Recenzja opublikowana w JazzPRESS - październik 2014
Autor: Wojciech Sobczak-Wojeński
Szczęśliwym jest bieżący rok dla miłośników niegdysiejszego Simple Acoustic Trio, czyli naszego rodzimego, gwiazdorskiego, ECM-owskiego składu: Marcin Wasilewski/Sławomir Kurkiewicz/ Michał Miśkiewicz. Najpierw majowe Forever Young pod egidą Jacoba Younga, a teraz nowe wydawnictwo sygnowane nazwą: Marcin Wasilewski Trio. Dla fatalistów powtarzających za Archiem Sheppem, że „jazz jest martwy”, oto „iskra życia” prosto z kraju nad Wisłą – płyta Spark of Life.
Wyjątkowo piękny i liryczny początek dzieła stanowi kompozycja Austin. Cisza, przestrzeń i harmonia tak olśniewające, jakbyśmy na żywo oglądali klucz ptaków na niebie (vide okładka) bądź inny cud natury. Muzyka ta reprezentuje taki poziom wyważenia i wirtuozerskiej powściągliwości jak osiągnięcie nieodżałowanych Charliego Hadena i Hanka Jonesa Come Sunday. To duży komplement, przyznacie Państwo.
Sudovian Dance stanowi kwint- esencję jazzu ze Starego Kontynentu. Liryczny, a zarazem wpadający w ucho temat – tutaj wykonywany z udziałem gościa, saksofonisty Joakima Mildera – który, co nie łatwe w tego typu muzyce, nie stara się naśladować brzmienia Jana Garbarka. Mimo to na poziomie kompozycji nie mogę uciec od skojarzeń z suitą Molde Canticle wspomnianego Norwega, co nie jest w tym przypadku żadnym zarzutem.
Tytułowa „iskra życia” zaczyna się niespiesznie, aby w niedługim cza- sie oczarować słuchacza romantycznym tematem, wygrywanym przez Mildera. W tym utworze na szczególną uwagę zasługuje perkusyjna ekspresja Michała Miśkiewicza – wprowadzająca kreatywny zamęt i w przedziwny sposób uruchamiająca wyobraźnię.
Panowie z Marcin Wasilewski Trio potrafią wyjątkowo smacznie selekcjonować kompozycje innych auto- rów i adaptować je na swój specyficzny grunt. Po tytułowym utworze otrzymujemy cover piosenki grupy Hey (Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan) oraz hitu The Police (Message in a Bottle). W obu przypadkach udaje się stworzyć te kompozycje „na nowo” – dodając im fortepianowej przestrzeni, basowej głębi i rozbadzając je perkusyjnymi uderzeniami. Message in a Bottle, utwór eksplorowany już kilkukrotnie przez muzy- ków jazzowych (choćby świetna wersja trio Yarona Hermana), wypada tu mrocznie i chłodno, ale kryje w sobie cudowny moment przypadający na solo Sławomira Kurkiewicza. Idealne współgranie basu z perkusją (czy dobrze słyszę brzmieniowe aluzje do Copelanda?) zostało podkręcone niepokojącymi akordami lidera, ktrry wkrótce potem zaczyna świetną, progresywną partię solową. Dokład- nie takiego brzmienia i pazura brakowało mi u trio wcześniej – choćby w utworze Night Train to You z poprzedniej płyty. Cieszę się, że pano- wie dodali ten cover do repertuaru, a szacowny Manfred Eicher dał zielone światło na ożywienie atmosfery na tym albumie.
W wyraźnym kontraście do fantastycznego numeru The Police pozostaje klubowa, zagrana bez zbędnej przesady rasowa kołysanka Komedy (Sleep Safe and Warm) oraz kompozycja lidera zatytułowana Three Reflections. W tej ostatniej najbardziej słychać to, co dobrze znamy do tej pory i czego byśmy się spodziewali po Marcin Wasilewski Trio. Słowem – muzycy w pełnej krasie.
Dużą dawkę motorycznego, ekscytującego „art of trio” dostajemy w hancockowskim Actual Proof. Niezwykłe, jak wiele gracji, elegancji i charakteru nadali nasi panowie tej nieco już przebrzmiałej, acz legendarnej kompozycji. Zmierzenie się z legendą i pianistycznym kunsztem Hancocka wypadło tutaj nad wyraz pozytywnie, także chapeau bas, Panie Marcinie! Cały zespół brzmi jak jeden organizm, więc nic dodać, nic ująć.
Ostatnie dwie kompozycje (z czego jedna będąca wariacją na temat utworu Austin) to wyciszający epilog dla tej iskrzącej się (sic!) emocjami płycie. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najciekawsza propozycja Marcin Wasilewski Trio, z jaką mieliśmy do tej pory do czynienia. Panowie mają wszystko, co cechuje jazzową supergrupę: interesujące pomysły, konsekwentne brzmienie, ponadprzeciętne zdolności i własną markę w jazzowym świecie. Do umocnienia tej ostatniej na pewno przyczyniła się współpraca z ECM, choć mam nieodparte wrażenie, że dopiero na Spark of Life muzycy ze śmiałością wystawili na próbę pewną brzmieniową filozofię tej wytwórni. Moim zdaniem – na korzyść zespołu i na korzyść ECM. Je- stem ciekaw, gdzie ta tchnięta nowym życiem muzyka poprowadzi Wasilewskiego, Kurkiewicza i Miśkiewicza. Oby nadal odważnie kro- czyli własną ścieżką, nie zapominaąc o swych korzeniach.
Artykuł pochodzi z JazzPRESS - październik 2014