Wywiad

Mikołaj Kostka: przywilej młodości, z którego warto skorzystać

Obrazek tytułowy

fot. materiały promocyjne

Mikołaj Kostka – skrzypek, kompozytor, lider zespołu Follow Dices, czyli grupy tworzonej przez czterech młodych, zdolnych i nietuzinkowych muzyków. Poza nim w jej skład wchodzą: Franciszek Raczkowski (fortepian), Jan Jerzy Kołacki (kontrabas) i Adam Wajdzik (perkusja). Formacja została założona w 2015 roku w Poznaniu przez studentów akademii muzycznych – katowickiej, wrocławskiej i poznańskiej. Mimo że obecny, stały skład wyklarował się dopiero rok temu, zespół zdołał już odnieść wiele sukcesów. Tylko w 2017 roku został laureatem Hanza Jazz Festiwal w Koszalinie oraz otrzymał wyróżnienie na Blue Note Poznań Competition. W tym roku, w maju ukazała się debiutancka płyta Follow Dices zatytułowana Eternal Colors (SJ Records), na której kwartet prowadzi sonorystyczne poszukiwania między ludowością i współczesnymi rozwiązaniami harmonicznymi. Niektóre z trzynastu kompozycji zamieszczonych na płycie wprost odwołują się do twórczości Johna Cage’a.

Aya Al Azab: Maj był dla ciebie bardzo intensywnym czasem, ukazały się prawie jednocześnie dwie debiutanckie płyty z twoim udziałem – nagrana wraz z Franciszkiem Raczkowskim Duo i Eternal Colors kwartetu Follow Dices. Skąd ten pośpiech?

Mikołaj Kostka: Fantastyczna historia. W listopadzie zeszłego roku, podjęliśmy z Follow Dices decyzję o zbiórce pieniędzy na nagranie debiutanckiego albumu. Zarezerwowaliśmy sesję nagraniową w fenomenalnym Monochrom Studio w Gniewoszowie na koniec stycznia. W trakcie zbiórki pieniędzy, dowiedziałem się o Jazzowym debiucie fonograficznym, programie realizowanym przez Instytut Muzyki i Tańca, który umożliwia co roku dwóm jazzowym formacjom wydanie debiutanckich płyt. Złożyłem wniosek jako Raczkowski/Kostka Duo i parę dni przed wejściem do studia z Dices otrzymałem pozytywną odpowiedź z Warszawy. Radości nie było końca, lecz pojawił się też mały organizacyjny problem – debiut Duo musiał odbyć się przed premierą Dices, aby zachować reguły ministerialnego programu. To był szalony czas, ale udało nam się nagrać i wydać dwie płyty prawie w jednym czasie.

2018_FollowDices_monochrom-85.jpg fot. materiały promocyjne

Na obu płytach można usłyszeć ciebie i Franciszka Raczkowskiego, co może sugerować, że ich zawartość może być podobna. Udało ci się rozdzielić oba projekty? A może są one ze sobą brzmieniowo powiązane?

Warto wspomnieć, że Follow Dices w swojej niedługiej historii miało oprócz Franka jeszcze dwóch pianistów. Idea grania w skrystalizowanym na płycie składzie pojawiła się dopiero po dłuższym czasie duetowej współpracy. Postanowiliśmy zarejestrować na obu płytach moje dwie kompozycje (co z pewnością sugeruje nić łączącą oba krążki): Ludowiak oraz 7, aby pokazać, jak konkretny skład modeluje myślenie o utworze. Wiąże się to też z moją koncepcją komponowania – na próby przynoszę szkice, które w twórczej interakcji zostają dokomponowane przez cały zespół. Muzycznie oba projekty dzieli na pewno koncepcja składu: duet vs kwartet, bardzo kameralny, intymny dialog Duo naprzeciw sonorystycznym poszukiwaniom Dices, a także wiele niuansów, których wychwytywanie pozostawiam już każdemu z słuchaczy.

Co ogranicza twoje poszukiwania muzyczne?

Chciałoby się powiedzieć, że nic [śmiech]. Uważam, że w każdym człowieku istnieje ogromny potencjał, który można kształtować i rozwijać, chociażby dlatego, że każdy z nas posiada tak fascynujący i nieskończenie potencjonalny organ zwany mózgiem (zaintrygowanych odsyłam w przestrzeń neurobiologii). Oczywiście warto, choć na chwilę, zejść z tego dumnego, humanistycznego piedestału, aby stwierdzić, że ograniczenia kryją się na każdym kroku. Przede wszystkim instrument, specyfika jego budowy, możliwości techniczne, które warunkują swoiście ścieżki poszukiwań. Po drugie, mnogość muzycznych inspiracji, które otaczają współczesnego człowieka z każdej strony i niemożność ich zgłębienia z powodu wiecznego niedoczasu. Po trzecie, moja własna tożsamość kulturowa, warunkująca punkt wyjścia własnych poszukiwań.

Zwróciłeś uwagę na istotną kwestię – czy przynależność kulturowa może być ograniczeniem dla muzyka? Uznajemy muzykę za uniwersalny język, ale czy człowiek potrafi się wyzbyć całkowicie swojego języka, na przykład narodowego?

Fascynująca sprawa. Na pewno stanowi ona ograniczenie w znaczeniu ustawienia konkretnej perspektywy postrzegania świata, mając na uwadze zbiór estetyk obowiązujący w danym obszarze kulturowym. Na drugie pytanie odpowiedziałbym sceną z filmu, który mnie ostatnio dość mocno poruszył. Chodzi o film Pomiędzy słowami Urszuli Antoniak, stworzony na podstawie jej doświadczenia emigracyjnego. Główny bohater Michael, grany przez Jakuba Gierszała, próbuje zasymilować się z berlińską społecznością. W pewnym momencie pojawia się w jego życiu ojciec, już dawno uznany na zmarłego, i rozsadza tę pozornie nieskazitelną maskę doskonałego Niemca. Ojciec, który staje się symbolem powrotu do dzieciństwa, przypomina o rdzennej, polskiej tożsamości Michaela. Dodałbym ponadto jedną, myślę, że intrygującą kwestię – oprócz niezbywalnego składnika tożsamości, jakim jest według mnie poczucie przynależności – w każdej kulturze istnieje historyczny bagaż wydarzeń, emocji, kontekstów, zrozumiałych w dany, specyficzny sposób w konkretnej społeczności (chociażby postrzeganie przez pryzmat PRL-u socjalizmu w Polsce, zderzone z pojmowaniem tego zjawiska w Skandynawii czy też filtrowanie rzeczywistości i postaw przez pryzmat wojny, zaborów). Tego nie da się wyzbyć, tak samo, jak nie da się wgryźć dogłębnie w zbiorowe imaginarium innej narodowości, którego emanacją jest język. Można jedynie próbować, ale absolutne osiągnięcie któregokolwiek z tych stanów jest z góry skazane na porażkę.

Czytałam ostatnio rozmowę z bardzo doświadczonym i dojrzałym muzykiem, który powiedział, że historia każdego muzyka zatacza koło i z awangardy i tak wraca się do tradycji, bo to ona jest fundamentem.

Tak, podpisuję się pod tym stwierdzeniem z całą mocą. Przywołałbym tu metaforę drzewa – awangarda jest jedną z gałązek wyrastających z pnia zwanego muzyką, korzeniem jest zaś tradycja. To korzeń żywi roślinę, napełniając rosnące na jej gałęziach listki życiodajnym płynem – wodą. Tak samo z awangardą, bez nieustannych powrotów do korzenia, jakim jest tradycja – usycha, obumiera. Spójrzmy zresztą na obie jazzowe awangardy: free jazz i third stream – pierwszy zanurzony był mocno w korzeniach bluesowych, drugi zaś cechuje głębokie porozumienie ze współczesną muzyką poważną, będącą częścią europejskiej tradycji. Z moich ulubionych klasycznych kompozytorów podałbym ponadto za przykład Krzysztofa Pendereckiego, który po serii sonorystycznych eksperymentów z Fluorescencjami i Trenem Ofiarom Hiroszimy na czele powraca do swojego wielkiego mistrza Jana Sebastiana Bacha, a także tradycji romantycznej, pisząc Pasję według św. Łukasza, zrywającą z radykalizmem awangardy.

Polscy kompozytorzy z tamtego okresu zamanifestowali wręcz odejście od awangardy, ale najpierw musieli jej doświadczyć. O tym samym mówił także wspomniany wcześniej artysta, że każdy młody muzyk, on w przeszłości również, chce odkryć coś nowego w muzyce. Myślisz, że jest to pragnienie młodości? Ty też do tego dążysz?

Myślę, że młodość to taki szczególny okres w życiu człowieka, który popycha go w stronę zabarwionych nutką szaleństwa niekończących się poszukiwań, przekraczania własnych barier, buntu wobec ustalonego porządku. To czas, w którym mając w sobie ogromny potencjał życiowej energii, nie zdajesz sobie jeszcze sprawy z różnorakich ograniczeń – odkrywa się je dopiero później w procesie dojrzewania. To przywilej młodości, z którego warto skorzystać. Idąc tym tropem, ja również chciałbym wnieść coś osobistego do tego napełnianego przez wieki, wielkiego muzycznego tygla, choć z pokorą przyjmuję fakt, jak wiele zostało już powiedziane, napisane, zagrane.

autorka: Aya Al Azab

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 07/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO