Płyty Recenzja

Avishai Cohen Trio – Shifting Sands

Obrazek tytułowy

(Naïve / Believe, 2022)

Avishai Cohen, jeden z najsłynniejszych współczesnych kontrabasistów, znowu urzekł swoich licznych fanów z całego świata, prezentując w tym roku album Shifting Sands. W skład jego nowego tria weszli Elchin Shirinov – pianista z Azerbejdżanu, który grał już na płytach Cohena Two Roses i Arvoles, oraz Roni Kaspi, 21-letnia izraelska wschodząca gwiazda perkusji.

Roni Kaspi właśnie ukończyła studia w Berklee College of Music, kiedy podczas lockdownu poznała Avishai Cohena, z którym zaczęła występować wirtualnie na Facebooku. Następnie została zaproszona do współpracy na trasach koncertowych Cohena w 2020 roku.

Pierwsze, co zwraca uwagę na nowej płycie, to zaufanie Cohena do jego zespołu, które można poznać po tym, jak często pozostaje on w tle. Solówki artysty prawie zawsze są wykonywane z instrumentem towarzyszącym, a w ogóle jego pierwszą solówkę słyszymy dopiero w trzecim kawałku. Chociaż kontrabas należy do moich ulubionych instrumentów, to mocno skoncentrowane na nim albumy nigdy nie utrzymują się na moich listach do odtwarzania. Shifting Sands taki nie jest. W tej artystycznej skromności i umiejętności pozostawania w cieniu tkwi siła Avishaia Cohena.

Już na otwarciu płyty ujawnia się również siła muzyki tria. W Intertwined, z fortepianowego, świetlistego riffu wyłania się basowa melodia nękana żwawymi, krzyżującymi się rytmami perkusji. Pomiędzy czystym fortepianem, energicznymi uderzeniami bębnów i pulsującym kontrabasem dzieje się magia. Zaraz potem wchodzi mocne, rytmiczne The Window, w którym fortepian i kontrabas grają w idealnej synchronizacji. Po chwilowym roztańczeniu pianista łagodnieje, zwalnia i improwizuje – w sposób niepozbawiony poezji. Następnie perkusja, kontrabas i fortepian łączą swoją energię i powracają do jamu w rytmie 11/16. Moc spotyka się z liryzmem.

Z żywiołowością The Window kontrastuje najdłuższy utwór na płycie, i zarazem mój ulubiony, Dvash. Rozpoczyna się eleganckim basem przywołującym formę fugi i klasycznie brzmiącym fortepianem, który przypomina mi o nokturnach Chopina. Ale żeby było ciekawiej, powagę hymnu niepowstrzymanie zakłócają asymetryczne rytmy Roni Kaspi. Gdzieś w połowie utworu wchodzi solówka naszego basisty, który udowadnia, że skromność i prostota mogą iść w parze z gwiazdorstwem. Utwór tak prosty, jak skomplikowany. Niewątpliwie piękny.

W kompozycji Joy Avishai Cohen sięga po smyczek, ale to perkusistce oddaje pierwszeństwo, jej poszarpana, polirytmiczna gra rozkwita w miarę postępu utworu, zanim zostanie zastąpiona popisem Shirinova. Bardzo synkopowany, brzmiący trochę folkowo charakter utworu świetnie odzwierciedla jego tytuł. Ubrana w nostalgiczne kolory melodia Below ma w sobie wielką głębię przejawiającą się w rozmowie fortepianu z kontrabasem. Tło nadaje pulsująca, dyskretna perkusja. Szkoda, że trwa to tak krótko.

W tytułowym utworze Avishai improwizuje z delikatnością graniczącą z romantyzmem. Jest zarazem subtelny i przenikliwy. Szybko wpadający w ucho riff zadomawia się w sercu słuchacza już na stałe. W Cha Cha Rom artyści wracają do bardziej synkopowanego tempa, a Avishai do smyczka, który nadaje niepowtarzalnego charakteru kompozycji. Nie mam pojęcia, co oznacza tytuł, ale wiem, że utwór nie ma nic wspólnego z cza-czą, muzyką latynoską czy romską. Słychać tu za to wpływy muzyki bliskowschodniej w stylu Ibrahima Maaloufa, głównie za sprawą rytmu. Muzyka zachęca do tańca od pierwszych taktów. Tym razem rytm nabija nie Kaspi (chociaż ta też jest oczywiście obecna), a Shirinov. Prawdziwa rytmiczna i melodyjna uczta.

Hitragut to kolejny niejednoznaczny utwór. Mamy tu liryzm, ale powściągliwa gra pianisty jest z drugiej strony pełna energii. To bardzo spokojna i leniwa ballada, a mimo to optymistyczna i pełna słońca. Porównałabym ją do gorącej, sierpniowej nocy, podczas której słucham tej muzyki. Jej przeciwieństwem jest następny utwór, rwący niczym zimny, szybki, górski potok. Video Game jest dowodem na to, że jedyna rzecz, której nigdy nie brakuje u Avishaia Cohena, to energia, rozpęd. Utwór był singlem zapowiadającym i promującym album Shifting Sands i uważam, że był to wybór jak najbardziej uzasadniony, bo czuć tu jak nigdzie, że Cohen, Shirinov i Kaspi są w swoim żywiole i brzmią razem naprawdę imponująco. Album zamyka nostalgiczna Kinderblock, kompozycja, która powoduje, że jeszcze zanim się pożegnamy z płytą, już za nią tęsknimy.

Imponujące, jak wiele mistrzostwa otrzymujemy za sprawą stosunkowo niewielkiej liczby nut. Wielka kreatywność, talent i technika też z pewnością przyczyniły się do sukcesu Shifting Sands. Język muzyczny, którym posługuje się trio, jest wymowny i dobrze ugruntowany (czyste linie melodyczne, różnorodne rytmy, precyzyjny groove), co świadczy o wysokim profesjonalizmie muzyków. Jednocześnie ich organiczny sposób ekspresji trafia prosto w serce. Cohen i jego ekipa prezentują czystą i wyrazistą muzykę, która jest piękna w swojej prostocie. Kompozycje są doskonale wyważone, a zarazem posiadają wielki emocjonalny ładunek, co nadaje temu niesamowitemu albumowi prawdziwą głębię.

Linda Jakubowska

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO