Recenzja

Pulsarus – Bee Itch

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - maj 2014 Autor: Rafał Zbrzeski

Z twórczością zespołu Pulsarus zetknąłem się po raz pierwszy kilka lat temu, przy okazji ich debiutanckiego albumu zatytułowanego Digital Freejazz. Nie był to album wybitny, ale znalazło się tam kilka ciekawych pomysłów, więc uznałem młodą przecież grupę za rozwojową, której twórczość można śledzić z zainteresowaniem.

Jak to jednak ze śledzeniem niektórych wykonawców bywa, Pulsarus zniknął z mojego horyzontu na kilka lat – tym większa była moja ciekawość kiedy przypomniałem sobie o tej grupie, znajdując ich nowe wydawnictwo w katalogu mojej ulubionej ostatnimi czasy polskiej wytwórni – Domu Wydawniczego For Tune.

Co słyszę, kiedy włączam Bee Itch? Tak zatytułowana jest najnowsza płyta grupy – w uszy rzuca mi się przeróbka piosenki „Imagine” Johna Lennona. Pomysł na aranżację wydaje mi się zaczerpnięty z wersji piosenki nagranej kilka dobrych lat temu przez grupę A Perfect Circle. Na szczęście z biegiem utworu zespół pozwala sobie na saksofono- wo-fletowe wycieczki i przykre wrażenie powstałe na początku nieco słabnie. Nie jest tak źle jak obawiałem się po pierwszych akordach. Nie jest też niestety porywająco. Po siedmioosobowym składzie spodziewałem się generowania większej muzycznej przestrzeni, tymczasem zespół poprzestaje na upartym powtarzaniu jednego motywu. W końcówce utworu robi się nieco ciekawiej za sprawą bardzo dobrego solo saksofonu.

Z upływem czasu sytuacja nie ulega poprawie. Odnoszę wrażenie, że kolejne utwory tkwią w miejscu, nie rozwijają się, brak im napięcia. Są po prostu zlepkami motywów następujących jeden po drugim bez większej, spajającej całość koncepcji. Wydaje mi się, że zabrakło kogoś, kto nadałby muzyce Pulsarusa określony kierunek, trudno bowiem oprzeć się odczuciu, że zespół nie do końca wie, gdzie zmierza w swoich improwizacjach i przez to kręci się w kółko. Jedynym plusem jest to, że całość urozmaicona jest od czasu do czasu ciekawymi partiami poszczególnych instrumentów.

W notce dołączonej do płyty lider zespołu Dominik Strycharski pisze, że albumy Out To Lunch, Free Jazz, Interstellar Space zostały już nagrane, a oni starają się wykonać następny krok. Wymienione pozycje to dzieła przełomowe i wizjonerskie. Niestety, pomimo starań muzyków Bee Itch, z całą pewnością takim nie jest. Celem Pulsarusa jest zdefiniowanie tego czym jest „modern jazz”, ale muzyka, którą proponuje zespół niczego na nowo nie definiuje. W najlepszym wypadku zadaje pytanie o to jak owa definicja powinna wyglądać. Jeżeli muzycy rzeczywiście poszukują czegoś, co miałoby okazać się przełomem, to wciąż są dopiero na początku długiej i żmudnej drogi.

Strycharski pisze, że szuka tego, co intryguje i wciąga. Mnie propozycja zespołu nie wciągnęła – po wysłuchaniu prawie godzinnego materiału dominuje we mnie uczucie zmęczenia. Album Bee Itch pozwala jednak mieć nadzieję, że muzycy znajdą to, czego postanowili szukać. Muzyka na nim zawarta jest powtarzalna do tego stopnia, że aż nużąca, lecz zdarzają się momenty intrygujące. Słychać, że Pulsarus wie, co chce przekazać, wie – skąd chce czerpać, ale nie odnalazł jeszcze swojego oryginalnego muzycznego „Ja”.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO