(Era Jazzu, 2022)
Mój Komeda – taki tytuł nosi pierwszy rozdział antologii twórczości Krzysztofa Komedy autorstwa Dionizego Piątkowskiego. Mało który badacz twórczości wybitnego pianisty może pozwolić sobie na taką poufałość. Poznański autor i promotor jazzu od lat związany jest jednak z tą twórczością, niestrudzenie popularyzując ją w organizowanych cyklicznie imprezach. Jest on też autorem jednej z pierwszych publikacji przybliżających biografię Trzcińskiego – Czas Komedy. Nade wszystko zaś łączy ich rodzinny Poznań.
Komeda on Records jest pierwszą tak obszerną próbą chronologicznego uszeregowania dorobku Krzysztofa Komedy oraz twórczości artystów, których inspirował. Wyszczególniono tu 113 albumów z oryginalnymi nagraniami pianisty (rozdział Komeda on Records) oraz 173 zawierających cudze interpretacje (rozdział Play Komeda). Oczywiście w drugiej grupie nie wszystkie pozycje poświęcone są w pełni spuściźnie kompozytora. Często autorzy sięgają jedynie po jej małe fragmenty, uzupełniając nimi własny repertuar. Niezależnie od tego każda pozycja zawiera autorski, zwięzły opis płyty oraz reprodukcję oryginalnej okładki. Książka przypomina zamysłem kultową serię The Penguin Guide to Jazz, a tych coraz mniej pojawia się na rynku wydawniczym. Tym większy należy się Piątkowskiemu szacunek za determinację i chęć finalizacji tego projektu.
Oprócz ogromnej wartości merytorycznej zawartej w tekstach książka daje fantastyczny materiał poznawczy o wpływie mistrza na dorobek innych artystów. Możemy zaobserwować chronologię wyraźnych trendów czy wręcz mody na jego muzykę. Dość powiedzieć, że niemal sto pozycji datowanych jest na ostatnią dekadę, przy nieco ponad siedemdziesięciu wydanych do 2010 roku. Ciekawą analizą jest też porównanie najczęściej wybieranych utworów. Wśród zagranicznych pozycji jest nim Sleep Safe and Warm, bez wątpienia najbardziej znany utwór mistrza. W Polsce selekcja jest bardziej zróżnicowana, ale najczęściej pochodzi równieżze ścieżek dźwiękowych: Ballad for Bernt, Nim wstanie dzień czy Crazy Girl. W ostatnich latach Polacy zdają się jednak szukać „nowych standardów”, sięgając po mniej popularne utwory, czy wręcz odnajdując niepublikowane jeszcze kompozycje.
Choć trudno o innego polskiego muzyka jazzowego, który tak silnie inspirowałby kolejne pokolenia,to martwi nikła jego znajomość zagranicą. Niecałe dwadzieściatakich albumów to zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę potencjał tego dorobku. Mam nadzieję, że ciągły wzrost popularności Komedy w Polsce przełoży się również na świadomość muzyków z innych części świata. Taka tendencja z pewnością zrodzi potrzebę aktualizacji opisywanej książki, czego fanom Komedy i autorowi gorąco życzę.
Jakub Krukowski