Płyty Recenzja

Krzesimir Dębski & Tadeusz Sudnik – Borello

Obrazek tytułowy

(Audio Cave, 2023)

Artystyczne spotkania Krzesimira Dębskiego i Tadeusza Sudnika to rzecz nienowa. Ich współpraca rozpoczęła się już w latach 80. ubiegłego wieku przy okazji nagrań formacji String Connection. Potem były jeszcze inne składy, aż wreszcie muzycy postanowili zagrać w duecie. Kilka lat temu koncertowali jako String Engine, aby wreszcie zarejestrować album Borello. Płyta powstała w lipcu 2021 roku w Teatrze Cinema, w leżących u podnóża Karkonoszy Michałowicach.

Muzykę na Borello, jak twierdzą sami artyści, można nazwać formą „udoskonalonej” improwizacji. Na czym to udoskonalenie polega – nie wiem, bo jeśli to muzyka nie do końca improwizowana, to nie nazwałbym tego udoskonaleniem, lecz ograniczeniem improwizacji. Ale może w tym określeniu chodzi o coś zupełnie innego.

Zarówno Dębski, jak i Sudnik to niezwykle ważne postacie w historii polskiej muzyki XX-wiecznej – jazzowej, eksperymentalnej, współczesnej. Na wspólnej płycie prezentują to, za co od dawna ich cenimy – niezwykle swobodne, ale jednocześnie precyzyjne dźwięki skrzypiec oraz elektroniki. Słyszymy, jak muzycy dobrze się rozumieją i inspirują się wzajemnie. Jak czerpią radość ze wspólnego grania. Kolejne utwory na płycie różnią się klimatem oraz aranżacjami – Krzesimir Dębski poza skrzypcami udziela się także na instrumentach klawiszowych. W utworze Borro (dla Tomasza) na słuchaczy czeka niespodzianka – kilka fraz trąbki Tomasza Stańki, które zarejestrował Tadeusz Sudnik podczas ich ostatniej rozmowy telefonicznej.

Tytuł Borello to chyba rodzaj żartu, który zostaje wytłumaczony przez cytat z Boléra Ravela w pierwszym utworze na płycie. Wydawałoby się, że wszystko się tu zgadza. Świetni artyści, smaczek w postaci dźwięków Stańki, czytelne, nasycone humorem, puszczenie oka do słuchaczy – a jednak, przynajmniej w moim przypadku, album nie zachwyca. Może inaczej bym na niego spojrzał, gdyby okazało się, że są to nagrania odnalezione na zaginionej taśmie sprzed trzydziestu lat. Jednak jak na materiał z drugiej dekady XXI wieku płyta brzmi dosyć archaicznie. Podobne wrażenia miałem, słuchając recenzowanej kilka miesięcy temu płyty Triangle tria Sudnik / Majchrzak / Czajkowska (recenzja – JazzPRESS nr 7-8/2023). Oczywiście własny styl i konsekwencja w działaniu to rzeczy nie do przecenienia i prawdopodobnie inaczej odebrałbym tę muzykę na żywo, ale nagrania z płyty nie wzbudziły mojego entuzjazmu. Być może to kwestia nieprzekonującej mnie do końca produkcji? Z pewnością warto sprawdzić to samemu– niezależnieod finalnej oceny nie będzie to stracony czas.

Piotr Rytowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO