Płyty Recenzja

Daniel Herskedal – Harbour

Obrazek tytułowy

Edition Records, 2021

Tuba jest raczej rzadkim i dość specyficznym instrumentem dolnego rejestru, nadającym najczęściej siły motorycznej jazzowemu graniu. W tradycyjnych orkiestrach marszowych „pyka” rytmicznie, zastępując nieprzenośny kontrabas. W jazzie nowoczesnym, głównie za sprawą Howarda Johnsona i Boba Stewarta, tuba pojawia się również w roli instrumentu solowego. Natomiast Herskedal, młodszy norweski tubista, stara się nadać jej jeszcze inną rolę do odegrania w zespole, zbliżając się do wcześniejszych eksperymentów francuskiego mistrza Michela Godarda.

W produkcjach Herskedala ten dość flegmatyczny instrument nie pyka, a prowadzi linię melodyczną i zarazem wytwarza burdonowe tło dla innych instrumentów. Przychodzi tu na myśl inspiracja twórczością niedawno zmarłego amerykańskiego trębacza Jona Hassella. Unikalny koncept Hassella, będący swoistym etno-ambientem zdominowanym przeciągłymi tonami preparowanej trąbki, podchwycili norwescy trębacze Nils Petter Molvær i Arve Henriksen. Do tego grona dołącza Herskedal wykorzystując w tym celu tubę i trąbkę basową (o brzmieniu zbliżonym do puzonu wentylowego).

Herskedal zdobył muzyczne szlify w konserwatoriach Trondheim i Kopenhagi, które nie uczą studentów „grać jazzu”, a dopingują do indywidualnej kreatywności. To z pewnością ułatwiło mu poszukiwanie własnej drogi muzycznej. Poprzedni całkowicie solowy album Herskedala Call for Winter został uznany w Norwegii za najlepszy tytuł jazzowy w ubiegłym roku, co najlepiej świadczy o jego dojrzałości artystycznej. Na niniejszym albumie liderowi towarzyszą wyśmienici kompani: pianista Eyolf Dale oraz perkusista Helge Andreas Norbakken. Ten skład działa razem od sześciu lat i odznacza się fantastycznym zgraniem. Czwartą wspólną płytę tria wypełniają interpretacje różnorodnych kompozycji Herskedala.

Na skutek niecodziennej funkcji, jaką pełni w tych nagraniach tuba, Dale i Norbakken wzięli na siebie zadanie utrzymania należytej pulsacji rytmicznej. Perkusista używa niezwykle bogatego wachlarza brzmień, posługując się nietypowymi perkusjonaliami, i proponuje niekonwencjonalne rytmy. Fortepian Dale’a potrafi wprawić w rozmarzenie (aura twórczości Edvarda Griega), a potem gładko przejść do pasaży pełnych temperamentu czy też wystukiwania w tle rytmicznych struktur ostinatowych. To niesamowite, że te wszystkie elementy, wydawałoby się nieprzystające do siebie, doskonale splatają się z liniami tuby powstałymi z mocno rozciągniętych w czasie nut.

Do tytułowego portu, będącego celem dziesięciu muzycznych wędrówek, podążamy wraz z zespołem z różnych stron. Pewne odniesienia do europejskiej muzyki dawnej można odnaleźć w utworach The Mariner’s Cross, Arriving at Ellis Island oraz Like a Ship in the Harbour. Kompozycje Dancing Dhow Deckhands i The White Lion Docks in Point Comfort przywołują klimaty bliskowschodnie. Mamy też akcent rytualny w Ice-Free, skoczny w Port of Call i wyciszenie w The Lighthouse On The Horizon.

Cezary Gumiński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO