Prawie 20-letnia historia Krakowskiej Jesieni Jazzowej jest dowodem na to, że sukcesy nie zawsze przychodzą z łatwością. Marek Winiarski, pomysłodawca i organizator festiwalu, wspomina, że pierwsze edycje imprezy były dość skromne. Nie było funduszy na sprowadzanie artystów ze Stanów, koncertowały składy raczej małe, oszczędne, aż w końcu klub Alchemia zaczął pozyskiwać środki i festiwalowa machina ruszyła.
fot. Piotr Banasik
Peter Brötzmann i Ken Vandermark to postacie, których obecność w kalendarzu koncertowym festiwalu Marek Winiarski najchętniej wspomina: „Tym akurat artystom wydałem już po kilka płyt i uważam ich za ważnych przedstawicieli całego nurtu muzyki improwizowanej”. Idea festiwalowa powoli się rozwijała i jak pokazał czas, przez dwie dekady to szczególne wydarzenie doczekało się także wiernej publiczności.
fot. Piotr Banasik
Liczba artystów, którzy prezentowali się w programach imprezy na krakowskim Kazimierzu, jest dziś już całkiem spora. Wśród najważniejszych znaleźli się: Satoko Fujii, Mats Gustafsson, Sonny Simmons, Mark Tokar czy formacje Sonore i Atomic. Oczywiście na festiwalowej scenie nie brakuje także polskich jazzmanów i improwizatorów, jak Maciej Strycharski, Grzegorz Tarwid, Michał Górczyński czy Artur Majewski.
fot. Piotr Banasik
Marek Winiarski przyznaje, że organizacja festiwalu nie jest prostą sprawą. Mimo to do tej pory udało mu się zaprosić do Krakowa już chyba wszystkich najbardziej znanych przedstawicieli nurtu muzyki improwizowanej. Kraków pod tym względem ma specjalne zasługi. I po dwóch dekadach organizacji wydarzenia nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić w nadchodzących latach.
Andrzej Winiszewski