! Wywiad

Myrczek & Schmidt Quintet: Wyczucie chwili

Obrazek tytułowy

Bynajmniej, Księżyc nad Kościeliskiem, Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę, Taka piosenka, taka ballada, Podchodzą mnie wolne numery – m.in. te przeboje Wojciecha Młynarskiego powróciły w nowych wersjach na płycie kwintetu poprowadzonego przez Piotra Schmidta i Wojciecha Myrczka, która pojawiła się pod koniec ubiegłego roku. Do jazzowego zespołu, który wykonał aranżacje Krzysztofa Herdzina i Sabiny Meck, dołączył światowej sławy perkusjonalista Mino Cinelu, brzmienie rozbudowano również dzięki udziałowi orkiestry smyczkowej Aukso. Jak powstawał ten materiał i jakie są związane z nim plany, opowiadają dwaj muzycy stojący na czele tego przedsięwzięcia.

Myrczek & Schmidt Quintet - Młynarski. Bynajmniej (SJR080) (1).jpg


Piotr Wickowski: Skąd pomysł na album Młynarski. Bynajmniej.? Na czym on polega? Dlaczego zdecydowaliście się na wersję z orkiestrą smyczkową?

Piotr Schmidt: Inicjatorem i pomysłodawcą był mój przyjaciel Michał Kalita, prywatnie przedsiębiorca, meloman, człowiek wychowany m.in. na Wojciechu Młynarskim. Zaproponował mi zrobienie jazzowego projektu do tekstów Młynarskiego. Idea była taka, by utwory były jazzowe, czasem odjazdowe, momentami szalone, ale wszystko w granicach rozsądku i z poszanowaniem materiału źródłowego. Od razu pomyślałem o Wojtku Myrczku, który bardzo żywo zareagował na propozycję wzięcia udziału w takim projekcie, bo też od zawsze był fanem m.in. Młynarskiego właśnie. Pomyślałem też z góry o Krzysztofie Herdzinie, najpierw jako pianiście, a potem także jako aranżerze utworów, kiedy razem z Wojtkiem wpadliśmy na pomysł orkiestry Aukso. Resztę składu – Andrzej Święs na kontrabasie i Sebastian Frankiewicz na perkusji – wzasadzie dobieraliśmy wspólnie z Wojtkiem, potem konsultując pewne wybory z Herdzinem. Chciałem, by każdy tutaj czuł się dobrze. Pomysł orkiestry symfonicznej był więc mój i Wojtka, dla mnie to też pierwszy projekt płytowy z orkiestrą, co daje mi dużo radości i satysfakcji.

Dlaczego właśnie te, a nie inne utwory znalazły się na płycie?

Wojciech Myrczek: Repertuar wybraliśmy wspólnie z Michałem Kalitą. Każdy z nas zaproponował utwory szczególnie mu bliskie. Okazało się, że wiele naszych wyborów pokrywało się, dzięki czemu szybko osiągnęliśmy porozumienie co do ostatecznego kształtu albumu. Mamy teksty poważne, refleksyjne, dowcipne, figlarne i romantyczne… To nasze spojrzenie na twórczość Mistrza. Piotr, jako wydawca, zdecydował, że jedną z piosenek zarezerwujemy wyłącznie dla winylowej wersji albumu oraz plików WAV Hi-Res, które są dostępne jedynie na stronie wydawnictwa SJRecords.Dlatego przesympatyczną kompozycję Podchodzą mnie wolne numerydedykujemy tym z Państwa, którym „podchodzą numery” słuchane z gramofonu lub z wyśmienitej jakości plików cyfrowych WAV Hi-Res.

Czy uczestniczący w nagraniach płyty Mino Cinelu został wtajemniczony w problematykę i finezję piosenek Młynarskiego? Miał jakieś zdanie na ten temat?

PS: Mino puszczałem nasze nagrania tylko w drodze do studia. To był materiał, który już zrealizowaliśmy wcześniej. Było już prawie wszystko nagrane: sekcja, orkiestra i prawie wszystkie wokale. Najpierw więc krótko osłuchał się z tym materiałem w samochodzie, a potem w studiu dokładnie słuchaliśmy utworów i Mino sam decydował, do czego chce się dograć, a do czego nie, gdzie to nie ma sensu, a gdzie czuje, że może dołożyć coś wartościowego od siebie. Finalnie dograł się do połowy utworów, ale tam, gdzie jest, jest to wyraźnie słyszalne, choć subtelne, daje taki fajny vibe, że teraz nie wyobrażam sobie tych utworów na płycie bez niego.

Wojciech Młynarski miał swój wyrazisty styl, zarówno jako autor tekstów, jak i ich wykonawca. To ułatwiało czy utrudniało zadanie wykonania nowej interpretacji jego utworów? Co było w tym najtrudniejsze – dla aranżerów i wykonawców?

PS: Na pewno to utrudniało zrealizowanie zupełnie innych, nowych aranżacji. M.in. dlatego było to bardzo trudne zadanie, aleto był też powód, dlaczego powierzyliśmy aranżację dwójce profesjonalistów: Herdzinowi i Sabinie Meck, prywatnie siostrze Wojtka Myrczka, kapitalnej aranżerce i wokalistce. Zadanie było trudne, ale artyści ci wykonali je absolutnie fenomenalnie, zgodnie też z sugestiami, by było sporo jazzowej przestrzeni i momentów bardziej kreatywnych. Dodatkowo do jednego wiersza muzykę dopisała moja żona Joanna Szymala, na co dzień pani doktor kompozycji. Później bazując na tych aranżacjach, wykonawcy mieli już dużo prostsze zadanie, a ostateczny kształt naszych partii podpowiadało nam doświadczenie i wyczucie chwili i muzyki, jaką wspólnie nagrywaliśmy w danym momencie. To, co dzieje się tu i teraz, w jazzie jest wyznacznikiem tego, co dalej, impulsem do dalszych przekomarzań, interakcji i wypowiedzi muzycznych. Punktem wyjścia są jednak w tym projekcie aranżacje.

Jak to wygląda z wokalnego punktu widzenia? Zastąpienie głosu nierozerwalnie związanego z tekstami, które częściowo weszły do obiegu potocznej polszczyzny, nawet najbardziej profesjonalnym wokalem wymagało chyba specjalnego podejścia?

WM: Każde nagranie, w które się angażuję, wymaga ode mnie specjalnego podejścia. Nie korzystam z gotowych szablonów. Nad każdą piosenką lubię się zastanowić, oswoić ją i zbudować z nią emocjonalną więź. Staram się uchwycić jej sedno. Utwory Młynarskiego są szlachetnym i inspirującym materiałem do takiej pracy, ponieważ zawierają mnóstwo wskazówek, informacji i tematów, do których można się odnieść, tworząc swoją interpretację. Piosenki z płyty i te wykonywane na koncertach traktuję jak swoje własne – śpiewam je najszczerzej, jak tylko potrafię.

Jakie są plany koncertowe dotyczące tego materiału? Gdzie i w jakim składzie– czy składach – będzie grany?

PS: Pierwsze dwa koncerty, na rozgrzewkę, zagraliśmy jeszcze w grudniu, 4 i 5 grudnia w klubie Jassmine w Warszawie oraz CK Jazovia w Gliwicach. Oba w oryginalnym kwintecie. Oba udały się znakomicie i nawet – przyznam szczerze – nie brakowało nam za bardzo smyczków! Krzysztof Herdzin tak pięknie potrafi wypełniać tę przestrzeń, którą na płycie zajmuje kwintet smyczkowy, że niczego więcej nie brakuje. I takich koncertów promujących ten album będziemy grali na pewno najwięcej, natomiast są też plany na koncerty w filharmoniach z orkiestrami smyczkowymi, o czym z pewnością będziemy regularnie informować. Startujemy z koncertami już 16 stycznia w Lublinie, potem 17 stycznia Krasnystaw, 19 stycznia Olsztyn i dalej, m.in. 12 lutego ponownie klub Jassmine w Warszawie. Koncertów będzie sporo, więc tym bardziej zapraszam wszystkich do obserwowania choćby mojego fanpage’a na Facebooku: Piotr Schmidt Music, i zakładkiWydarzenia, gdzie prezentujemy najbliższe, potwierdzone już koncerty, na które sprzedaż biletów się rozpoczęła.

Zapraszam też na stronę wydawnictwa SJRecords: www.sjrecords.eu, gdzie można nabyć płytę CD, ale także pliki WAV Hi-Res (24 bity / 96 kHz), to jakość prosto ze stołu mikserskiego, jakiejpróżno szukać w streamingach. To nowość w wydawnictwie i coraz więcej płyt jest tam oferowana w takiej też formie. Winyl natomiast na przełomie lutego i marca! Do zobaczenia na koncertach!

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO