośrednio odnosi się do Boga i wyraża wdzięcz-ność za wszystko, czym nas obdarzono, jednocześnie nie ograniczam się tylko do tego gatunku. Improwizacje jazzowe wykonywane przez wielu wspaniałych muzyków pokazują, jak wielobarw-ność i różnorodność proponować na płytach i koncertach.

Wobec powyższego – wracając do mojego projektu i biorąc pod uwagę obecną sytuację w świecie pełnym chaosu, niepokoju i hałasu – poczułam, że chcę stworzyć przestrzeń muzyczną, w której będzie można przenieść się do „innego świata” – bardziej w wymiarze duchowym, w którym tak naprawdę można odpocząć i nabrać sił. Jeśli chodzi o instrumentarium, to argumentem za tak skromną obsadą był fakt uzyskania przekazu, o którym wspomniałam.

Pomysł tego projektu pojawił siędawno temu, początkowo miała to być gitara basowa i nieco inna tematyka. Był to pomysł znakomitego gitarzysty basowego Darka Ziółka, z którym współpracowałam przez wiele lat. Jednak wygrał kontrabas – z całym szacunkiem dla gitary basowej, która jest niezastąpiona np. w stylu funky, ale w jazzie najbardziej pożądany jest kontrabas [śmiech]. Natomiast główną inspiracją do pomysłu na duet był moment, kiedy sprzątałam łazienkę, słuchając koncert Elli w duecie z Joe Passem… Jak w przypadku Mahalii – nagle usłyszałam wewnętrzny głos: „Tak, teraz to, tylko z kontrabasem” [śmiech].

Najbliższy koncert promocyjny twojej najnowszej płyty zaplanowany został na 30 lipca w Zamku Królewskim w Warszawie. Skąd taki pomysł? Ten repertuar, zwłaszcza w takim instrumentarium, kojarzy się raczej z klubem jazzowym.

Tak, to prawda, kontrabas i taki repertuar kojarzą się z klubami jazzowymi, ale jazz, również w małych składach, dotarł przecież już do większych sal. Bardzo dobrze jest odbierany podczas koncertów w filharmonii, nie tylko wykonywany w dużych składach orkiestrowych. Taki kameralny projekt potrzebuje zaś odpowiedniej scenerii, aby słuchacze mogli dobrze zagłębić się w „ciszę” pomiędzy dźwiękami głosu i kontrabasu, aby poczuć klimat. Kluby jazzowe są do tego jak najbardziej odpowiednie, lecz nie zawsze. Tego typu koncerty znakomicie zaczęły się sprawdzać w takich miejscach jak pałace, dworki, zamki. Te miejsca mają swój niepowtarzalny urok i, jak się okazuje, znakomicie wpasowują się do kameralnych projektów. Tak więc bardzo serdecznie zapraszam na koncert 30 lipca o godzinie 19.30 w letnią niedzielę, w połowie lata, do sali koncertowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Bilety są już dostępne na www.ebilet.pl.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO