! Wywiad

Marcin Gawdzis: w poszukiwaniu wewnętrznej harmonii

Obrazek tytułowy

fot. Konrad Kosacz

Marcin Gawdzis – trębacz jazzowy, pedagog, kompozytor i aranżer, wykładowca trąbki jazzowej na Wydziale Dyrygentury, Jazzu i Edukacji Muzycznej Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.

Za swoją pierwszą autorską płytę Shadows of Autumn w 2014 roku uzyskał nominację do nagrody Fryderyki w kategorii Jazzowy debiut roku. W styczniu ukazał się drugi album trębacza Mind Recovery, nagrany wraz z Piotrem Lemańczykiem, Cezarym Paciorkiem i Tomaszem Sowińskim.

Marcin Gawdzis ma w swoim dorobku również gościnny udział w nagraniu 38 płyt różnych artystów. W 2012 roku za współtworzoną płytę Projekt Elbląg, otrzymał nagrodę Prezydenta Miasta Elbląga w kategorii wydarzenie roku. Koncertował niemal we wszystkich państwach europejskich. Współpracował między innymi z Erikiem Allenem, Marią Schneider, Garrym Guthmanem, Janem Ptaszynem Wróblewskim, Henrykiem Miśkiewiczem, Leszkiem Możdżerem, Maciejem Sikałą, Piotrem Wojtasikiem, Zbigniewem i Jackiem Namysłowskimi, Przemkiem Dyakowskim, Jarosławem Śmietaną, Markiem Napiórkowskim, Krzysztofem Herdzinem.

Aya Al Azab: Na początek pozwolę sobie na osobistym komentarz. Przygotowując się do naszej rozmowy, włączyłam pańską najnowszą płytę Mind Recovery. Zmęczona, czytam w książeczce dołączonej do albumu, że muzyka jest adresowana przede wszystkim dla tych, których przytłacza tempo życia. Posłuchałam nagrań i... pomogło, dziękuję!

Marcin Gawdzis: Ja także dziękuję. To oznacza, że mój zasadniczy cel został osiągnięty. Spokój to jeden z najistotniejszych stanów emocji i świadomości, które dojrzały człowiek stara się osiągnąć. W wielu religiach i filozofiach spokój przedstawiany jest jako szczęście samo w sobie lub stan ducha, w kierunku którego należy podążać. Nie chcę tu absolutnie ideologizować tej płyty, lecz przekazać słuchaczowi pewien stały poziom impresji i pozytywnych emocji. Założeniem najistotniejszym była próba podsumowania moich życiowych doświadczeń w taki sposób, aby wyciągnąć z nich jak najwięcej pozytywnych elementów i podkreślić rolę sztuki w ich kształtowaniu. Jeśli uda mi się poprzez tę płytę sprowokować odbiorcę do zadumy lub wywołać uśmiech na jego twarzy, będę naprawdę szczęśliwy.

Mimo relaksacyjnego charakteru Mind Recovery, płyta ta nie jest neutralna, porusza i angażuje słuchacza. Jak udało się panu uzyskać ten złoty środek?

Myślę, że takie wrażenie może pojawić się wtedy, gdy odbiorca, słuchając płyty, odczuwa jej uspokajającą energię, a jednocześnie zauważa interakcje zachodzące pomiędzy muzykami. Każdy z nas ma inną osobowość, lecz jednocześnie istnieje wiele rzeczy, które nas łączą. Jedną z nich jest na pewno szacunek do muzyki, a w szczególności do jazzu i do swobody, jaką daje nam improwizacja. Muszę także wspomnieć o przygotowaniach do nagrań, podczas których cały mój zespół po otrzymaniu nut z kompozycjami wręcz intuicyjnie odczytał moje zamierzenia. Poprosiłem tylko, abyśmy grali prosto z serca i nigdzie się nie spieszyli. Myślę, że nawet w szybsze utwory nie wkradł się żaden pośpiech. Koledzy podświadomie odczytali mój zamysł i chyba nie wstyd powiedzieć, że pojawiła mi się łezka wzruszenia w oku. Mam nadzieję, że płyta przeniesie tę energię dalej.

Dziś przygniatani jesteśmy wieloma różnorodnymi bodźcami. Czy muzyka w dzisiejszych czasach powinna mieć funkcję bardziej odprężającą, wyciszającą niż szokującą?

Zgodnie z powiedzeniem „dla każdego coś miłego” istnieje swoboda wyboru, nie czuję się kompetentny, aby odpowiedzieć na to pytanie i namawiać do czegokolwiek. Mój pomysł na muzykę jest akurat taki i chyba najważniejsza w sztuce jest jej niezależność, bezkompromisowość oraz przenoszenie różnych wartości. Jeśli ktoś po wszechobecnym w naszym życiu medialnym bombardowaniu ma jeszcze ochotę na doładowaną i pobudzającą muzykę, mnie nic do tego. Dla mnie liczy się przekaz własnej osobowości, a także budowanie własnego brzmienia i frazowania. Kiedyś bardzo dobrze odnajdywałem się w bebopie. Lubiłem grać szybko i efektownie. Imponowały mi partie solowe Birda, Dizzy’ego, Kenny’ego Dorhama i wczesnego Milesa. Z perspektywy czasu zauważam, że kolejne etapy mojego życia determinowały także muzyczne fascynacje. Dziś uwielbiam spokojne frazy Ambrose’a, Mathiasa Eicka, Ibrahima Maaloufa. To artyści, których gra bardzo mnie ujmuje, i pewnie jest to powiązane z moją osobowością i charakterem. Lubię melodyjne frazy oraz staram się dbać o estetykę improwizacji, począwszy od harmonii, poprzez timing, budowanie napięć, katalizowanie interakcji w zespole.

Po przesłuchaniu płyty na pierwszy plan wysuwa się umiejętność „nieprzeszkadzania” sobie – żaden instrument nie dominuje, cały kwartet gra w symbiozie, uzupełniając się. Zaprosił pan do współpracy doświadczonych muzyków – Piotra Lemańczyka, Cezarego Paciorka i Tomasza Sowińskiego. Czym się pan kierował, zapraszając tych instrumentalistów?

Zgodnie z pani spostrzeżeniem muszę potwierdzić, że udało mi się zaprosić do udziału w nagraniach wybitnych jazzmanów, których nazwiska są bardzo dobrze znane polskiej publiczności. To właśnie dzięki nim płyta nabrała takiego charakteru i brzmienia. Poznałem tych wspaniałych muzyków około dwudziestu lat temu w Gdańsku. Tam właśnie się urodziłem i spędziłem 12 lat mojego życia. Mam w Trójmieście wielu przyjaciół, wśród których są właśnie Piotr, Czarek i Tomek. Zawsze chętnie pracuję z nimi przy okazji tworzenia nowych projektów. Z Piotrem współpracowałem w zespole Krysi Stańko, nagrywając płyty Secretly, Snik i Novos Anos. Z Tomkiem nagrałem dwa albumy Illustration The Collective Improvisation Group oraz moją autorską płytę Shadows of Autumn. Z Cezarym współpracowałem w septecie Józefa Eliasza oraz w Silesian Jazz Orchestra pod dyrekcją Marii Schneider podczas Bielskiej Zadymki Jazzowej 2012. Na temat ich gry można wypowiadać się w samych superlatywach, ale prócz tego mają także jeszcze jedną cechę, dla mnie osobiście najważniejszą – są wspaniałymi ludźmi. Ich osobowość i charyzma oraz wielki talent i wirtuozeria są wielką wartością tej płyty. Dodatkowo pracę w studiu nadzorował i prowadził mój wspaniały kolega inżynier dźwięku oraz puzonista jazzowy – Marek Romanowski, a okładkę płyty stworzył Konrad Kosacz.

Czy materiał Mind Recovery grany na żywo różni się od tego na płycie? Kompozycje sprawiają wrażenie przestrzennych, dających instrumentalistom możliwość większej improwizacji.

To bardzo ciekawe, ale wydaje mi się, że wrażenia są bardzo zbliżone. Na pewno praca w studiu ma swą specyfikę i narzuca większą dyscyplinę. Poza tym we znaki daje się także zmęczenie, które w przypadku mojej skromnej osoby dotyczy szczególnie mięśni warg. Jestem pewien, że wszyscy trębacze i puzoniści doskonale o tym wiedzą i dobrze to uczucie znają. Podczas dwusetowego koncertu trwającego dwie godziny zmęczenie jest kilkakrotnie mniejsze niż na nagraniach i co się z tym wiąże, mobilizacja sił i koncentracja oraz świeżość są znacznie lepsze. W rezultacie kształtuje to kreatywność, a przecież będąc wypoczętym, myśli się lepiej i granie jest bardziej efektywne.

Same kompozycje nazwałbym raczej piosenkami bez słów, ponieważ są to utwory z założenia proste, mające za zadanie motywowanie do przestrzennych solówek. Niemniej jednak chciałbym, aby choć jedna z moich kompozycji mogła łatwo wpaść w ucho. Byłbym wtedy naprawdę szczęśliwy.

Album Mind Recovery jest dziełem artystycznym w pana postępowaniu habilitacyjnym na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Praca nad taką płytą różni się od tej „nienaukowej”?

Myślę, że nie ma takiego podziału. Każdą nową płytę traktuję bardzo poważnie i staram się zawsze dać z siebie wszystko. W postępowaniu należy wskazać tzw. dzieło artystyczne, które powstało w okresie od doktoratu. We wspomnianym czasie jako muzyk sesyjny nagrałem 13 bardzo zróżnicowanych stylistycznie płyt, wśród których Mind Recovery była jedynym moim autorskim wydaniem. Poza tym, ze względu na skomponowane utwory oraz dobór składu, zamysł twórczy i atencję podczas sesji, właśnie tę płytę uznałem za najwłaściwszą, wskazując ją w postępowaniu. Wielu spośród moich wspaniałych kolegów wykładających na jazzowych kierunkach polskich akademii muzycznych musiało wskazać w przewodach doktorskich i postępowaniach habilitacyjnych swoje płyty autorskie lub współtworzone. Ideą przewodnią zawsze była sztuka i pierwiastek artystyczny w nich zawarty. Siłą rzeczy każdy chciałby także wskazać pozycje najciekawsze i wyjątkowe pod względem wykonania. Jedynym nowym doświadczeniem było dla mnie nagranie dwóch utworów w stroju pitagorejskim. Nie jestem pierwszym muzykiem eksperymentującym z tym sposobem strojenia, ale bardzo chciałem złożyć tym samym hołd ojcu matematyki i geometrii. Zadziwiające jest to, jak bardzo starożytni Grecy chcieli ujmować matematycznie cały wszechświat. Strojenie pitagorejczyków było wyznaczane przez podział strun w odpowiednich proporcjach. Wszędzie dostrzegano wtedy harmonię i wartość A1= 432 Hz doskonale wpisuje się w tę teorię. W tej samej grupie co pitagorejskie 432, znajdują się także liczby: 180, 360, 540, 720, 900. Jak widzimy, są to odpowiednio sumy kątów: trójkąta, kwadratu, koła, pięciokąta, sześciokąta, siedmiokąta itd. Po zmianie tych liczb na dźwięki stroju pitagorasa powstaje idealnie rozłożony akord Fis. Prawda, że zadziwiające? W wielu starożytnych, niezależnych od siebie kulturach, istniały instrumenty nastrojone w ten sposób. Utwory tak nagrane są spokojniejsze, utożsamiane z dźwiękami natury, dobrze wpływają na nastrój. Dlatego właśnie utwory 432 i Samos Island zostały ujęte w takim zamyśle i nagrane w tym stroju.

Wspominał pan, że kiedyś fascynował pana bebop i szybkie solówki, dziś nawiązuje pan do tradycji starogreckiej. Coraz bardziej przekonuję się, że niezależnie od tego, ile człowiek doświadczy, spróbuje, to i tak po latach powraca do podstaw nauki, w tym podejścia do muzyki. Według pitagorejczyków doskonałość duszy zależy od stopnia przyswojenia porządku. Można uznać pańską płytę za próbę poszukiwania harmonii wewnętrznej?

Rzeczywiście jestem zafascynowany filozofią grecką, ale mam także inne zainteresowania, które wpływają na zmianę mojego postrzegania świata. Neurobiologia, astrofizyka, kosmologia, astronomia i przede wszystkim psychologia to dziedziny, które interesują mnie najbardziej. Poszerzanie wiedzy w ich obszarze stwarza rzeczywiście poczucie, że człowiek odgrywa we wszechświecie istotną rolę i nie jest tylko produktem ewolucji. Dzięki funkcjonalnemu obrazowaniu możemy dziś obserwować zjawiska zachodzące w mózgu człowieka podczas gry z nut i improwizacji. Zadziwiające jest to, jak szybko ta dziedzina się rozwija, i jest bardzo możliwe, że w przyszłości będziemy mogli indywidualnie kierować rozwojem każdego muzyka, dobierając zestaw ćwiczeń stymulujących odpowiednie ośrodki mózgowe. Przyswajanie tych wszystkich wiadomości daje mi troszkę szerszą perspektywę w spojrzeniu na charakter ludzi. W kontekście ich poszukiwań, wyborów, a także wiary w istnienie absolutu. Najciekawsze jest to, że pytania o pochodzenie i istnienie człowieka pomimo upływu wielu wieków są w zasadzie takie same. Myślę, że można się pokusić o stwierdzenie, iż Mind Recovery rzeczywiście jest próbą odnalezienia mojej wewnętrznej harmonii, ale jej formowanie i podtrzymywanie jest zadaniem na całe życie.

MIND RECOVERY Okładka_podgląd z makieta1.jpg

Album ukazał się w styczniu. Zaplanowane są jeszcze koncerty promujące w tym składzie?

Właściwie pilotowa seria ukazała się już w grudniu. Płyta jest już szeroko dostępna w internecie. Natomiast koncerty promujące rozpoczną się w lipcu (Festiwal Jazzbląg). Oczywiście chciałbym, aby wszystkie koncerty odbywały się w oryginalnym składzie. Ponieważ wszyscy koledzy zostawili na tym nagraniu cząstkę siebie, byłoby to najbardziej wskazane i uzasadnione. Myślę, że właśnie ci ludzie nadali Mind Recovery ostateczny kształt, są dla mnie wielkim wsparciem w działaniu i stanowią mój jazzowy „dream team”.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO