Recenzja

After ‘Ours – Odyssey

Obrazek tytułowy

Propaganda pisze się sama*: polski jazz i cała scena muzyczna ma się na tyle dobrze, że wysyłamy nasze talenty w świat – niech podwyższają poziom światowej kultury. Jednym z takich „wysłanników” stał się, zamieszkały w Nowej Zelandii, Michał Martyniuk (ikoniczne nazwisko, brak informacji o powiązaniach z wielkiej sławy wokalistą disco polo) – klawiszowiec i kompozytor. Jak się okazuje po przesłuchaniu opisywanego albumu – bardzo utalentowany człowiek, z niebanalną smykałką do melodii.

Michał Martyniuk jest jednym z fundamentów grupy After ‘Ours. Drugim jest producent i multiinstrumentalista Nick Williams. Panowie spędzili 2013 i 2014 rok nagrywając w Auckland album Odyssey. Efekty pracy ujrzały światło dzienne pod koniec 2016 roku, a wznowione zostały w tym roku, już po krótkiej przeprowadzce Martyniuka do Polski i jego powrocie do Nowej Zelandii. Na marginesie: w tym przypadku znowu mamy do czynienia z dużą przerwą czasową pomiędzy nagraniem, a wydaniem – tak jak w przypadku opisywanego przeze mnie niedawno albumu The Sunny, Dirty Days Father Konga (JazzPRESS – 2/2018).

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, zanim w ogóle rozpocząłem odsłuch albumu, to lista gości. Jest ich wielu, ale w zdecydowanej większości ich udział wychodzi albumowi na dobre. Problem mam właściwie tylko z utworem tytułowym, w którym słyszymy KP. Nie dano mu jednak szansy na zarapowanie zwrotki – pojawia się na tracku co kilkadziesiąt sekund, dorzuca kilka słów, które, jak rozumiem, mają nam niejako otworzyć drzwi, podać kawę i dać chwilę na rozgoszczenie się w dźwiękach albumu. Uważam, że obeszłoby się bez zawracania głowy MC, pozostawiając same instrumenty. A jeśli już zapraszać, to dać szansę na zaprezentowanie umiejętności. To jednak osobiste odczucie entuzjasty sztuki rapu.

Dalej już nie ma się czego czepiać. Kompozycje Martyniuka otaczają nas jak aromat z wymienionej wcześniej kawy i ogarniają wszystko dookoła ciepłym groovem. Partie wokalne za każdym razem brzmią pięknie, czapki z głów przed gośćmi, głównie: Sharlene Hector (związaną z grupą Basement Jaxx) oraz Kevinem Markiem Trailem (znany ze współpracy z The Streets). Wokali użyczają też Ange Saunders oraz Matt Nanai – po jednym utworze każde z nich. Dodatkowo, pojawiają się instrumentaliści, między innymi Miguel Fuentes na perkusji, Jakub Skowroński na saksofonie tenorowym i Adam Kabaciński na gitarze basowej i automacie perkusyjnym oraz Nathan Haines na saksofonie sopranowym. Haines przysłużył się projektowi również w inny, nieoceniony sposób – użyczył sprzętu oraz zapoznał autorów z wieloma muzykami, którzy wzięli udział w nagrywaniu albumu.

Nie ma sensu wypisywać wszystkich gatunków, pod które można „podczepić” Odyssey – pasuje tu wszystko, z czym kojarzą się słowa: „groove”, „ciepło”, „rytm”, „relaks” i „czarna muzyka”. Jazzowym zwyczajem podstawowy rytm i melodia przeplatane są solówkami instrumentalnymi, a duszy i charakteru dodają wokaliści. Martyniuk i Williams mają sobie za nic granice gatunkowe – to wydaje się być właściwym wyborem i powoli zdaje się stawać standardem w ostatnich latach. Może tak nie było, ale odnoszę również wrażenie, że na efekt końcowy wpłynęła dobra atmosfera podczas nagrywania. Gra muzyków oddaje chemię pomiędzy zarówno „fundamentami” projektu, jak gośćmi: radość z tworzenia, spotkania w miłym gronie. Moim zdecydowanym faworytem jest utwór To The Music, w którym wokale i muzyka niemalże zlewają się ze sobą w aksamitny, płynący z głośników balsam dla duszy. Niewiele poniżej lądują See the Light, Day After Day i Be Around.

Mam nadzieję, że kolejny album After ‘Ours nie tylko powstanie, ale że nie trzeba będzie na niego zbyt długo czekać. Jestem bardzo ciekaw, co wymyślą muzycy i jak będzie brzmiało drugie dzieło duetu Michał Martyniuk i Nick Williams. Szczególnie, że przy nagrywaniu pierwszego niespecjalnie trzymali się oni jakiejkolwiek sztywnej koncepcji – po prostu spotykali się „po godzinach” i tworzyli. Ja będę wypatrywał nowego After ‘Ours, obym się doczekał.


*Stwierdzenie ogólne – autor nie zabiera nim głosu w dyskusji politycznej.

Autor: Adam Tkaczyk

Ten tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 04/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO