Płyty Recenzja

Gonzalo Rubalcaba, Ron Carter, Jack DeJohnette – Skyline

Obrazek tytułowy

5 Passion Records, 2021

Do nagrania swojego najnowszego albumu Gonzalo Rubalcaba, kubański pianista zamieszkujący aktualnie w Miami, zaprosił parę mentorów, którzy na początku lat 90. przyczynili się do jego mocnego startu na jazzowej scenie. Potem drogi artystyczne Rubalcaby z drogami Rona Cartera i Jacka DeJohnette’a nie splatały się ani w studiu, ani na koncertach. Jednakże odczuwał on nieodpartą potrzebę ponownej wymiany muzycznych myśli ze starszymi kolegami, którzy ciepło przyjęli zaproszenie na niniejszą sesję. Ani Cartera, ani DeJohnette’a przedstawiać nie trzeba, bo to niekwestionowani wirtuozi kontrabasu i perkusji o olbrzymim dorobku i doświadczeniu. Zresztą niniejsza płyta jest przez nich obu współsygnowana.

Na początku swej kariery Rubalcaba miał tendencję do popisywania się nieprzeciętną techniką pianistyczną, jaką zdobył w klasycznym konserwatorium. Z czasem zaczął stawiać większy nacisk na aspekty estetyczne gry, dobierając wyszukane harmonie i wyraźnie rozrzedzając fakturę brzmieniową. To ciekawe, że pianista nieustannie zmieniał składy akompaniujących mu sekcji rytmicznych, choć zawsze byli w nich renomowani muzycy. Reprezentując od lat jazzową i latynoską superligę, Rubalcaba legitymuje się pokaźnym dorobkiem w postaci ponad trzydziestu albumów autorskich, z których wiele zyskało nominacje, a dwa zdobyły Grammy Awards, nie wspominając o innych nagrodach.

Pierwsze takty niniejszej płyty zaskakują grą pełną zrelaksowania i transparencji. W tak fantastycznie zgranym triu trudno nawet wskazać, czyją przede wszystkim stało się to zasługą, bo w grupie nie ma zdefiniowanego lidera. Wydaje się jednak, że najistotniejszą rolę odgrywa tu Carter. To brzmienie jego kontrabasu, pełne elegancji, unikalnie przeciągłe, mięsiste i rytmiczne nadaje żywotnego pulsu całości. Natomiast DeJohnette imponuje tym, że w każdym z utworów trafnie i dyskretnie układa rytmy o rozmaitych symetriach, akcentacjach i fakturach, a wszystkie one pozostają wzorcowo rozswingowane.

W repertuarze albumu znalazły się po dwie kompozycje każdego z członków tria, dwie z bogatej tradycji latynoskiej oraz wspólny utwór RonJackRuba będący spontanicznie powstałym, zamaszystym bluesem, podobno zarejestrowanym przez inżyniera sesji bez wiedzy muzyków. Latynoskich akcentów jest relatywnie mało. Album otwiera kompozycja Miguela Matamorosa Lagrimas Negras utrzymana w formie kołyszącego son. W trakcie rozwoju akcji utworu dramaturgia narasta i Rubalcaba kończy swą potoczystą wypowiedź serią klasterów à la Don Pullen.

Drugi tradycyjny temat José Antonia Méndeza Novia Mia został potraktowany solo na fortepianie z adekwatną dawką melancholii. Trzecim wyraźnym akcentem latynoskim jest porywająca interpretacja tematu Rubalcaby Siempre Maria. Charakter pozostałych utworów utrzymano w bardziej jazzowej formie. Mamy więc wykwintny walc angielski Quite Place, balladę Silver Hollow, abstrakcyjne Gypsy i Ahmad the Terrible oraz rozswingowany Promenade.

Niekwestionowane walory artystyczne albumu Skyline uzupełnia doskonała jakość techniczna nagrania.

Cezary Gumiński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO