Recenzja

Mathias Eick – Ravensburg

Obrazek tytułowy

Czwarta płyta Mathiasa Eicka wydana w stajni ECM to kontynuacja intymnej narracji zapoczątkowanej na Midwest (2015). Tym razem trębacz serwuje nam podróż w rejony bliskie każdemu człowiekowi, opowiadając o rodzinie, przyjaciołach, dziadkach, dzieciństwie, etc. W tej podróży towarzyszy mu norweska ekipa w składzie: Torstein Lofthus (perkusja), Helge Andreas Norbakken (perkusja, instrumenty perkusyjne), Audun Erlien (gitara basowa), Andreas Ulvo (fortepian) i Håkon Aase (skrzypce).

Osobisty wymiar koncept albumu zwiastuje już tytuł – Ravensubrg to niemiecka miejscowość, z której pochodzi babcia Eicka, i nawiązanie do jego germańskich korzeni. Otwierający całość utwór Family stanowi pejzaż kreślony przez fortepian, skrzypce i trąbkę. Children rozpoczyna się pulsującym basem, który po chwili staje się tłem dla wokalizy Eicka toczącego trąbką nieśpieszny dialog ze skrzypcami.

Friends urzeka z kolei rzewnym klimatem, skrzypce Aase’a zamierają, czasem tylko dając o sobie znać, a Andreas Ulvo wytycza drogę Eickowi grającemu melodyjne solo na trąbce. Równie melodyjnie jest w kompozycji August, gdzie frazy trąbki przeplatają się z ckliwą wokalizą, fortepian brzmi tutaj niezwykle delikatnie, a bas i perkusja ledwie zaznaczają swą obecność. Tak właśnie ilustruje się letnią porę roku! Podobnie skonstruowany został utwór Parents.

Girlfriend jest natomiast najbardziej dynamiczną kompozycją na płycie, schowana wcześniej gitara basowa wyraźnie się tu ożywia, imitując przyśpieszone tętno zakochanego człowieka, nagle wszystko milknie, urywa się – czyżby była to miłość nieszczęśliwa? W tytułowym Ravensburg nadal mamy aktywny bas, brzmiący wręcz w klimacie reggae. Natomiast finałowa kompozycja For my Grandmothers, choć jest najkrótsza ze wszystkich, to zarazem najbardziej przejmująca – melancholijna wokaliza Mathiasa wywołuje ciarki, a fortepian i skrzypce podbijają niezwykły wymiar hołdu, jaki trębacz składa swym babciom.

Najnowsze dzieło Eicka, zarówno w warstwie muzycznej, ideowej, ale również narodowościowej jest tożsame z wydanym w ubiegłym roku albumem Adama Bałdycha Brothers. Polskiemu skrzypkowi towarzyszą na nim norwescy jazzmani, a muzyka tam zawarta jest osobistą opowieścią o sprawach kardynalnych oraz intymnych. Co ciekawe, towarzyszące Eickowi skrzypce brzmią na wskroś „bałdychowsko”.

Moim zdaniem to właśnie skrzypce i metafizyczne wokalizy stanowią największy atut tego albumu. Podkreślić należy także niezwykłą melodyjność utworów skomponowanych przez Eicka, ale w jego przypadku stanowi to w zasadzie normę.

autor: Michał K. Dybaczewski

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 05/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO