Recenzja

Mike Parker’s Trio Theory – Shiny Objects, Dark Places

Obrazek tytułowy

Mike Parker to młody amerykański kontrabasista, który na miejsce swojego zamieszkania wybrał Kraków i w tym też mieście znalazł muzycznych parterów, z którymi gra i nagrywa – niegdyś w składzie Mike Parker’s Unified Theory, a obecnie wspólnie z saksofonistą Sławkiem Pezdą i pochodzącym z Chicago perkusistą Frankiem Parkerem jako Mike Parker’s Trio Theory.

Trio debiutowało wydanym w roku 2016 albumem koncertowym Alive Out There (recenzja – JazzPRESS 5/2016), na który utwory zarejestrowane zostały podczas koncertów w Czechach i Serbii. Shiny Objects, Dark Places to drugi, tym razem studyjny, album grupy. Jako że koncertowo zespół prezentował się bardzo dobrze i mocno energetycznie, interesowało mnie przede wszystkim, czy muzycy potrafią przekazać podobną energię w nagraniach studyjnych.

Otwierający płytę utwór Goldfingers rozpoczyna się od przyjemnie bujającego perkusyjnego beatu i sprężystego basowego ostinato, które stanowią tło dla ciepłego motywu saksofonowego. Po chwili robi się nieco bardziej drapieżnie, ale muzycy nie wystawiają wytrzymałości co wrażliwszych odbiorców na jakąś szczególnie trudną próbę. Ot, na moment dociskają gaz, by po kilku taktach znów przyjemnie kołysać rytmem. Jedynie Sławek Pezda w coraz bardziej zawzięty sposób dmie w swój instrument, podnosząc nieco ciśnienie. Utwór zalicza jeszcze małe uspokojenie nastroju, by w końcówce eksplodować w iście rockowym stylu.

W zasadzie już pierwszy utwór definiuje, z jaką muzyką mamy do czynienia na Shiny Objects, Dark Places. Mike Parker osadza swoje kompozycje blisko głównego jazzowego nurtu, ale w miejscu, z którego świetnie już czuć powiew free. W utworach nie brakuje melodii, ale i pomysłowo przeprowadzonych zmian, zaskakujących zwrotów, a kiedy potrzeba – umiejętnie budowanego nastroju. Poza zalotnym spojrzeniem w kierunku free jazzu widać, że Parker nie waha się wymienić całusa z muzyką rockową czy hip-hopem, co owocuje ciekawą ekspresją i niektórymi rozwiązaniami w warstwie rytmicznej. W muzyce tria słychać inspiracje jazzem spod znaku Charlesa Mingusa i jemu podobnych (owo „jeszcze nie free, ale już nie mainstream”), kapelami w rodzaju Rage Against The Machine („sprężysta” praca sekcji) czy elektroniczną sceną klubową i hip-hopem.

Słuchając drugiej płyty Mike Parker’s Trio Theory, odniosłem wrażenie, że od czasu wydania debiutanckiego krążka muzyka zespołu nieco złagodniała, ale i nabrała większej głębi. Muzycy okrzepli jako skład, lepiej się rozumieją i na więcej mogą sobie pozwolić, niekoniecznie korzystając z najbardziej oczywistych ścieżek. Z niekłamaną przyjemnością obserwuję rozwój zespołu w takim właśnie kierunku.

Z całą pewnością na bardziej stonowany wydźwięk całości wpływ miała śmierć ojca Mike’a, który odszedł niedługo przed rejestracją albumu. Jemu też poświęcony jest zamykający płytę ambientowy, wyciszony utwór, któremu nie nadano tytułu.

Autor jest dziennikarzem Radia Kraków.

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 1/2019

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO