Płyty Recenzja

Wojtek Justyna TreeOh! – Thrice

Obrazek tytułowy

(Planet Ezy Street, 2022)

Międzynarodowy skład prowadzony przez mieszkającego w Holandii polskiego gitarzystę Wojtka Justynę przypomniał o sobie mocno energetyczną płytą naśladującą jego występy na żywo. Poza liderem zespół tworzą: Daniel Lottersberger na elektrycznym basie, Alex Bernathna perkusji i Diogo Carvalhona wibrafonie, syntezatorze i perkusjonaliach. W bonusowym utworze wspomaga ich słynny Larry Goldings grający na organach Hammonda. Thrice to trzecia płyta zespołu, złożona z autorskich kompozycji jego muzyków, pełna intensywnych rytmów i dość różnorodna stylistycznie. Trzeba też od razu podkreślić,żewysokie umiejętności instrumentalne lidera są tu mocnowyeksponowane, bo jego gitara jest zdecydowanie najbardziej słyszalna na całej płycie.

Ciężki, jakby rockowy riff otwiera tę na wskroś elektryczną płytę. Przy okazji wprowadza jazz-rockowy klimat, który jest stale obecny na tym krążku. We wszechogarniającej obecności brzmień akustycznych w większości kameralnych zespołów to bardzo miła odmiana. Zdecydowane dźwięki elektrycznej gitary, mocne uderzenia basu i bardziej wyrafinowane linie instrumentów klawiszowych, hammonda i wibrafonu, wszystko to wsparte perkusją i perkusjonaliami, niosą nas poprzez różne stylistyki. Żadna nie dominuje, żadna nie przytłacza, pozwalając każdemu znaleźć coś dla siebie.

Solidny beat, pozwalający liderowi swobodnie posurfować na gitarze, to dla mnie cecha charakterystyczna wszystkich kompozycji. Dość gęste faktury utworów umożliwiają wyobrażenie sobie ściany dźwięków, niczym przy występie na żywo, izolują nas od spraw dnia codziennego i ułatwiają skupienie się na słuchaniu. Przy tej płycie można się zarówno pokołysać, naładować energię na resztędnia, jak i oddać refleksji. Nie ma tutaj jakichś bardzo trudnych muzycznych momentów, ale nie jest to również żadna „plastikowa” muzyka. Oczywiście wymaga jazzfana, bo niewątpliwie jest to jazz, niezależnie od zabarwienia stylistycznego, i wymaga pewnej dozy sympatii do tej muzyki.

Przy słuchaniu tego krążka można przekonać się, jak niesłusznie elektryczne instrumentarium w muzyce jazzowej zostało zdominowane przez zespoły akustyczne. Przeglądając wspomnienia z roku 2022, żyję nadzieją, że tendencja wzrostu liczby zespołów elektrycznychdopiero się rozkręca i „elektrycy” wychodzą z cienia. Trzymam za to kciuki i polecam ten krążek na dobry początek dla wszystkich, którzy chcą otworzyć się na ten nurt.

Yatzek Piotrowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO