Recenzja

Morte Plays – Postapo

Obrazek tytułowy

Kto powiedział, że muzycy jazzowi nie mogą nagrać płyty koncepcyjnej? Mogą, jak najbardziej, a żywym dowodem na to płyta Postapo – drugi krążek w dorobku zespołu Morte Plays.

Jak sam tytuł płyty wskazuje, jej motywem przewodnim jest apokalipsa i opis świata po tym niesympatycznym wydarzeniu. Zagłada świata nigdy nie nastraja zbyt optymistycznie, jednak panowie z Morte Plays nie tracą rezonu i prezentują świetną mieszankę zdominowaną przez jazz, w której pobrzmiewają niedalekie echa kojarzące się ze stylistyką smooth, funku, a czasami nawet rocka.

Płytę kwartetu zielonogórzan otwiera Bakcyl – z lekka swingująca kompozycja, jak ulał pasująca klimatem do jakiegoś starego polskiego filmu. W drugiej części utworu płyną spod palców Marcina Łukasiewicza (głównego kompozytora i gitarzysty) świetnie zbalansowane dźwięki, daleko wykraczające poza utarty schemat brzmienia gitary w jazzie. Choć szefem całego składu jest właśnie Łukasiewicz, w bardzo wielu kompozycjach prym wiedzie saksofonista Patryk Mott. Dzieje się tak chociażby w takich utworach jak: Ogniwa, Fluor czy Kwarantanna.

To właśnie melodyjne, wręcz śpiewne brzmienie saksofonu tworzy charakterystyczne motywy, które w dojrzały sposób rozwijane są przez cały czas trwania utworu. Śmiało można rzec, że właśnie owo brzmienie generowane przez Motta i taki sposób budowania kompozycji jest wyróżnikiem Morte Plays.

Dwie ostatnie kompozycje (Korozja i Zmieciowisko) są gratką dla każdego szanującego się miłośnika rocka progresywnego (do grupy, której autor tej recenzji z przyjemnością się zalicza). Brudniejsza, bardziej przesterowana gitara i złożona kompozycja to coś, co tygrysy lubią najbardziej.

Pewna schematyczność, zwłaszcza w budowaniu utworów, jest jednak jednym z dwóch mankamentów Postapo. Drugim jest koncept całej płyty, który sprawia wrażenie troszeczkę wymyślonego na siłę i nie dodaje niczego do narracji i dramaturgii całego nagrania. Niech minusy nie przesłonią nam jednak plusów. Cały zespół jest doskonale zgrany, pracuje jak dobrze naoliwiona maszyna, której każdy poszczególny element funkcjonuje bez zarzutu.

Postapo, pomimo swoich niedociągnięć, przyciąga uwagę i jest godne zauważenia. Z całego morza polskich świetnych płyt jazzowych wyróżnia tę płytę charakterystyczne brzmienie wypracowane przez kwartet Morte Plays i łatwo zapadające w pamięć melodie, nigdy nie przekraczające jednak granicy tandety i kiczu. Zielona Góra może być naprawdę dumna z zespołu Morte Plays.

autor: Jędrzej Janicki

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 05/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO