fot. Marcin Czajkowski
Jan Ptaszyn Wróblewski Sextet – Warszawa, DK Kadr, 23 marca 2019 r.
Mistrzowskie interpretacje
Dokładnie miesiąc przed 50. rocznicą śmierci Krzysztofa Komedy w warszawskim Domu Kultury Kadr miał miejsce wyjątkowy koncert – sekstet Jana Ptaszyna Wróblewskiego zaprezentował własną interpretację wydanej w 1967 roku Komedowskiej Mojej słodkiej europejskiej ojczyzny. Dodatkowo, w programie znalazła się też... Halka Moniuszki.
Nie sposób nie zacząć relacji z koncertu, składającego się niemal w całości z programu poświęconego Komedzie, od opisu tego, niestety mało znanego w Polsce, albumu. Krzysztof Komeda napisał Moją słodką europejską ojczyznę w 1967 roku, jako ilustrację do wierszy między innymi Herberta i Miłosza, które sam wybrał. Przekład polskiej poezji na język niemiecki wykonał Karl Dedecius. Płyta została wydana jedynie na zachodzie Europy, a polskiej publiczności pozostała praktycznie nieznana. Album, pod szyldem Meine Süße Europäische Heimat zdobył serca niemieckiej publiczności, która, jak wspominał tłumacz, była zachwycona tym, że u Komedy każda melodia i każdy takt zgadzał się z rytmem słów wierszy.
Kompozycje Komedy nie były jednak tylko muzyczną ilustracją poezji – kilka tematów mogło z powodzeniem funkcjonować osobno, co kompozytor wykorzystał, nagrywając je później w dłuższych wersjach w Polskim Radiu. Kiedy natomiast Jan Ptaszyn Wróblewski postanowił sięgnąć po te utwory ponownie, aby nagrać je ze swoim sekstetem, rozmyślnie nie wykorzystał tych radiowych wersji, by nie zrobić – jak mówił – „marnych powtórzeń”. Na płycie Komeda. Moja słodka europejska ojczyzna, wydanej w ubiegłym roku w ramach serii Polish Jazz, po raz pierwszy przedstawił całość w czysto instrumentalnej formie (recenzja albumu – JazzPRESS 1/2019). Przed koncertem w warszawskim Kadrze zwrócił jeszcze uwagę, że te trzynaście kompozycji znajdujących się na albumie powinno być traktowane jako jedna suita jazzowa.
fot. Marcin Czajkowski
Nie dziwi zatem fakt, że niektóre utwory, czy też fragmenty utworów, to pełnoprawne formy jazzowe, zaś inne mogą wydawać się szczątkowe lub niedokończone. Tak czy inaczej – w Kadrze zespół Ptaszyna odegrał po mistrzowsku cały materiał, który znalazł się na płycie. Nie stroniąc oczywiście od, naturalnych przecież dla jazzu, improwizacji, przez co nawet słuchacze znający najnowszy album sekstetu Ptaszyna, nie wyszli z koncertu zawiedzeni.
Na scenie, wraz z liderem, pojawił się zespół w składzie: Wojciech Niedziela na fortepianie, Robert Majewski na trąbce, Andrzej Święs na kontrabasie, Marcin Jahr na perkusji. Nie było Henryka Miśkiewicza, jednak na drugim saksofonie usłyszeć można było Łukasza Poprawskiego, który grał też na jednej z płyt albumu Komeda. Moja słodka europejska ojczyzna.
Komedowski program był dość krótki, bo trwał około godziny, z tego też powodu, lider oświadczył, że złoży też hołd Stanisławowi Moniuszce, skoro, w związku z okrągła rocznicą urodzin kompozytora, 2019 został okrzyknięty jego rokiem. Sekstet znakomicie poradził sobie z jazzową interpretacją Halki, podkreślając stojącą na wysokim poziomie melodykę oryginału.
Jan Ptaszyn Wróblewski niecały tydzień po koncercie w warszawskim Kadrze obchodził 83. urodziny. Artysta jednak cały czas aktywnie koncertuje i udziela się medialnie, chociażby w sobotniej audycji Trzy kwadranse jazzu w radiowej Trójce. Ten koncert udowodnił wszystkim obecnym, że mimo zaawansowanego wieku i wysiłku, który musi włożyć w każdy występ, intelektualnie jest ciągle jak brzytwa – zachowując właściwy dla siebie dystans i poczucie humoru.
Sala w Kadrze była pełna. Organizatorzy dostawili też dodatkowo rząd krzeseł, aby pomieścić nawet tych, którzy przyjechali bez zakupionego wcześniej biletu. Taka frekwencja nie dziwi, przyjemnością jest bowiem słuchanie na żywo wybitnych muzyków pod wodzą lidera, dzięki któremu polski jazz mógł wejść na poziom, który obserwujemy obecnie na różnych scenach w naszym kraju.
Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 5/2019