Słowo Wspomnienia

Benny Golson (1929-2024): We remember Benny…

Obrazek tytułowy

fot. Beata Gralewska

Odszedł jeden z ostatnich żyjących przedstawicieli pokolenia wielkich jazzmanów lat 50. i 60., muzyk, który walnie przyczynił się do powstania i popularyzacji hard bopu. 21 września 2024 roku w wieku 96 lat zmarł saksofonista tenorowy, band lider, aranżer i kompozytor Benny Golson.

Urodzony w 1929 roku w stanie Pensylwania szybko zainteresował się muzyką, a jego pierwszym instrumentem był fortepian.Przymierzano go do kariery koncertowego pianisty grającego repertuar klasyczny, jednak w wieku 13 lat poznał rozkwitający w kultowymnowojorskim klubie Minton’s Playhouse bebop. Zetknięcie z muzyką Parkera i Monka skierowało jego zainteresowania ku muzyce improwizowanej. Jak wspominał w autobiografii Whisper Not, punktem kulminacyjnym był występ Birda i Dizziego w Filadelfii: „wtedy tego nie wiedzieliśmy, ale nasz muzyczny świat zmienił siętamtej nocy” – pisał. W wieku 14 lat zaczął więc ćwiczyć grę na saksofonie,dorastając w towarzystwie innych muzyków, z których wielu, jak np. John Coltrane, Red Garland czy Philly Joe Jones, miało zostać uznanymi jazzmanami.

Kariera Golsona obejmowała kilka dekad rozwoju muzyki jazzowej.Aranżacje i kompozycje Golsona były rozchwytywane. Już w roku 1955 John Coltrane zaproponował Milesowi Davisowi nagranie Stablemates, a Gillespie włączył do swego repertuaru Whisper Not. Słynne nagranie z festiwalu w Newport tego drugiego zawiera przepiękną wersję I Remember Clifford Golsona. Oprócz współpracy z Gillespiem i Lionelem Hamptonem przez rok Golson występował w kuźni talentów Jazz Messengers perkusisty Arta Blakeya i wziął udział w sesjach do płyty Moanin’. Stała się ona jednym z najpopularniejszych jazzowych nagrań wszechczasów, regularnie umieszczana przez krytyków i słuchaczyna listach najważniejszych albumów w historii muzyki jazzowej.

W tym okresie miał też miejsce początek jego wieloletniej współpracy z trębaczem Artem Farmerem, którego album Modern Art z 1958 rokuto pierwsza próbka ich wspólnego grania i komponowania. Dwa lata później spotkali się ponownie, by nagrać album Meet The Jazztet, który dał nazwę ich grupie. Zespół The Jazztet ma swe miejsce w panteonie sław hard bopu, pomógł też rozwinąć kariery wielu młodszych muzyków. Pod okiem Golsona i Farmera talenty szlifowali np. McCoy Tyner (późniejszy pianista Coltrane’a) czy też awangardowy puzonista Grachan Moncur III. Brzmienie zespołu w dużej mierze oparte było na kompozycjach Golsona. I Remember Clifford (napisane na cześć zmarłego trębacza Clifforda Browna), Whisper Not, Along Came Betty czy Killer Joe to tylko niektóre z jego utworów na stałe mających swoje miejsce w jazzowym songbooku i status standardu. Zespół rozwiązany zaledwie dwa lata po założeniu powrócił jednak dwie dekady później i w rozmaitych konfiguracjach, ale niezmiennie z Golsonem i Farmerem na czele, koncertował i nagrywał w latach 80. oraz 90.

W późniejszych latachBenny Golson, nieco zmęczony karierą aktywnego muzyka i aranżera, zaczął tworzyć muzykę filmową i telewizyjną. Jest aktorem ścieżek dźwiękowych do kultowych seriali i filmów (np. MAS*H czy Mission: Impossible).

Prywatnie Golson był niezwykłym gawędziarzem, chodzącą encyklopedią jazzu. Nie prowadził, jak wiele gwiazd bebopu, destrukcyjnego trybu życia, alkohol i papierosy nie zrujnowały mu zdrowia. Muzyka była jego jedynym nałogiem. W latach 60. został świadkiem Jehowy. Dwukrotnie żonaty, miał czworo dzieci.

Autor Killer Joe był bardzo ceniony przez Polaków – Jan Ptaszyn Wróblewski cenił Golsona bodaj najbardziej ze wszystkich saksofonistów jazzowych, zarówno ze względu na kompozycje, jak i styl improwizacji. Bo grałon naprawdę pięknie:stylistycznie był to jazzowy mainstream, nie pozostawał jednak całkiem obojętny na wynalazki awangardy. Interesował się tym, co aktualnie działo się w muzyce jazzowej, i starał się wcielić do swojej gry wiele inspiracji: od osiągnięć klasyków swingu i bebopu, jak Lester Young i Don Byas, do nowoczesnych eksperymentów swego przyjaciela Coltrane’a. Pisał i występował do późnej starości. W wywiadzie dla Polskiego Radia 84-letni wówczas saksofonista powiedział, że wciąż nie napisał jeszcze swego najlepszego utworu.W roku 2013 na Bielskiej Zadymce Jazzowej wystąpił z programem We Remember Cliff poświęconym Cliffordowi Brownowi. Tam też Ptaszyn mógł zdobyć upragniony autograf saksofonisty, co jest naszą polską repryzą pewnej hollywoodzkiej historii.

Otóż Golson był jeszcze do niedawna jedną z dwóch ostatnich żyjących postaci uwiecznionych na słynnej fotografii A Great Day in Harlem z 1958 autorstwa Arta Kane'a. Na zdjęciuznalazło się 57 przedstawicieli środowiska jazzowego reprezentujących różne style i epoki, m.in. Count Basie i Lester Young, ale też Thelonious Monk i Charles Mingus. Golson, pozujący u góry fotografii obok Arta Farmera i Arta Blakeya, wystąpił epizodycznie w komedii Stevena Spielberga The Terminal z roku 2004, grając samego siebie. W scenach finałowych daje on autograf postaci granej przez Toma Hanksa, której ojciec, fan jazzu, miał za cel zdobycie autografów wszystkich muzyków uchwyconych na legendarnym zdjęciu. Po odejściu Benny’ego Golsona, autografu może udzielić już tylko jeden artysta z A Great Day in Harlem — Sonny Rollins.

Piotr Zdunek

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO