Płyty Recenzja Top Note

Hizbut Jámm - Hizbut Jámm

Obrazek tytułowy

(Instant Classic, 2024)

Tworzenie muzyki ponadkulturowej Raphael Rogiński zdaje się traktować z prawdziwym poczuciem misji. Zeszłoroczna płyta Talàn stała się jego programową wypowiedzią artystyczną za sprawą niezwykle sprawnego wymieszania motywów z różnych kręgów etnicznych, tworzących razem esencjonalną, wręcz autobiograficzną ścieżkę dźwiękową. Wydany niedawno debiut formacji Hizbut Jámm, której Rogiński przewodzi, tę koncepcję zintegrowanej wielokulturowości przenosi na grunt wspólnotowej medytacji. W efekcie mamy do czynienia z dziełem prawdziwie nowatorskim, w którym dźwiękowe szerokości geograficzne nakładają się na siebie, tworząc już odrębny nurt, jeden duchowy strumień świadomości.

Chociaż kwartet tworzą po połowie muzycy polscy (Rogiński – gitara, Paweł Szpura – perkusja) i afrykańscy (Mamadou Ba – gitara, wokal, Noums Dembele – kora), jego propozycja stylistyczna dalece odbiega od próby nawiązania relacji między rodzimą i południową ludowością. Trudno właściwie wskazać tu jednoznaczne wpływy Afryki, oprócz tych najbardziej ewidentnych, jak wokale i teksty śpiewane w nigero-kongijskim języku wolof. Żaden z sześciu utworów nie daje się przyporządkować wyraźnie do którejkolwiek ze stref kulturowych, rozmywając wszelkie tropy, które mogłyby nas do nich zaprowadzić.

To muzyka zupełnie wolna od kolonialnegodobierania niepasujących do siebie etnicznych kontekstów, wynikającego z powierzchownych fascynacji czy prób ubarwienia muzyki zachodniej pewną egzotyką. Hizbut Jámm wybrzmiewa raczej jako muzyka totalnego centrum, jako wzorcowo zrealizowany postulat tradycyjnego spiritual jazzu, mówiący o duchowym zjednoczeniu. Pokrywa się to zresztą doskonale z nazwą zespołu, która oznacza „bractwo dla pokoju”. I właśnie w tym sensie mamy do czynienia z „płytą nowoczesną”, jak o premierowym materiale mówi sam lider.

Od pierwszych dźwięków otwierającego płytę Caada Gi udzielają się celebracyjny nastrój i zaraźliwa melodyjność. Wsobne brzmienie gitary Rogińskiego rozpoznajemy natychmiast – ciepłym, czułym, ale i nieco tęsknym tonem przełamuje on ten zespołowy entuzjazm napędzany afirmacyjnym wokalem Ba i żywiołową grą Szpury. Perkusista (znany też z Lotto) jest w tym numerze zdecydowanie najbliżej jazzu, zatracając się w fenomenalnych solówkach, lecz później zwraca się w kierunku umiłowanych przez siebie form medytacyjnych. W tę estetykę wpasowuje się najbardziej wiedzione jednostajnym rytmem Mbokk Yi. Za sprawą przenikających się gładkich brzmień gitar utwór wydaje się delikatnie falować, niczym płynący spokojnie strumień. Pełen pasji, modlitewny głos Mamadou Ba przypomina tu kontaktującego się z kosmicznymi siłami mędrca, a gdy Rogiński dociska przester, przechodzimy zupełnie w astralną, pochłaniającą neopsychodelię.

Wyjątkowe jest także brzmienie całej płyty, które koresponduje z przesłaniem jedności i nadziei. Kompozycje utrzymane są w świetlistych tonach i ciepłych barwach. Popadają najwyżej w nastrój transowej zadumy, jak na przykład La Chose z frunącą lekko solówką fletu, ale nie w mrok. Szklącym sięgitarom, brzmiącym nierzadko jakby ich dźwięki wydobywały się spod wody, towarzyszą anielskie, promiennepartie kory, czyli zachodnioafrykańskiej harfy. Grający na niej Dembele wprowadza do całego materiału więcej oddechu, przestrzeni, a nawet tworzy atmosferę bliżej nieokreślonej świętości w wirującym Bab’s. Ostatecznie trudno tę mieszankę przyporządkować jednoznacznie do wieloetnicznego, psychodelicznego fusionczy elektrycznego spiritual jazzu, choć czerpanie przez kwartet z jednego i drugiego wydaje się ewidentne.

W perspektywie dotychczasowej kariery Rogińskiego Hizbut Jámm wypada jako jedno z jego najważniejszych osiągnięć. To bez wątpienia granie eksperymentalne, ale zaskakująco melodyjne i harmonijne, co wynika naturalnie z towarzyszącego mu wspólnotowego przekazu. Wspólnota i zjednoczenie nie pozostają jedynie w sferze idei, ale przekładają się na wykonanie kompozycji w taki sposób, że cała czwórka ma w nich równorzędny status.Absolutnym zwieńczeniem albumu jest wspomniana wcześniej kosmopolityczna natura tej muzyki, która za sprawą umiejętnego złożenia ze sobą wielu tradycji prowadzi do powstania oryginalnej estetyki o nowej tożsamości, rozpoczynającej się już w brzmieniu. Propozycja zespołu jest na tyle charakterystyczna, że ta ponadkulturowa koncepcja wyniesiona zostaje niemal do rangi osobnego nurtu. Wielka płyta.

Mateusz Sroczyński


Rozmowa z Raphaelem Rogińskim

JazzPRESSjonizm, podcast: https://podkasty.radiojazz.fm/@pasmodzienne/episodes/jazzpressjonizm-raphael-roginski-talan-i-hizbut-jamm

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO