Płyty Recenzja

Piotr Schmidt Quartet – Saxesful vol. II

Obrazek tytułowy

SJ Records, 2021

Saxesful kojarzy mi się wyjątkowo dobrze – płyta wpadła w moje ręce w październiku 2018 roku. To był wyjątkowo ciepły miesiąc, jak zresztą cała jesień wtedy i generalnie jakiś taki fajny czas w moim życiu. Zatem gdy tylko zobaczyłem okładkę Saxesful vol. II, miłe wspomnienia odżyły, tym bardziej, że okładka ma wyraźnie wczesnojesienny akcent (szatę graficzną części pierwszej ze względu na szacunek do trębacza przemilczę).

Saxesful vol. II zawiera materiał, który został zarejestrowany podczas sesji do „jedynki”, a zatem kwartetowi Schmidta towarzyszą ci sami jazzmani, zarówno jeśli chodzi o kwartet, jak i o saksofonistów (Ptaszyn, Namysłowski, Sikała, Miśkiewicz, Wendt, Piotrowski), z małym tylko wyjątkiem – ze składu wyleciał Piotr Baron. Dlaczego? Ano powiedzmy, że między panami jazzmanami chemia się skończyła. Schmidt miał zatem do wyboru trzy opcje: wydać całość od razu w postaci podwójnego albumu, wydać drugą część po upływie jakiegoś czasu lub nie wydawać w ogóle. Jak wiadomo, skorzystał z opcji drugiej.

Widzę w tym albumie przede wszystkim realizację potrzeby samego Schmidta i fakt, że ta płyta się ukazała, robi różnicę jedynie jemu samemu – słuchacz nie padnie po odsłuchu na kolana, wielkiego echa na poletku jazzowym też raczej nie ma co oczekiwać. Prawdę mówiąc, gdyby Schmidt skorzystał z opcji trzeciej, nikt by o to kopii nie kruszył. Wydaje mi się, że trębacz ma zresztą tego świadomość i nie wydał tej płyty dla sławy, ale z potrzeby serca (jakkolwiek górnolotnie to brzmi) – w hołdzie dla niesamowitych saksofonistów polskiego jazzu i zmarłego niedawno ojca – prof. Andrzeja Schmidta, wybitego historyka jazzu.

Ale żeby nie było: „dwójeczka” to kawał solidnego jazzu, odświeżone i uwspółcześnione standardy, których przyjemnie się słucha niejako „przy okazji” – w moim przypadku taką okazją jest klepanie w klawiaturę czy lektura Królestwa Szczepana Twardocha. Są momenty, na których można zawiesić ucho – za taki uważam chociażby Caravan z mocnym kontrabasowym otwarciem i soundem trąbki à la Stańko czy Footprints, któremu Namysłowski nadał ludowy sznyt. Ale tak naprawdę niewątpliwą wartością tego albumu (podobnie jak pierwszego) nie są konkretne kompozycje, ale sam fakt, że goszczą na nim tuzy polskiego saksofonu – młodsi i trochę starsi wyjadacze gwarantujący wysoki poziom. Takimi pewniakami są również Niedziela, Garbowski, Gradziuk z kwartetu Schmidta (to niestety chyba ostatnia płyta w tej konstelacji), jak w końcu i on sam (last but not least). Przy okazji pierwszej części Saxesful postawiłem tezę, że album może zyskać na wartości za lat kilkanaście (zegar czasu bije niestety każdemu równo). Po wydaniu części drugiej obstaję przy tej tezie.

Michał Dybaczewski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO