Recenzja

Chick Corea – The Vigil

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - listopad 2013 Autor: Dominik Borek

Muzyk wielkiego formatu rozwija się całe życie, krocząc nie wiadomo dokąd, szukając nowych niezbadanych przestrzeni. Stawia krok do przodu, wraca, znowu idzie dalej, ale już mądrzejszy o nowe doświadczenia. Chick Corea to człowiek, który zagrał już miliony nut i zapisał tysiące kartek papieru nuto- wego. Mimo ponad 70. lat na karku nic sobie nie robi z upływu czasu. W kolejnym nagranym albumie znowu toruje drogę sobie i innym, łączy swój dotychczasowy dorobek z nowymi pomysłami. The Vigil (po polsku „czuwanie”) jest płytą w całości samodzielnie skomponowaną przez pianistę, która składa się z siedmiu utworów stylistycznie bliskich fusion lub będących około jazzowego środka (m.in. „Royalty”).

Kompozytor otoczył się muzykami, którzy są w stanie spełnić pokładane w nich nadzieje i osiągnąć muzyczne szczyty. Na płycie grają więc – oprócz lidera (p, keyb.) – także: Hadrien Feraud (bass), Marcus Gilmore (d), Charles Altura (g), Tim Garland (ts, fl, bc). Dodatkowo pojawiają się Pernell Saturnino (perc.), Gayle Moran Corea (voc.), Stanley Clarke (bass) oraz Ravi Coltrane (sax).

Płytę rozpoczyna kompozycja o enig- matycznym tytule „Galaxy 32 Star” i bynajmniej nie chodzi tu o najnowszy model smartfona. Jest to porcja dobrego fusion z nieco „fanfarowym” tematem na początku.

Zresztą większość kompozycji „napędza” intro grane przez mistrza na akustycznym fortepianie lub na keyboardzie. Jest to zwykle punkt wyjściowy dla sekcji rytmicznej i dalszego rozwoju utworu. Pianista niewiele potrzebuje, aby melodia się narodziła i ruszyła z miejsca. Najczęściej zaczyna żyć własnym życiem, ewoluuje z każdą minutą. Czasem wystarczy kilka sugestywnych akordów lub prosty groove grany przez Feraud. Niekiedy trudno jednoznacznie stwierdzić czy temat faktycznie jest tematem, czy może to jeszcze melodia go poprze- dzająca. Muzyka się zmienia, raz zapętla, to zwalnia, to przyspiesza, jak np. w „Portals to Forever”, gdzie początkowo elektroniczne brzmienia improwizujących par Altura/ Garland oraz Corea/Ferauld są później zastąpione przez najprawdziw- szy swing! Jest to niewątpliwe siła tego albumu – dużo różnych prób stworzenia muzyki jeszcze współ- brzmiącej, ale już po to by zaraz skręcić w inny kierunek.

Utwór „Planet Chia” to nic innego, jak czerpanie z tradycji flamenco. Kompozycja właściwie zbudowana na dwóch akordach, odpowiednie wykorzystanie kilku elementów (m.in. charakterystyczne akcenty, nieregularne podziały) pozwala wspaniale poczuć klimat tej muzyki. Jeśli dodamy do tego brzmienie akustycznej gitary i saksofonu sopranowego, które grają razem, efekt jest wyśmienity.

Charles Altura sięga po akustyka jeszcze w jednym utworze – „Outside of Space”, śpiewanym w rytmie bossy przez Gayle Moran Coreę, czyli żonę pianisty.

Najdłuższym utworem jest ponad 17-minutowy „Pledge of Peace”, nagrany live z hard bopowym zacięciem. Hadriana Feraud zastępuje na kontrabasie Stanley Clarke. W pewnym momencie zostaje on sam na swoim solo, ale nawet wte- dy doskonale wyczuwa się rytmiczny puls melodii, po czym reszta bandu dołącza się w niezachwianym time’ie.

The Vigil kończy „Legacy” – kawałek utrzymany w klimacie fusion, w którym muzycy popisują się szybkością improwizowanych partii.

Kolejna płyta i kolejny sukces. To jeszcze jedna perełka do przeboga- tej dyskografii Chicka Corei. Czym zachwyci następnym razem? Jak śpiewa żona artysty „It’s a journey to nowhere” Czuwajmy...

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - listopad 2013, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO