Płyty Recenzja

Miłosz Oleniecki Trio – Songs for A

Obrazek tytułowy

Soltan Art Group, 2021

Miłosz Oleniecki wraz z kompanami – Pawłem Zwierzyńskim-Piórem na kontrabasie i Rafałem Dutkiewiczem na perkusji – przedstawiając płytę zatytułowaną Music for A, już na wstępie z lekka ogranicza nam pole do interpretacji: do czego referuje owo „A”. Jak przeczytałem, chodzi o imię żony lidera, ale i dźwięk „A” – ponoć nadmiernie bagatelizowany, choć nie zgodziliby się z tym chociażby ogniskowi gitarzyści grający Morskie opowieści. Ja w ramach tej literkowej zabawy dorzuciłbym swoje trzy grosze i postawił tezę, że rozwinięciem pierwszej litery alfabetu w tym przypadku mogłoby być „Avishai” lub „Armando”. Dlaczego? Możecie się Państwo domyślić.

Nie dziwią bynajmniej te tropy, inspiracje, śmiałe zerknięcia w stronę twórczości nieodżałowanego Armando Corei (czyli Chicka), czy święcącego tryumfy Avishaia Cohena (kontrabasisty), wszak formuła fortepian-kontrabas-perkusja ma swój współczesny kanon. Po wielokroć na łamach niniejszego periodyku zwracałem uwagę, że nader trudno przebić się wielu składom przez pewne stylistyczne klisze, lecz samo równanie do góry na drodze do rozwoju i poszukiwania własnego soundu nie jest i nie powinno być zarzutem per se. Nie stawiam więc i ja zarzutów polskiej, młodej drużynie, która na płaszczyźnie siedmiu kompozycji udowadnia wprawdzie swój wykonawczy kunszt, jednak nie dąży (chyba) do istotnego odróżnienia się od projektów tworzonych w tej samej, mainstreamowo wypróbowanej konwencji.

Wyraźnie odznaczający się jest „otwieracz” Sawa Blues i dynamiczny Forbit, w których wspomniane wyżej inspiracje – na płaszczyźnie melodii i rytmiki, są dla mnie wyjątkowo czytelne. Pozostała zawartość krążka nie jest bynajmniej muzakiem czy zawartością, która zasługuje na litościwe pominięcie. To solidne, precyzyjne granie, w którym słychać przywiązanie do tradycji i satysfakcję czerpaną z eksplorowania tajników jazzowych rytmów i harmonii. Gdzieniegdzie słychać tu tęskną nutę muzyki ludowej, co przywodzi na myśl kolejne skojarzenia, ale nie bawmy się już w detektywów – wszystko „siedzi” na swoim miejscu w rozgrzanym, choć studzonym dla stylistycznej wykwintności, dźwiękowym tyglu.

Całość brzmi niemal analogowo ciepło, co ułatwia odprężanie się we wszelkiej formie, na czym to zleciało mi 40 albumowych minut. Nie jest to może waga Music for K, ale rzetelności i ambicji tej muzyce na pewno nie można odmówić.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO