Recenzja

Adam Czerwiński Trio MAP – Kiedy byłem

Obrazek tytułowy

Cudna płyta. Przyjemnie ją mieć w ręce i jeszcze przyjemniej słuchać. Jest tak wiele pięknych polskich kompozycji, które proszą się o „nowe życie”. Szkoda, że tak rzadko ktoś wpada na pomysł podobny do Kiedy byłem Adama Czerwińskiego. Trzech doświadczonych muzyków gra tu stare przeboje z rodzimego podwórka w towarzystwie zaproszonego gościnnie Grzegorza Skawińskiego.

Piosenki w wykonaniu tria zachowały dawny klimat, równocześnie zyskując świeżość i jazzowy powab, tak że nawet Z kopyta kulig rwie Skaldów, za którą to melodią nie przepadam, okazała się być ponadczasowa.

Adam Czerwiński, którego magazyn Perkusista zalicza do grona 101 polskich perkusistów wszech czasów, kojarzony był dotychczas głównie z zespołem nieżyjącego już Jarosława Śmietany. Obecnie współpracuje z wieloma uznanymi muzykami w kraju i za granicą. W jego aktualnym triu grają ceniony na świecie basista Piotr Lemańczyk, gitarzysta Marcin Wądołowski i gościnnie śpiewający i grający na gitarze muzyk zespołu Kombi Grzegorz Skawiński.

Kombi dostarczające piosenek knajpianym chałturnikom przez lata traktowałem jako synonim Polski B, z małą przerwą na ONA, który w swoim czasie był chyba najlepszym polskim zespołem rockowym. Sam Grzegorz Skawiński jest dla mnie typowym przykładem niewykorzystanego potencjału, ale oczywiście nie mnie oceniać czyjeś wybory, tym bardziej, że masowa publiczność do szczególnie ambitnych nie należy.

Najlepszym przykładem jest ostatnia Eurowizja. Sam festiwal, nie tylko w mojej ocenie, był jednym z najlepszych od lat – pojawiło się sporo dobrych wokalistów, powiało nadzieją, że festiwal chce odejść od tandety, nawet gospodarze, w czasie oczekiwania na podliczenie głosów, zakpili sami z siebie, pokazując w pełnej humoru retrospekcji dystans do swoich świętości. Cóż z tego, jeśli po podliczeniu głosów nadsyłanych SMS-ami nadzieja zgasła. Masowa publiczność nie nadąża – po raz kolejny wygrała tandeta, nieprzyjemnie kontrastując z dobrymi piosenkami i atmosferą, jaką stworzyli organizatorzy.

Kiedy byłem nie odwołuje się do masowej publiczności, choć muzykom sprytnie udało się połączyć wierność oryginałom, współczesne brzmienie i jazzowy feeling. Barwa głosu Grzegorza Skawińskiego dobrze się kojarzy ze śpiewem Tadeusza Nalepy oraz Andrzeja Zauchy, więc płyta ma szanse zagościć w wielu domach nie tylko u fanów muzyki jazzowej.

Słuchając Wspomnienie, Cała jesteś w skowronkach, Pod Papugami, a nawet Z kopyta kulig rwie wyczuwa się w tle delikatne inspiracje Earlem Klughem, ale to tylko z korzyścią dla całości. Końcowa Byłaś serca biciem z repertuaru Andrzeja Zauchy, zaśpiewana przez Grzegorza Skawińskiego, to wykonanie, które podoba mi się bardziej niż oryginał.

Płyta nie ma słabych punktów. Jest bardzo dobrym pomysłem, nie tylko na zbliżenie muzyki pop i jazzu, ale również na podtrzymywanie w pamięci tego, co wartościowe i co pozwala tworzyć międzypokoleniowy klucz do podobnego spojrzenia na świat i sztukę. Przy najbliższej okazji kupię komuś tę płytę w prezencie, do czego i Was, drodzy Czytelnicy, zachęcam.

autor: Marek Brzeski

Tekst ukazał się w JazzPRESS 06/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO