Płyty Recenzja

Tomasz Jagoda – Illusions

Obrazek tytułowy

(Tomasz Jagoda, 2021)

Swego czasu Kazik wyśpiewywał: „jedni mówią, że PRL była cool, a drudzy, że nie, jedni powiedzą, że Boga nie ma – a drudzy mówią, że jest”. Niniejszy tekst nie jest ani o twórczości moim zdaniem najmocniejszego polskiego rockowego tekściarza, ani tym bardziej nie stanowi próby rozstrzygnięcia tak poważnych kwestii, jak te wyrażone w przytoczonym cytacie. Wydaje się jednak, że tak skrajne rozwarstwienie opinii na dany temat dotknąć może również płyty Illusions saksofonisty Tomasza Jagody. Jedni powiedzą, że to nagranie jest nudne i przewidywalne, a drudzy, że skromne i przemyślane. Jak to często w życiu miewam,w tym sporze znajdowałbym się dokładnie pomiędzy tymi dwoma zwaśnionymi frakcjami.

Do nagrania swojej debiutanckiej płyty Jagoda zaprosił pianistkę Aleksandrę Mularczyk, perkusistę Jakuba Grzywacza i najbardziej chyba w tym towarzystwie rozpoznawalnego kontrabasistę Macieja Sadowskiego. Lider okazuje się liderem z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko takim „na papierze”, gdyż moim zdaniem to właśnie sposób frazowania Jagody jest najmocniejszym punktem płyty. Jest ono bardzo stonowane, niejako schowane za innymi instrumentami – przy pierwszym odsłuchu płyty może wręcz trochę zginąć w odbiorze! Przyciemniona barwa wydobywanych przez Jagodę dźwięków to świetne dopełnienie dość gęstej, acz nieprzeładowanej pracy sekcji rytmicznej.

Bardzo ciekawie, jeżeli chodzi o tworzone podkłady, prezentuje się również gra Mularczyk. Być może nieco więcej lekkości w partiach solowych fortepianu sprawiłoby, że płyta stałaby się bardziej zauważalna (choć określenie to nieco komicznie brzmi w przypadku albumów muzycznych). Szczególnie ujmuje mnie swoiste „falowanie” kompozycji Nothing Inside. Doskonale współbrzmią w niej fortepianowe akordy z pojedynczymi dźwiękami kontrabasu i chwytliwie poprowadzoną przez saksofon melodią.

Nie jest jednak tak, że Illusions jest nagraniem kompletnym, pozbawionym większych mankamentów. Wszak stworzenie spójnej, zwartej i niewątpliwie przemyślanej przestrzeni muzycznej (co kwartetowi udało się osiągnąć w naprawdę świetnym stylu) to trochę za mało, by płytę oceniać jako wyróżniającą się. Mam niedoparte wrażenie, że oto do czynienia mamy z fundowaniem swego rodzaju podwalin muzycznych, na podstawie których Jagoda i jego zespół w przyszłości stworzyć mogą nagrania wyjątkowe. Wymaga to jednak nie tyle rozwinięcia już wypracowanego sposobu komunikacji artystycznej, co raczej poszerzenia go o pewne dodatkowe elementy. Krótko mówiąc, jest naprawdę przyzwoicie, a może być bardzo, bardzo dobrze.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO