Płyty Recenzja

Obfitość pozytywnej energii

Obrazek tytułowy

Perkusista Ernesto Cervini jest wyjątkowo aktywnym muzykiem. Lata spędzone w Nowym Jorku i bogactwo sceny Toronto, gdzie obecnie mieszka, dały mu możliwość gry z wieloma interesującymi wykonawcami. Trudno wymienić wszystkie formacje, w które jest zaangażowany, sam lideruje kwartetowi, sekstetowi i kilku składom trzyosobowym. Ostatnie autorskie produkcje powiększają jego dorobek w cenionej nowojorskiej wytwórni Anzic już do sześciu pozycji.

Ernesto Cervini's Turboprop – Abundance Anzic Records, 2018

Album Abundance zawiera szczególne przesłanie. Cervini – lider formacji Turboprop, w tekście towarzyszącym wydawnictwu przyznał: „Jestem wdzięczny za obfitość dobra jakie jest na świecie, to zaszczyt doświadczać go na co dzień”. „Obfitość” znajduje się w tytule płyty i obok kontekstu powyższego wyznania odnosi się też do bogactwa dźwięków tej produkcji. To trzeci krążek w dyskografii sekstetu, który od wydanego w 2015 roku debiutu Turboprop tworzą: Tara Davidson (saksofon altowy i sopranowy, flet), Joel Frahm (saksofon tenorowy), William Carn (puzon), Adrean Farrugia (fortepian), Dan Loomis (kontrabas) i Ernesto Cervini (perkusja).

Album wypełniają zarówno interpretacje standardów jazzowych, jak i własny materiał. Rozpoczynający go utwór The Queen, napisany przez Davidson, to mocne otwarcie, zwiastujące energię i pozytywny nastrój. Trzy kolejne pozycje: Tadd’s Delight Tadda Damerona, My Shining Hour Harolda Arlena oraz Smile Charliego Chaplina, zdecydowanie zwalniają tempo. Świetnie wpisują się w optymistyczny przekaz Abundance – każda z kompozycji ma radosny wydźwięk, brzmiąc tym lepiej, gdy aranżuje się je na większą ilość instrumentów.

Ten klimat kontynuuje The Abundance Overture Loomisa, z ciekawie konstruowanym rytmem. Druga, żywiołowa część The Ten Thousand Things Farrugii nawiązuje do energetycznego początku płyty, ostatnie utwory zaś, znów nieco spokojniejsze, napisał Cervini, opatrując osobistymi dedykacjami: Gramps – pamięci zmarłego dziadka, a Song For Cito – legendarnego trenera lokalnej drużyny baseballa Cito Gastona.

Trzy lata wspólnej gry przełożyło się na bezbłędne zrozumienie wewnątrz kolektywu. Do tego udział wszystkich jego członków w procesie kompozytorskim sprzyjał ich zaangażowaniu w kreację brzmienia. Abundance jest dzięki temu bardzo równą produkcją, dającą solidną dawkę pozytywnej energii i gry na wysokim poziomie.

Tetrahedron.jpg

Ernesto Cervini – Tetrahedron Anzic Records, 2020

Surowe, gitarowe solo otwierającego Tetrahedron standardu Softly, As In A Morning Sunrise wyraźnie kontrastuje z bogactwem dźwięków Abundance. Trudno też rozpoznać w nim echa napisanego przez Sigmunda Romberga i Oscara Hammersteina oryginału. Gdy po chwili przyłącza się sekcja rytmiczna z saksofonem, interpretacja nie zatraca enigmatyczności, eksplorując mroczniejsze rejony muzyki. To zupełnie inne oblicze Ernesto Cerviniego.

Prowadzona przez niego formacja początkowo miała charakter pozbawionego instrumentu harmonicznego tria z kubańskim saksofonistą altowym Luisem Denizem oraz basistą z Kanady Richem Brownem, z czasem jednak lider zapragnął rozbudować tą formułę. Zdecydował się na kwartet, do którego zaprosił amerykańskiego gitarzystę Nira Feldera. Deniz i Brown, podobnie jak Cervini, mieszkają w Toronto, gdzie są aktywnymi członkami tamtejszej sceny – zważywszy na intensywną działalność perkusisty, nic dziwnego, że w końcu trafili do jego składu. Z Felderem lider zna się natomiast z czasów, kiedy rezydował w Nowym Jorku. Mimo, że ścieżki karier obu muzyków rozeszły się, to pozostawali w kontakcie, by kiedyś znowu połączyć siły. Najwyraźniej warto było czekać, gdyż elektryczne brzmienie gitary Amerykanina okazało się kluczowe dla tego projektu.

Na repertuar albumu składa się osiem kompozycji. Podobnie jak na w przypadku Abundance, obok standardów jazzowych (poza wspomnianym Softly, As In A Morning Sunrise, sięgnięto po Summit Song Bunky Greena oraz Angelicus Vince’a Mendozy), znalazła się też twórczość własna; cztery utwory lidera i jeden Browna – Forward Motion. Utwory Cerviniego tradycyjnie mają indywidualne dedykacje: The Sneaky Two odnosi do wspomnień podróży nowojorskim metrem, Boo Radley przywołuje postać z powieści Zabić drozda, Stro jest zaś kolejnym hołdem złożonym lokalnej gwieździe baseballowej – tym razem miotaczowi Marcusowi Stromanowi.

Ernesto Cervini, przy okazji wydania Abundance, dziękował za dobro, jakie otacza go na co dzień. Z pewnością słuchacze mogą być mu wdzięczni za obfitość nagrań, w których uczestniczy. Myślę jednak, że w czasach, gdy wydawanie muzyki stało się łatwiejsze, ilość zwykle nie robi już wrażenia. Inaczej, kiedy następujące po sobie produkcje okazują się zarówno różnorodne, jak i jakościowe, wtedy trudno nie docenić osiągnięć artysty. Tak jest właśnie w przypadku perkusisty z Toronto. Na pewno warto śledzić jego kolejne wcielenia.

Autor: Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO