Kostka/Raczkowski – Duo SJ Records, 2018
Follow Dices – Eternal Colors SJ Records, 2018
Nie ukrywam, że jazzowe skrzypce darzę namiętnością szczerą i bezwarunkową. Jak nietrudno się domyślić, pierwszą moją fascynacją (wciąż niesłabnącą) był Zbigniew Seifert. Z czasem do głosu doszło młodsze pokolenie – Adam Bałdych, Bartosz Dworak, Mateusz Smoczyński. Z tym większym zaciekawieniem obserwuję rozwój kariery kolejnego „młodego wilka”, który upodobał sobie skrzypce jako swój wiodący instrument. Stanisław Kostka, bo o tym muzyku mowa, to twórca dwóch płyt, w których zakochać się można od pierwszego usłyszenia.
Eternal Colors i Duo to nagrania, które łączy o wiele więcej niż personalia dwóch muzyków. Poza liderem Stanisławem Kostką na obu płytach pojawia się znakomity pianista młodego pokolenia – Franciszek Raczkowski. Muzyk ten znany jest również z dowodzenia świetnym autorskim triem. Jak łatwo się domyślić, tylko tych dwóch muzyków stworzyło płytę Duo. Płyta Eternal Colors natomiast to dzieło kwartetu Follow Dices. Obok wspomnianych już artystów skład tego zespołu uzupełnia sekcja rytmiczna reprezentowana przez kontrabasistę Jana Jerzego Kołackiego i perkusistę Adama Wajdzika. Już samo rozszerzone instrumentarium powoduje, że Eternal Colors jest nagraniem nieco bardziej rozbudowanym i bogatszym niż Duo. Wspólnym mianownikiem obu płyt jest jednak fascynacja twórczością Johna Cage’a, jednego z najwybitniejszych twórców współczesnej muzyki klasycznej. Muzyka tego kompozytora wyrasta z improwizacji, przypadku, śmiało eksplorując granice muzyki jako takiej. Podobnej drogi (choć nie aż tak skrajnie wyboistej) trzymają się obie opisywane płyty.
Kostka i Raczkowski jednak, nawet zanurzając się bez pamięci w niebezpieczne wody improwizacji (czy biorąc się za bary z legendą Cage’a i interpretując na Duo jego utwór IV), starają się dbać również o wydobycie melodii. Pomimo skomplikowanych struktur i wszechobecnej improwizacji, utworów proponowanych przez muzyków słucha się bez krzty zmęczenia czy jakiegokolwiek wysiłku. Właśnie w owej umiejętności łączenia najbardziej skomplikowanych nawet struktur muzycznych z przystępną formą i kreowaniem intymnego nastroju upatrywać należy największej mocy obu płyt. Posłuchajmy chociażby znakomitego Fancy z płyty Duo – końcowa solówka Raczkowskiego to istne arcydzieło. Dużo w tym utworze radości i skoczności, przemieszanej jednak z nieszablonowymi rozwiązaniami harmonicznymi i niebanalnym doborem dźwięków. Także z Duo równie wspaniale, choć poprzez zastosowanie zupełnie innych środków wyrazu, brzmi 3:29. Kameralna kompozycja ujmuje bardzo oszczędnym operowaniem narracją i przestrzennością brzmienia.
Na Eternal Colors chyba najciekawiej wypada Lament. Utrzymany w marszowym, jednostajnym rytmie, w połączeniu z prawdziwie lamentującą partią skrzypiec, robi naprawdę piorunujące wrażenie. Tytułowy rozbudowany utwór swobodnie operuje zmianami nastrojów, od harmonijnego uspokojenia po dionizyjskie szaleństwo.
Eternal Colors i Duo to dwie naprawdę znakomite płyty. Jeżeli na bezludną wyspę mogłabym wybrać tylko jedną z nich, delikatnie zwróciłbym się w stronę Duo. Tym wyznaniem absolutnie nie chcę umniejszać klasy Eternal Colors, a jedynie wskazać moją prywatną faworytkę z tej dwójki. Na Duo zachwyca spokój, świadomość dźwięku i wspaniała kameralna atmosfera. To akustyczny jazz na najwyższym poziomie, który powoduje, że niezagrożone do tej pory The New Tradition Adama Bałdycha i Yarona Hermana doczekało się niebezpiecznego konkurenta atakującego fotel lidera, jeżeli chodzi o format skrzypce-fortepian.
Do Eternal Colors, nawet przy bardzo dużej dozie złej woli, również ciężko się przyczepić. Każdy z muzyków na tej płycie wykonuje swoje zadania absolutnie znakomicie, jednak panowie Kostka i Raczkowski pełnię swojej muzycznej wyobraźni są w stanie zaprezentować w duecie. Tak czy inaczej, zalecam zachowanie daleko posuniętej czujności i śledzenie każdego muzycznego przedsięwzięcia tych dwóch muzyków. Jedno jest pewne, zaskoczą nas oni jeszcze wiele razy, a płytami Duo i Eternal Colors już zapewnili sobie szacunek i sympatię wszystkich miłośników ambitniejszych i nieco mniej oczywistych dźwięków…
autor: Jędrzej Janicki tekst ukazał się w JazzPRESS 07/2018