Recenzja opublikowana w JazzPRESS - grudzień 2015 Autor: Rafał Zbrzeski
Pierwsze dźwięki wydobywające się z głośników zmusiły mnie do sprawdzenia, czy do odtwarzacza trafiła na pewno nowa płyta orkiestry Nikoli Kołodziejczyka, a nie któryś z krążków z domowego zbioru muzyki klasycznej.
Po kilku taktach niepewność zniknęła – laureat tegorocznej nagrody Fryderyka w kategorii jazzowy fonograficzny debiut roku, na swoim drugim autorskim albumie ponownie proponuje fuzję różnych muzycznych gatunków. Inaczej jednak niż na kapitalnym debiucie dobiera źródła, z których czerpie, oraz proporcje między poszczególnymi elementami składowymi dzieła.
Trudno w tym wypadku uciec od porównań z Chord Nation – Kołodziejczyk po raz kolejny przedstawia rozbudowaną, wielowątkową kompozycję w formie suity zaaranżowanej na duży skład. Podobnie jak na debiutanckim albumie zespół, który został zaangażowany do nagrania, złożony jest z muzyków wywodzących się z różnych muzycznych środowisk, które w wizji kompozytora przenikają się i tworzą jedną złożoną, ale spójną i nierozerwalną całość. Tu zasadnicza uwaga dotycząca Baroku Progresywnego – tej płyty nie da się słuchać fragmentami, jeśli więc ktoś nie dysponuje godziną wolnego czasu, aby posłuchać albumu od początku do końca, szkoda, żeby w ogóle zaczynał. Ci, którzy zdecydują się poświęcić sześćdziesiąt minut (do czego gorąco zachęcam), z cała pewnością nie będą żałowali.
W nagraniu Baroku progresywnego wzięła udział grupa złożona z piętnastu muzyków. Część z nich znalazła się w składzie orkiestry już na debiucie. Pomimo wydania drugiej płyty pod tą samą nazwą Nikola Kołodziejczyk Orchestra z całą pewnością nie jest tym samym zespołem co na Chord Nation. Najbardziej znaczącą zmianą wydaje się pojawienie sekcji instrumentów barokowych, których specyfika w dużym stopniu wpłynęła na brzmienie albumu. Prócz wykorzystania instrumentów z epoki baroku Kołodziejczyk sięgnął również po brzmienia instrumentów ludowych. Są na albumie fragmenty, podczas słuchania których można zapomnieć na chwilę o tej bardziej jazzowej stronie kompozycji i dać się porwać etnicznym brzmieniom.
Muzycy z jazzowego podwórka, których Kołodziejczyk zaprosił do współpracy, to wciąż jeszcze młodzi, ale już znakomici instrumentaliści. Uwagę zwraca grający z użyciem bardzo ciekawej techniki słowacki trębacz Oskar Török, kapitalnie prezentują się również pozostali członkowie składu – Szymon Kamykowski (saksofony), Grzegorz Grzeszczyk (klarnet basowy), Marcin Olak (gitara) oraz stali współpracownicy Nikoli Kołodziejczyka, czyli sekcja rytmiczna z trio Stryjo w składzie: Maciej Szczyciński – kontrabas i Michał Bryndal – perkusja.
Urok muzyki Nikoli Kołodziejczyka kryje się w doprowadzeniu do spot- kania ze sobą dwóch światów, które istnieją obok siebie od dawna, ale zazwyczaj nie wchodzą ze sobą w interakcje. Spotkanie, którego efektem jest nowa jakość i świeży wizjonerski pomysł na muzykę. Słuchając Baroku progresywnego, nie miałem wątpliwości, że kompozytor od początku do końca wiedział, do jakiego efektu zmierza, jakimi środkami chce go osiągnąć. Jest świadomy swojej artystycznej tożsamości oraz możliwości swojego zespołu i potrafi te możliwości zagospodarować i wykorzystać we wzorowy sposób. Ponadto pewne ograniczenia, które narzucają instrumenty z epoki, zamiast przeszkodą, stały się punktem początkowym poszukiwań i znakomitego wykorzystania ich „słabości” do wzbogacenia muzycznej treści.
Wracając do porównań z poprzednią płytą, muszę zauważyć, że pomimo podobnej koncepcji spotkania odmiennych muzycznych światów, inny jest jego przebieg – na Chord Nation otrzymaliśmy masywną big- bandową orkiestrację z wplecionymi elementami free oraz klasyki, co momentami dawało monumentalny efekt. Na Baroku progresywnym zostaliśmy uraczeni bardziej intymnym brzmieniem niosącym większy ładunek lirycznego transu. Muzyka z drugiej autorskiej płyty Kołodziejczyka wciąga i fascynuje, stwarzając wrażenie ulotności piękna wysłuchanych dźwięków. Życzyłbym sobie, aby każdy artysta potrafił swoimi kolejnymi płytami jednocześnie utrzymywać wysoki poziom i zaskakiwać odmiennością tworzonych dźwięków. Jeśli komuś potrzeba wzoru, jak to zrobić – obowiązkowo powinien zapoznać się z nagraniami orkiestry Nikoli Kołodziejczyka.