Płyty Recenzja

Delfeayo Marsalis & Uptown Jazz Orchestra – Jazz Party

Obrazek tytułowy

Delfeayo Marsalis & Uptown Jazz Orchestra – Jazz Party

Troubadour Jass, 2020

Amerykański puzonista Delfeayo Marsalis i jego Uptown Jazz Orchestra to współczesny symbol dawnego Nowego Orleanu. Zespół powstały w 2008 roku, stworzony z muzyków różnych pokoleń, w dużej części uczniów dobrych szkół muzycznych, stawia sobie za cel zachowanie jazzowych tradycji Nowego Orleanu oraz poszerzanie kręgu publiczności słuchającej jazzu. Wykonuje dawne i współczesne kompozycje jazzowe i bluesowe, skupiając się na energii, improwizacji i zapewnieniu twórczej swobody zarówno muzykom, jak i świadkom tych muzycznych wydarzeń. Przy tym wszystkim nie można jednak pominąć faktu, że Delfeayo Marsalis jest członkiem jeżeli nie „królewskiej”, to przynajmniej „książęcej” jazzowej rodziny Marsalisów.

Szybka, energetyczna, pierwotna w swoim brzmieniu płyta. Dużo się dzieje, niektórzy słuchacze mogą odnieść wrażenie, że ta muzyka tworzy coś na kształt chaosu. W tej orkiestrze każdy muzyk prezentuje, co mu w duszy gra. Tu nie ma miejsca na podział na sekcje, na staranną aranżację – to zbiorowa improwizacja i radość z wspólnego grania. Jest w tym klimat starych orkiestr marszowych, jest też dobrze słyszalny klimat nabożeństw w kościołach baptystów i towarzyszącej im muzyki gospel, nabożeństw, podczas których każdy może skomentować czyjeś słowa, zapytać, wypowiedzieć się. I to właśnie się dzieje na tej płycie.

Za wyjątkiem zaskakująco nowoczesnego Dr. Hardgroove taka jest cała ta płyta. Ma ona swoje charakterystyczne brzmienie – „blacha” brzmi metalicznie, jasno i ostro. „Drewno” ma trochę bardziej chropawy, matowy odcień. Nietypowe jest to, że dużo partii solowych wykonywanych jest przez instrumenty w większości drugoplanowe – puzony, klarnety, saksofony barytonowe. Dominują bardziej chropawe i ciemniejsze brzmienia związane z pewną prymitywnością starych instrumentów i dawnej, mniej akademickiej techniki grania. Ta płyta jest niewątpliwie intensywna. Jeżeli ktoś może sobie pozwolić na skupienie uwagi na słuchaniu, chce w sobie poczuć pierwotną energię i radość, to powinien tej płyty posłuchać.

Autor - Jacek Yatzek Piotrowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO