Recenzja

Kasia Pietrzko Trio – Forthright Stories

Obrazek tytułowy

„Ważne, żeby człowiek poznał, jaki jest, i oceniał siebie bez kompleksów” – powiedział Tomasz Stańko. Sentencja, choć wypowiedziana dekadę temu, zdaje się oddawać ideę debiutanckiego albumu Kasi Pietrzko – Forthright Stories. Słowa słynnego trębacza, przywołane w kontekście recenzji płyty tej młodej pianistki, nabierają szczególnego znaczenia wobec faktu, że weszła ona niedawno w skład jego nowego kwartetu.

Zawarta w tytule „szczerość” to fundament, na którym autorka buduje swój repertuar. Album wypełnia sześć kompozycji i trzy improwizacje, wyłączając jedną z nich (Episode I), mamy do czynienia z w pełni autorskim materiałem. W zamyśle każdy utwór opowiada inną historię, zbudowaną na podstawie osobistych doświadczeń. Nastrój melodii zmienia się więc w zależności od uczuć, jakie towarzyszą wspomnieniom. Obok nostalgicznych Passaic Avenue i Zielone Oczy Grafitowe (z gościnnym udziałem wiolonczelistki Julii Kotarby) usłyszymy bardziej energiczne Intimacy czy Half a Year. Muzykę wyróżnia dojrzałość, każda z kompozycji jest dokładnie przemyślana, a ich struktura imponuje różnorodnością.

W wywiadach Pietrzko wskazuje konkretne nazwiska, którymi inspirowała się na przestrzeni lat. Zdaje się, że nadrzędne miejsce wśród nich zajmuje Bill Evans. Nagrania jego składów trzyosobowych wzbudziły w niej chęć spróbowania sił w formule klasycznej. To, co stanowi w tej konfiguracji największą trudność, czyli wypełnienie przestrzeni, legendarny pianista doprowadził do perfekcji. Polka zdaje się dążyć do ideału i – jak udowadnia w debiucie – wychodzi jej to znakomicie. Świetnie wspierają ją w tym amerykański kontrabasista Corcoran Holt oraz polski perkusista Piotr Budniak. Ważną postacią, której twórczość wpływa na styl artystki, jest Esbjörn Svensson. Szwed również po mistrzowsku wykorzystywał możliwości małych składów, myślę jednak, że jego wpływ odcisnął się przede wszystkim w charakterze granych przez Pietrzko melodii. Podobnie jak on, pianistka posiada cenną umiejętność kondensowania wielu uczuć na małych przestrzeniach.

Dokonania wskazanych artystów pewnie miały znaczenie przy pracy nad Forthright Stories. Nie sposób zarzucić jednak płycie jakiejkolwiek odtwórczości – to materiał, którym autorka prezentuje indywidualny język. Jak czytamy na okładce, „Najistotniejszymi elementami w tworzeniu jest autentyczność i szczerość”.

Wiele razy w mediach poruszano temat niezwykłego pokolenia młodych polskich muzyków. Nie będę po raz kolejny powielać powtarzających się superlatyw, choć każda z nich miałby z pewnością zastosowanie do talentu Kasi Pietrzko. Jest jednak cecha łącząca najlepszych z nich, którą w mojej opinii należy szczególnie podkreślić. Mają oni w sobie pewną bezczelność, którą odbieram niezwykle pozytywnie. Dobre wykształcenie, a nawet wielki talent, to za mało, by przebić się ze swoją muzyką, zwłaszcza na początku kariery. Najwięcej zyskują ci, których wyróżnia śmiałość i zdecydowanie w działaniu. Najlepszym tego przykładem jest saksofonista Kuba Więcek, który bez skrupułów po jednym z koncertów wyprosił u Lee Konitza warsztaty. Podobnie rzecz ma się u młodej pianistki. Kiedy Aaron Parks podczas wizyty w krakowskiej Akademii Muzycznej zasugerował, by odwiedziła Nowy Jork, długo się nie zastawiała. Jej podróż za ocean nie ograniczyła się jednak wyłącznie do przysłuchiwania się najlepszym (choć chodzenie, jak wspomina, na trzy koncerty dziennie, przez trzy tygodnie robi wrażenie), ale udało jej się wziąć udział w wielu prywatnych lekcjach, między innymi z Kennym Wernerem czy Johnnym O’Nealem. Myślę, że dużej pewności siebie wymagało też zaangażowanie do nagrania Corcorana Holta. Muzycy poznali się w 2013 roku podczas Bielskiej Zadymki Jazzowej, na którą Amerykanin przyjechał z kwintetem Kenny’ego Garretta. Oczywiście w przypadku artysty tej klasy nietrudno oczekiwać, że sprosta każdemu wyzwaniu, niemniej sporadyczność ich kontaktów mogła budzić obawy o wzajemne wyczucie. W tym aspekcie szczególnie dobrze odnalazł się Piotr Budniak, z którym kontrabasista stworzył doskonale współpracującą sekcję. Najlepszych muzyków, poza warsztatem czy charyzmą, wyróżnia również intuicja. Nie sposób odmówić Pietrzko każdej z tych cech, ale właśnie ta ostatnia miała decydujący wpływ na zrealizowanie tak udanego projektu.

Przed Kasią Pietrzko pozostaje jeszcze najtrudniejsze zadanie – podtrzymać jakość debiutu na kolejnym albumie. Na to jednak przyjdzie jeszcze czas, teraz pozostaje cieszyć się tą znakomitą płytą i chłonąć jej niezwykły klimat.

Autor tekstu: Jakub Krukowski

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 03/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO