Płyty Recenzja

Leszek Żądło & Joachim Mencel – Cosmic Silence

Obrazek tytułowy

(Elektra / Mazowiecki Instytut Kultury, 2022)

Płyta Cosmic Silence duetu Leszek Żądło i Joachim Mencel jest wydanym na winylu zapisem koncertu z 6 grudnia 2021 roku, który miał miejsce w Mazowieckim Instytucie Kultury w Warszawie. Bohaterowie tego nagrania są pewnie czytelnikom JazzPRESSu dobrze znani.

Leszek Żądło już we wczesnych latach sześćdziesiątych studiował na kierunkach muzycznych i koncertował jako saksofonista. Zauważony przez muzyków austriackiego zespołu Storyville Jazz Band został zaproszony do Wiednia. I tam, już w 1967 roku, na konkursie jazzowym, którego jurorem był Duke Ellington, otrzymał nagrodę jako solista. Otworzyło mu to drogę do studiów w Grazie. Później został muzykiem wiedeńskiego big-bandu radia i telewizji (ORF) i równolegle założył The Leszek Żądło Ensemble, z którym nagrał swoją pierwszą płytę Inner Silence. Od tamtego czasu pozostaje czynnym muzykiem i pedagogiem działającym w niemieckim środowisku jazzowym. Wśród muzyków, z którymi współpracował Żądło, byli m.in. Dexter Gordon, Elvin Jones, Biréli Lagrène, Rashied Ali, Joe Lovano, Albert Mangelsdorff, Joachim Kühn, Friedrich Gulda i George Russell.

Przez całe lata siedemdziesiąte był też gościem w Polsce, jednak kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego zdecydowanie opowiedział się po stronie opozycji, w oczywisty sposób wjazd do kraju został mu uniemożliwiony na całą dekadę. O specyfice polskiej polityki, jakże na szczęście różnej od putinowskiej, mówi fakt, że w latach osiemdziesiątych ukazała się także w Polsce płyta Polski Jazz Ensemble zespołu Leszka Żądły, Janusza Stefańskiego, Adzika Sendeckiego i Bronisława Suchanka, z której dochód przeznaczony był na pomoc… prześladowanym opozycjonistom w Polsce.

Joachim Mencel jest cenionym pianistą i pedagogiem, który od kilku lat z niezwykłym powodzeniem wprowadza do jazzowego instrumentarium lirę korbową. Zazwyczaj, zarówno podczas koncertów, jak i nagrań, jego zasadniczym instrumentem pozostawał fortepian, a lira korbowa pojawiała się jedynie w niektórych utworach. Na płycie Cosmic Silence Joachim Mencel gra wyłącznie na niej. Tak mówił na o tym instrumencie w JazzPRESSie (nr 10/2018):

„Na lirze wydobywam dźwięk za pomocą klawiatury, a jeśli wcisnę mocniej klawisz, to mam dźwięk wyższy, jeśli słabiej – niższy, czyli ta relacja jest podobna, z tym że na skrzypcach strunę dociskam do gryfu, a tu klawisz pozostaje w powietrzu. Jest to wyzwanie, bo muszę kontrolować każdy dźwięk, jego wysokość, na słuch. Muszę dokładne siebie słyszeć, bo nie mogę bazować na manualnej pamięci. (…) Jest to (…) instrument, którego cała idea polega na tym, że smyczkiem jest koło. Kiedy gram – dźwięk się nie kończy. Mogę grać jeden dźwięk przez godzinę kręcąc korbą, i taki jest jeden z unikalnych aspektów liry. Nie ma drugiego takiego instrumentu, który to wykorzystuje. Następna rzecz, której nie ma nigdzie poza lirą, to struny rytmiczne, zwane „trumpets” albo „psy”, od psa, który szczeka. To jest ruchomy mostek, który szarpnięty mocniej uruchamia się i drży, a my słyszymy ten dźwięk jako rytmiczne „szczeknięcie”. W środku są dwie struny melodyczne. Klawiatura jest ułożona według dwunastu dźwięków, ale każdy z tych dźwięków można modulować wyżej albo niżej. W arabskich skalach różne dźwięki określane są w sposób procentowy, w muzyce polskiej takich oznaczeń nie ma, jeszcze tego nikt nie opisał, to jest biała plama. Wiemy tylko z tradycyjnej praktyki wykonawczej, że mamy bogatą skalowość. Ja mogę na lirze to pokazywać poprzez regulowanie wysokości dźwięku naciskiem”.

Po wielu latach systematycznej pracy muzyk uzyskał pełną kontrolę nad instrumentem i dzięki temu, oraz uczestnictwu tak wybitnego saksofonisty, jak Leszek Żądło, otrzymaliśmy niezwykłąmuzykę. Niezwykłą pod względem swojej unikalności, ale także w rozumienia wyjątkowego piękna. Przyznam, że dawno nie słyszałem tak urzekającej płyty. Po pierwszym jej wysłuchaniu na potrzeby tej recenzji odtworzyłem ją jeszcze raz, a potem jeszcze kolejny…

Tytuł albumu jest nieprzypadkowy. Drugi wyraz nawiązuje do wydanego niemal pół wieku temu pierwszego albumu pod nazwiskiem saksofonisty. Jeśli chodzi o „cosmic”, na podstawie tytułów utworów zamieszczonych na okładce oraz tabelarycznego odniesienia do nich częstotliwości, oktaw i tonacji możemy zorientować się, że mamy tu odwołanie do, nazwijmy to, „teorii” niejakiego Hansa Cousto, tzw. kosmicznej oktawy. Oto wartości z tabeli z okładki płyty.

obraz_2023-04-26_182722786.png

Abstrahując od, znowu w cudzysłowie, „założeń” Cousto (ale proszę nie powtarzać tego głośno, nie wiemy przecież, czy przypadkiem ktoś nie traktuje tego poważnie),nie da się zaprzeczyć, że dźwięki, których można posłuchać, wraz przypisanymi im ezoterycznymi opisami, w internecie, działają kojąco. I te właśnie konkretne dźwięki są punktami wyjścia poszczególnych utworów, a przy tym podstawą inwencji obydwu twórców. Słuchając tej płyty, udajemy się dzięki nim w wyciszającą wędrówkę po różnorodnych rytmach, spokojnych i urokliwych melodiach, współbrzmieniach, wzajemnych poszukiwaniach i – jakw tytule całego nagrania – ciszy.

Sam pomysł takiego klimatu nieco przypomina kilka wybranych utworów z pamiętnego albumu Dis (co po norwesku znaczy „mgła”) także duetu – Jana Garbarka i Ralpha Townera. Tam słychać niezwykłą, ale odpowiadająca zaledwie za dźwięki burdonowe, harfę wiatrową. Muzyka polskiego duetu jest o wiele bogatsza i ciekawsza. Z pełnym przekonaniem zachęcam do jej posłuchania i cieszę się, że co jakiś czas obydwaj muzycy z tym repertuarem pojawiają się jeszcze na sporadycznych koncertach. Bez wątpienia wartona takie wybrać.

Cezary Ścibiorski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO