Płyta tygodnia

Joey DeFrancesco, Larry Coryell, Jimmy Cobb – „Wonderful! Wonderful!”

Obrazek tytułowy

Tytuł albumu w zasadzie powinien wystarczyć za jego recenzję. Skład również zapowiada coś, co nie mogło się nie udać. Joey DeFrancesco to przecież muzyk absolutnie fenomenalny. Może Jimmy Smith w początkach swojej kariery był równie dobry. Larry Young miał też parę wyśmienitych płyt. Ale nikt, absolutnie nikt nie gra tak jak Joey. On od początku kariery do dnia dzisiejszego nie ma na swoim koncie czegoś ewidentnie słabego. Jimmy Cobb to nie weteran perkusji i legenda wielkich sesji. To jeden z najlepszych perkusistów na świecie. Był nim w końcu lat pięćdziesiątych i jest do dziś. Uwielbiam oszczędny styl gry Jimmy Cobba. Larry Coryell to też nie byle kto. Do jego muzyki nie mam aż tak emocjonalnego stosunku, ale z pewnością to gitarowa ekstraklasa. Choć w wytwórni HighNote swoje płyty wydaje ktoś o niebo lepszy i w dodatku uwielbiający grać z organami Hammonda, a nawet mający już w swojej dyskografii nagranie z Joey’em DeFrancesco. To moim zdaniem największy z największych – Pat Martino.
To jedyny słabszy punkt tej płyty, a raczej miejsce, gdzie mogłoby być lepiej. Zwyczajnie nie potrafię pozbyć się wyobrażenia, co zagrałby na tym albumie Pat Martino. Larry Coryella bez chwili wahania zamieniłbym na Pata Martino. Pozostałych dwu muzyków nie da się zamienić na nikogo…
Wybór utworów jest równie genialny. Wszystko to wielkie kompozycje, choć w części dziś nieco zapomniane – jak choćby utwór tytułowy. Warto też zwrócić uwagę na to, że to nie są standardy napisane z myślą o organach Hammonda, oczywiście za wyjątkiem dwu oryginalnych kompozycji – „Joey D” Larry Coryella i „JLJ Blues” Joeya DeFranceso.
Formuła organowego trio wydaje się być równie ponadczasowa, co wyeksploatowana do granic możliwości. Ten album nie jest jednak ani nostalgicznie wspominkowym powrotem do końca lat sześćdziesiątych, kiedy powstawało najwięcej muzyki w takich składach, ani wirtuozerskim popisem trójki muzyków, którzy potrafią przecież zagrać wszelkie możliwe i niemożliwe nuty frazy i jeszcze więcej.
To spotkanie na szczycie muzyków, którzy grają dla przyjemności. Przyjemności dodajmy, swojej i każdego, kto usłyszy choćby parę dźwięków z tego albumu. Mój największy z możliwych iPod wypełniony jest muzyką, tą najbardziej ulubioną, z którą nie potrafię się rozstać, do ostatniego bajta swojego 160 GB dysku. W 2012 roku dwa razy zostałem zmuszony do skasowania czegoś, żeby zmieścić tam nową muzykę. To nie był łatwy wybór. Mamy połowę stycznia 2013 roku, a ja znowu muszę coś skasować, bo „Wonderful! Wonderful!” musi tam się koniecznie znaleźć. Chyba poświęcę któryś z klasycznych albumów Jimmy Smitha. To będzie sprawiedliwe, ale co najważniejsze całkiem uzasadnione.
Płyta ukazała się w 2012 roku i do mnie dotarła w grudniu. Gdybym wtedy jej posłuchał, to być może byłaby to moja ulubiona płyta 2012 roku. Jak będzie w tym roku – nie wiem, ale do dziś to najlepsza nowość, jakiej słuchałem w 2013 roku.
I tak całkiem na koniec – choć to przedostatni utwór na płycie – „Old Folks”. Gdyby Joey DeFrancesco zagrał całą płytę na trąbce, też mogłoby z tego wyjść całkiem dobre nagranie…

RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. Wonderful! Wonderful!
  2. Five Spot After Dark
  3. Wagon Wheels
  4. Solitude
  5. Joey D
  6. Love Letters
  7. Old Folks
  8. JLJ Blues

    Joey DeFrancesco, Larry Coryell, Jimmy Cobb

    Wonderful! Wonderful!

    Format: CD

    Wytwórnia: HighNote

    Numer: 632375724122

    Joey DeFrancesco – hamm, tp (7),

    Larry Coryell – g,

    Jimmy Cobb – dr.

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO