Recenzja

The Art of Escapism – Havet

Obrazek tytułowy

Wytwórnia płytowa For Tune od kilku lat budzi podziw swoją energiczną, odważną i konsekwentną polityką repertuarową. Ostatnio w serii zielonej, w której wydawane są nagrania folkowe, ukazała się płyta duetu The Art Of Escapism zatytułowana Havet.

The Art of Escapism tworzą Ania Rybacka i Lo Ersare. Ania Rybacka jest polską wokalistką, a także psychologiem i dyrygentem kilku zespołów wokalnych. Od kilku lat mieszka w Kopenhadze, dokąd pojechała w ramach stypendium przyznanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Lo Ersare to szwedzka śpiewaczka rozpoczynająca swoją karierę. Obie współpracują ze sobą od przełomu 2014 i 2015 roku.

Według Słownika języka polskiego PWN eskapizm to „ucieczka, oderwanie się od rzeczywistości i od problemów z nią związanych”, a havet po szwedzku (ale też duńsku i norwesku) oznacza „morze”. Egzystencjalizm, bunt, odejście, samotność, wędrówka, tułaczka – skojarzenia nasuwające się z nazwą zespołu i tytułem płyty dobrze oddają nastrój muzyki.

W nagraniu wykorzystany jest zresztą szeroki asortyment technik i inspiracji. Jak mówią wykonawczynie i zarazem kompozytorki: „Eksperymentujemy z technikami wokalnymi i muzyką folkową z przeróżnych części świata”. Na sposób śpiewania duetu pływ miała muzyka ludowa z Bułgarii, Polski i Szwecji. Poza tym głos wokalistek czasem dyskretnie przetworzono elektronicznie, dodatkowo jeszcze wzbogacając frapujące brzmienie wokalu uzyskane podczas nagrania.

Utwór otwierający płytę – Enter – to surowy śpiew, w którym słychać gardłowe, żałośliwe zaśpiewy rodem z Półwyspu Bałkańskiego. Eteryczne, skandynawskie tony przeplatane są brzmieniami znanymi z późnorenesansowych utworów Josquina des Prés. Cały utwór utrzymany jest w kołyszącym rytmie i od razu zachęca do dalszego słuchania całej płyty. W drugiej kompozycji Think, Think, Think wypowiadane są różnorodne angielskie słowa przeplatające się ze sobą. Oczekuje się jakiejś kulminacji utworu, ale przez pięć i pół minuty ona nie nadchodzi bądź ulega zagubieniu. Jest to jedyny słabszy fragment całego nagrania.

W trzecim utworze Mugen najbardziej słychać elektronikę, wykorzystaną do obniżenia głosu jednej z wokalistek, tak że mamy wrażenie słuchania małego zespołu wokalnego złożonego z mężczyzn i kobiet. Nastrój kompozycji nawiązuje do tradycji skandynawskiej, ale również daje się słyszeć echa średniowiecznych pieśni religijnych. Kończy ją słowne przesłanie, tym razem dużo łatwiejsze do uchwycenia. Utwór kolejny – There Is Only Make – jest bardzo spokojny, eteryczny, a głosy wykonawczyń unoszą się w przestrzeni przez ponad sześć minut niczym jesienne mgły nad powierzchnią wody. Następujące po nim, tytułowe Havet jest krótką i wdzięczną, ale równie tajemniczą piosenką, oddającą dobrze charakter całej płyty.

Szósta z kolei Samanane rozwija się powoli, w pierwszej połowie, w rytmie nieco zbliżonym do bolero, a w drugiej przechodząc w minimalistyczny i transowy klimat, o nasilającej się intensywności aż do końca kompozycji, przypominając niektóre kompozycje Philipa Glassa. Jest to najdłuższy i najbardziej różnorodny utwór na całej płycie. Dalej: Coriolis Effect, w większym stopniu wykorzystuje elektronikę i nakładające się rytmiczne i skandowane partie wokalne, brzmiące niczym niezależne układy mechaniczne wpływające na siebie nawzajem. W zamykającej płytę kompozycji Sleep ponownie istotną rolę ogrywa elektronika. Sample przydźwięków i zniekształcenia budują nastrój, jak należało oczekiwać po tytule, na granicy snu i jawy. Krótka piosenka umiejscowiona w ostatniej części utworu wskazuje, że mamy do czynienia z kołysanką, niezwykłą, wciągającą i równie odkrywczą jak reszta utworów.

Cała płyta Havet to niezwykle oryginalna i atrakcyjna propozycja na polskim rynku wydawniczym, tym bardziej wartościowa, że wyróżniająca się spośród wielu ciekawych zjawisk naszej muzycznej sceny. Od pierwszego przesłuchania zdążyła już, w krótkim czasie, zagościć wielokrotnie w moim odtwarzaczu, zapewniając niezwykły, nastrojowy wieczór, idealny na jesienną aurę.

autor: Cezary Ścibiorski

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 12/2017

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO