Płyta tygodnia

Tribal Tech - „X”

Obrazek tytułowy

Parę lat temu straciłem nadzieję na to, że jeden z najważniejszych dla mnie zespołów nagra jeszcze płytę. Muzycy rozjechali się po świecie, ostatnia płyta ukazała się w 2000 roku. Mówiło się o rozpadzie zespołu. Cóż, po 16 latach wspólnej pracy, można mieć się zwyczajnie dosyć - wypalić się w danej konfiguracji. Cieszyłem się tylko, że należę do grona tych, którzy mieli okazję poczuć siłę ich muzyki na żywo (dzięki Peter!).
No cóż legendy odchodzą... do legendy. A to, że Tribal Tech to arcyważna formacja dla rozwoju muzyki fusion nie podlega dyskusji: to kolejny po okresie boomu muzyki Fusion w latach 70-tych zespół wnoszący do splastikowaciałego w późniejszym okresie nurtu nową jakość. Trudno przy tym nie odnosić się przy tym do wielkiego Weather Report ponieważ co najmniej trzech obecnych członków Tribal Tech współpracowało w różnych projektach z Joe Zawinulem czy Wayne Shorterem, a basista Gary Willis jest kolejnym, po Jaco Pastoriusie, wielkim innowatorem gry na gitarze basowej, a zwłaszcza na basie bezprogowym. Krótko pisząc: Tribal Tech to kreatywna kontynuacja post-weatherowskiego grania.
Pierwsze płyty zespołu były poszukiwaniem własnej muzycznej tożsamości i właściwego składu personalnego. Z formacji założonej w 1984 roku przez gitarzystę Scota Hendersona i basistę Gary'ego Willisa w obecnym zespole pozostali tylko oni dwaj. Ale to oni od zawsze stanowili esencję tej formacji.
Ostra jazda bez trzymanki to lata 90-te. Zaczynając od płyty „Tribal Tech” przez „Illicit” - pierwsza płyta nagrana w tym już właściwym składzie - „Face First” aż do mojego ukochanego „Reality Check”. Potem były jeszcze dwie: „Thick„ i „Rocket Science” - płyty nagrane w zupełnie innej niż dotąd konwencji, bardziej na zasadzie wspólnego jamu niż zaaranżowanych kompozycji.
A potem nastąpiła dwunastoletnia cisza.
Mogę się tylko domyślać jakie powody sprawiły, że spółka Henderson / Willis znalazła się w studiu nagraniowym Scotta Kinseya i Kirka Covingtone'a. Ale jakie by nie były to dobrze się stało dla muzyki, że ten kwartet postanowił się skrzyknąć raz jeszcze, bo oprócz solidnej porcji znakomitego fusion mamy szansę na to, że band ruszy w trasę i zawita do Europy.
Wybitny polski hammondzista Wojciech Karolak powiedział kiedyś, że woli słabe solo dobrego muzyka niż dobre solo słabego.
W przypadku płyty Tribal Tech „X” sytuacja jest nieco podobna. Od razu napiszę, że nie jest to słaba płyta dobrych muzyków! Powiedzmy sobie szczerze, zespół nie odkrywa tu ponownie Ameryki (czy w przypadku Amerykanów należałoby napisać Europy). Ale wiadomo, że ponieważ muzykami (nie tylko w znaczeniu: instrumentalistami) są wybitnymi płyta na dzień dobry musi być co najmniej dobra. Na „X” muzycy wracają do porzuconej po płycie „Reality Check” konwencji mniej jammowego, a bardziej zaaranżowanego grania. Szczerze przyznam, że ten powrót jest bliski mojemu sercu, bo takich Tribali lubię najbardziej. Na płycie jest wszystko co należy: charakterystyczna, wypracowana przez lata barwa zespołu, znakomite, o bluesowej nucie sola Scotta Hendersona, przepotężny groove i melodyjne, swingujące improwizacje Gary'ego Willisa, utrzymane w duchu nieodżałowanego Joe Zawinula ale jednak bardzo osobiste brzmienia keyboardów Scotta Kinseya oraz radośnie bezkompromisowe bębnienie Kirka Covingtona. Instrumentaliści zachwycą się niedościgłą wirtuozerią muzyków Tribal Tech, fani różnych gatunków muzyki znajdą w tej płycie coś dla siebie, o ile nie będą szukać brzmień akustycznych, bo tych ani na lekarstwo, za to sporo tu brzmień z wykorzystaniem wsparcia elektroniki. Zresztą pierwsze takty płyty pokazują czego można się po niej spodziewać. Jest JAZZ! I to jaki!!!
Na płycie pojawiają się jeszcze dwa nazwiska: legendarny Mark Varney - jako producent wykonawczy i saksofonista Steve Tavaglione jako... autor wykorzystanych w projekcie zdjęć i ich metamorfoz.
Konkludując „X”: Ci którzy zespół Tribal Tech znają z ich płyt z lat 90-tych wiedzą o co chodzi. W tę płytę wchodzi się wówczas jak w ulubione, wygodne, choć dawno nie noszone buty. Ci, którzy ich takich nie znają lub nie znają ich w ogóle: zanim włączycie tę płytę usiądźcie w domowym zaciszu w wygodnym fotelu, przygaście światło i włączcie... momencik - ZAPNIJCIE PASY BEZPIECZEŃSTWA i dopiero wtedy włączcie tę płytę.
P.S. Tradycyjnie na okładkach płyt Tribal Tech przewijała się dyskusja - a w zasadzie wzajemne złośliwe docinki - Hendersona i Willisa dotycząca marki strun jakich używali (Henderson - D'Addario, Willis - GHS). Były uwagi, że struny tego drugiego nadają się co najwyżej do podwiązywania kwiatków, zrobienia garroty itd. Na okładce „X” została zamieszczona adnotacja: „Although Gary Willis has been using D'Addario strings for nearly ten years, Scott Henderson bought strings directly from Donato D'Addario in 1680.”
I jeszcze: „No organized religion, cult, or sect was used in the making of this album. „
Jak ich nie kochać???

Bardzo, bardzo polecam, Jerzy Szczerbakow
jerzy.szczerbakow[małpa]radiojazz.fm

  1. Mech X
  2. Got Faith 'N Phat
  3. Time Lapse
  4. Anthem
  5. Palm Moon Plaza
  6. Gravity
  7. Working Blue
  8. Ask Me A Question
  9. Let's Get Swung
  10. Corn Butter
    Tribal Tech

    X

    Format: CD

    Wytwórnia: Mascot

    Scott Henderson – g,

    Gary Willis - fretless bass,

    Scott Kinsey – kbd,

    Kirk Covington – dr.

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO