Płyty Recenzja

Kuba Raczyński – My Music

Obrazek tytułowy

Soliton, 2021

Patrząc na okładkę My Music Kuby Raczyńskiego (którego kojarzę z kręgu muzyków Varius Manx – wiadomo, nie samym jazzem człowiek żyje…), w trzewiach czułem, że będzie bardziej „smooth”. I nie pomyliłem się, choć temat ten zasługuje na rozwinięcie. A że potrafię – co po wielokroć na łamach niniejszego periodyku udowadniałem (a przynajmniej próbowałem) – docenić właściwie pojmowany smooth jazz, czy jego elementy w większej muzycznej całości, to ochoczo przechodzę do omówienia.

My Music to muzyka bardzo dobra – wręcz najprzyjemniejsza, jaką słyszałem od dłuższego czasu. Czy odkrywcza? Niekoniecznie. Czy rewolucyjna? Nie bardzo. Czy zaskakująca? W pewnym sensie. Zaskakuje jakością produkcji, angażującą dramaturgią, ale przede wszystkim polotem kompozycji. Tego się doskonale słucha, to się długo po wysłuchaniu nuci, do tego się chętnie wraca. Smakując tak zawartość tej płyty, wróciłem pamięcią do czasów, gdy zatracałem się chociażby w melodyjnych, saksofonowych dokonaniach Michała Urbaniaka, propozycjach Krzysztofa Ścierańskiego, Jarosława Śmietany, Macieja Sikały (na omawianej tu pozycji występuje jako gość). I tęskno mi było do takiej dbałości o melodię, o walor rozrywkowy czy wręcz popowo wzruszający element w jazzie. Tutaj dostałem to, com chciał, z nawiązką.

Wspomniany przeze mnie pierwiastek „smooth” nie wyklucza bynajmniej wiarygodnego jazzu. Jest tu miejscami naprawdę rasowo jazzowo (Polarowy Bluz, Quyawiaq, Odbicie), a do ulubionych moich momentów zaliczam udane – nieprzekombinowane, a wystarczająco drapieżne, partie solowe fortepianu (Rafał Stępień), jakże uszlachetniające wtrącenia akordeonu (Krzysztof Raczyński), no i oczywiście dźwięki wyluzowanego, rzekłbym, soulowego saksofonu (lider). Dla zwolenników wokalu pojawia się i zgrabna piosenka w rytmie bossa novy (Loving You), do której tekst napisała żona Raczyńskiego – Monika Kuszyńska (niegdysiejszy głos Variusów). Do przebojów tej płyty należy niewątpliwie ultranośna Rodzina (temat trochę w klimacie niektórych fragmentów Horse & Power Pink Freudów) i otwierający album dziarski Serwus.

Naprawdę cieszę się, gdy na rodzimym poletku powieje takim jazzem, który niesie pozytywne wibracje i stanowi otwarte, przyjacielskie zaproszenie do zgłębiania tego gatunku. Ja dzięki My Music przypomniałem sobie parametry, które w jazzie szczególnie cenię, a które nie tak często mam szansę opisywać. Okazuje się, że My Music Raczyńskiego to również „moja muzyka”.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO