Recenzja

Marius Neset & Trondheim Jazz Orchestra – Lion

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - czerwiec 2014
Autor:
Urszula Orczyk

Lion, płyta nagrana przez Mariusa Neseta i Trondheim Jazz Orchestra dla wytwórni ACT, miała swoją premierę w kwietniu 2014 roku. Projekt powstał przy okazji zamówienia na napisanie kompozycji dla orkiestry na Molde Jazz Festival 2012 w Norwegii, które muzyk dostał rok wcześniej.

Dzięki tej współpracy powstał album w całości skomponowany i zaaranżowany przez Neseta, aczkolwiek w sposób umożliwiający każdemu z dwunastu instrumentalistów odciśnięcie swojego indywidualnego piętna w równorzędny sposób. I tak, mamy tu szerokie spektrum instrumentów dętych (saksofon altowy, barytonowy, saksofony tenorowe, sopranowe, klarnet, flet, trąbki, tuba) w towarzystwie akordeonu, fortepianu, basu i instrumentów perkusyjnych (bębny, wibrafon, marimba). To, że Trondheim Jazz Orchestra jest zgranym, niemal symbiotycznym organizmem o bezbłędnych interakcjach i z wyjątkową radością grania, słychać od pierwszej konfrontacji z płytą. Zespół, założony w 1999 roku, ma na swoim koncie liczne wydawnictwa i współpracę z tak wybitnymi postaciami jak np. Chick Corea, Pat Metheny, Joshua Redman i wielu innych.

Z kolei młody (29 lat) i bardzo zdolny Neset, norweski saksofonista i kompozytor, już jest porównywany do Michaela Breckera i Jana Garbarka i typowany na ich sukcesora. Wśród swoich mocnych inspiracji wymienia Franka Zappę, Pata Metheny, Wayne’a Shortera, Django Batesa (ten ostatni był zresztą mentorem Neseta podczas studiów w kopenhaskim konserwatorium), w których twórczości widzi i swoją filozofię – „muzyka i granie to jedność”. Jego pierwszy solowy album Suite for the Seven Mountains został wydany w 2008 roku. Trzy lata później wyszedł entuzjastycznie przyjęty przez krytyków Golden Xplosion, a w 2013 roku – równie dobrze przyjęty Birds. Czwarte, autorskie wydawnictwo Norwega potwierdza jego zdolność syntezy szerokiej palety różnych dźwięków. W potężnym eklektycznym brzmieniu słychać złożoność rytmicznych konstrukcji. Zresztą, intensywność ostrego wielowarstwowego rytmu to znak szczególny jego kompozycji. Neset wie, jak używać osobliwych metrum. Jako pięciolatek zaczął grać na bębnach i szybko opanował groove, co dało mu wyczucie i rytmiczną bazę, które to umiejętności wykorzystuje teraz w grze na saksofonie.

Na Lion w ośmiu kompozycjach odnajdziemy brawurowe, jak i nastrojowe aranżacje. Neset zręcznie żongluje zmianami tempa, miesza solo, duo, trio, improwizacje i harmonijne orkiestrowe brzemienia; zamyka to wszystko w strukturę dobrze przemyślanych kompozycji ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Pierwsza z nich, tytułowa „Lion”, budzi się wprowadzającymi temat oszczędnymi frazami trąbki i saksofonu, by następnie zmieniać tempo jak w kalejdoskopie, dopuszczając do wielowątkowej rozmowy całego bandu przy sekcji dętej harmonijnie zsynchronizowanej w radosnym pulsującym groove i subtelnym akompaniamencie bębnów i basu. W „Golden Xplosion”, zaadaptowanym z wcześniejszego albumu Neseta, znów doświadczamy różnorodności muzycznych faktur. Intro sasofonowego duetu, wypuszczającego pojedyncze dźwięki, wybucha za chwilę żywiołową mocą dęciaków, zrównoważoną hipnotycznymi, miejscami transowymi bębnami Nilssena, przydającymi przy okazji przestrzenności temu utworowi.

„In the Ring” – kompozycyjnie zbudowany podobnie jak poprzedni, bogaty w zmiany tempa i aranżacje, wykorzystujący ciekawe zabiegi, jak dialog perkusji z puzonem, fortepianu z saksofonem, czy też unisono saksofonów w dialogu z trąbkami. Interlude to ledwie krótkie przejście w wykonaniu nastrojowego saksofonu tenorowego do „Sacred Universe” – z lirycznym intro akordeonu, klarnetu i saksofonu, nabierający przez chwilę orkiestrowego brzmienia, by zaskoczyć partią basu Petera Eldha i ogólnozespoło- wym radosnym graniem prowadzonym improwizacjami saksofonu. „Weight of the World” to kolejna wyróżniająca się perełka. Mistrzowsko zaaranżowany utwór ze wstępem (tradycyjnie) oszczędnego saksofonu, o wyraźnym rytmie perkusji, przenikliwym freejazzowym saksofonem barytonowym Erica Hegdala i perkusyjnym basem Eldha. Do tego dołączają improwizacje fortepianowe i cała orkiestra w swoim harmonijnym brzmieniu. Subtelna ballada „Raining”, pełna melancholijnej zadumy, to najbardziej liryczny utwór na płycie. Piękny osjaniczny temat z harmonią nostalgicznych dętych i poetycznym cantabile tuby nad romantycznym fortepianem. Zamykający album „Birds” (również zapożyczony z wcześniejszej płyty pod tym samym tytułem), z folkowym akordeonem, rytmiczny, wesoły w charakterze, przywodzi na myśl z lekka kakofoniczny chór ptasząt, nie zawsze ćwierkających w zgodnej komitywie, lecz zawsze w motorycznej interakcji dęciaków z perkusją.

Jak określa Neset w buklecie dodanym do płyty, muzyka na niej zawarta jest energetyczna, dzika i pełna kolorów, jak lew zaciekle ścigający swoją ofiarę. Przyznam, że ten „lew” zdołał złapać mnie w swo- je szpony. Jestem przekonana, że Marius Neset & Trondheim Jazz Orchestra – goście tegorocznego Enter Music Festival w Poznaniu – dostarczą słuchaczom wielu muzycznych doznań i sporą dawkę zabawy

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - czerwiec 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO