Recenzja

Jamie Saft - Solo A Genova

Obrazek tytułowy

Jamie Saft to muzyk niezwykle pracowity. Znaleźć można jego nazwisko w najprzeróżniejszych projektach, zarówno jako lidera, jak i sidemana. Jego dyskografia liczy ponad 160 tytułów. Jednakże podczas 25-letniej kariery artysta ten nie miał jeszcze okazji nagrania albumu solowego. Saft wspomina, że zastanawiając się nad programem recitalu, postanowił pokazać muzykę stworzoną w USA jako sztukę promującą pozytywne wartości, sprzeciwiającą się kreowaniu animozji, podtrzymywaniu urazów, negatywnemu podejściu do otoczenia. Będącą kontrastem do dzisiejszego, nienajlepszego postrzegania Ameryki z przyczyn politycznych.

Obok trzech utworów własnych wybrał więc kompozycje artystów, którzy dla niego samego są przykładem takiego właśnie pozytywnego działania. Nie ograniczając się przy tym do jazzowej półki. Pośród trzynastki (ścieżek na płycie jest jedenaście, ale dwukrotnie mamy do czynienia z miksem dwóch utworów) wyselekcjonowanych nagrań znajdziemy kompozycje Johna Coltrane’a (Naima), Milesa Davisa / Billa Evansa (Blue in Green), ale także Charlesa Ivesa, Curtisa Mayfielda, Boba Dylana, Steviego Wondera, Joni Mitchell i ZZ Top. Prawdziwych amerykańskich klasyków. Saft przyznaje, że w kilku przypadkach były to utwory, nad którymi rozmyślał od wielu lat, czasem nawet niemal od początku kariery zawodowej.

Koncert odbył się 3 marca 2017 roku w Teatro Carlo Felice w Genui, a artyście oddano do dyspozycji koncertowy grand piano Model D Steinwaya. Bill Evans, Thelonious Monk – to postaci, na jakie powołuje się Jamie Saft, jeżeli chodzi o sposób muzycznej prezentacji. I właśnie do klasyków jazzowego fortepianu śmiało można porównywać opisywany album. Godzinny koncert zamknięty jest melodyjnymi klamrami The Makings Of You Mayfielda oraz przepięknej ballady Dylana Restless Farewell.

Dużo na Solo A Genova znajdziemy liryki i delikatności. Ale są też fragmenty zupełnie inne, takie jak Sharp Dressed Man. Saft z przymrużeniem oka wyjaśnia preparację instrumentu przy wykonywaniu tego utworu: „Musiałem sięgnąć głębiej, wewnątrz fortepianu. Dosłownie wewnątrz”. Wspaniała płyta. Trzeba jej posłuchać, warto do niej wracać. Ja będę do niej wracał.

Autor: Krzysztof Komorek

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 03/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO