Recenzja

Basia – Butterflies

Obrazek tytułowy

Płyta Butterflies ukazała się w maju tego roku. Basia w wywiadach podkreśla, że zawarte tu kompozycje to jej najbardziej jazzowe dokonania. Czy jest tak rzeczywiście? O czym traktują teksty? Czy Butterflies ma szansę powtórzyć komercyjny sukces swoich poprzedniczek: Time And Tide, London Warsaw New York, The Sweetest Illusion, It’s That Girl Again?

Basia Trzetrzelewska. Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, producentka, ambasadorka polskiej kultury za granicą. Debiutowała ponad trzy dekady temu, sprzedała miliony nośników na całym świecie. Koncertowała po obu stronach Atlantyku, w Azji, Australii i Oceanii. Jest bardzo popularna w Japonii, Stanach, Francji, Wielkiej Brytanii.

W latach osiemdziesiątych współtworzyła zespół Matt Bianco. Od roku 1987 z powodzeniem nagrywa solowe krążki. Przez lata wyrobiła swoją markę, rozpoznawalny styl będący połączeniem łagodnego jazzu, eleganckiego popu, soulu, brazylijskiej bossy, samby, latynoskich dźwięków. Aż trudno uwierzyć, że najnowsza płyta jest dopiero jej piątym studyjnym albumem.

Basia, niczym Sade, kazała czekać na swój nowy studyjny album aż dziewięć lat. Artystka nie odkrywa Ameryki. Butterflies to zestaw piosenek w stylistyce, którą znamy i za którą lubimy Trzetrzelewską. Pewnym novum są nieco bardziej odważne, jazzowe aranże i zastosowane instrumentarium. Projekt ten nagrany został z rozmachem. Oprócz dziewięciu muzyków sesyjnych z Wysp w nagraniu wzięła udział orkiestra Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.

To ciągle ta sama Basia. Elegancja, klasa, klarowny, trzyoktawowy, ciepły głos. Tradycja spotyka się tu z nowoczesnym soundem. Na krążku usłyszeć można zarówno piękne, zmysłowe ballady, jak i energiczne numery podbite latynoskimi bitami. Jest kilka smakowitych rarytasów. Basia wespół ze swym długoletnim współpracownikiem Dannym Whitem stworzyli jedenaście perfekcyjnie skrojonych, pogodnych pop-jazzowych songów.

Płytę otwiera mój ulubiony – Bubble – najbardziej jazzowy utwór albumu. Na pochwałę zasługuje gitara Petera White’a. Singlowy Matteo (imię synka jednego z muzyków Basi) ma przyjemny refren, jasny, witalny, pogodny wydźwięk. Samba ta jest peanem na cześć życia w harmonii z otaczającym nas światem. No Heartache niepokojąco kołysze, stanowi zachętę do tańca.

W Butterfly Basia śpiewa zwiewnie i delikatnie, dziewczęcym głosem, szepcze. Utwór ten kojarzy mi się z wiosną, odradzającą się przyrodą, słoneczną aurą. Kolejna entuzjastyczna piosenka Where’s Your Pride przynosi nawoływanie, by nie oglądać się za siebie, nie żyć przeszłością, by być dumnym z siebie. Żyjmy chwilą, bądźmy sobą! Przyjmujmy z pokorą to, co daje nam los!

Energetyczna piosenka Be.Pop jest muzycznym credo Trzetrzelewskiej i jej współpracowników. Liang & Zhu opowiada tragiczną historię chińskich kochanków, którzy są znani jako Butterfly Lovers. Jak widać, motyw motyli, ich unikalności, delikatności przewija się przez cały album. Show Time ma ciekawy groove. Basi towarzyszy Mark Reilly z Matt Bianco. Stylowy, romantyczny popowy song. Finalna pieśń – zaskakująca Pandora’s Box – zawiera elementy retro. Przemycone zostają tu też współczesne brzmienia. Kolejna udana samba w dorobku Basi. Let’s dance!

Solidny, dopracowany w każdym calu, radosny album wypełniony chwytliwymi piosenkami. Obyśmy nie musieli czekać na kolejny longplay aż dziewięć lat. Basia wyrusza w trasę promującą Butterflies. W październiku koncertowała w Stanach, w listopadzie odwiedzi zaś Hawaje, Japonię, Chiny oraz Polskę. Nie będzie pewnie łatwo ją zobaczyć, bo artystka wystąpi tylko w trzech miastach: Warszawie, Wrocławiu oraz w Szczecinie.

autor: Piotr Pepliński

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 11/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO