Podczas rozmów z muzykami o nowych produkcjach niemal zawsze pada z ich strony deklaracja, że wydany na krążku materiał zupełnie inaczej wybrzmi w konfrontacji z żywą publicznością. Nie sposób temu zaprzeczyć, właściwa atmosfera, zwłaszcza w muzyce jazzowej, pozwala niejednokrotnie przekroczyć oczekiwania nawet samych wykonawców. Przy dziesiątkach występów trudno jednak liczyć, że każdy okaże się takim odkryciem. Czy można więc zaplanować rejestrację koncertową? Chyba najlepiej, gdy, jak miało to miejsce w wypadku tria Marcina Wasilewskiego, decyduje o tym przypadek.
12 sierpnia 2016 roku w Antwerpii zespół w składzie: Marcin Wasilewski (fortepian), Sławomir Kurkiewicz (kontrabas) oraz Michał Miśkiewicz (perkusja), wystąpił na festiwalu Jazz Middelheim. Impreza ma pięćdziesiąt lat tradycji, nie dziwi więc, że zgromadziła aż czterotysięczną publiczność. Lider w wywiadzie dla Polskiego Radia wspominał o problemach, jakie towarzyszyły mu przed wyjściem na scenę – od dziesięciu dni nie miał kontaktu z instrumentem, a nie było czasu na odbycie próby. Do tego zapomniał, że koncert będzie nagrywany. Te okoliczności nie przeszkodziły jednak w fantastycznym graniu, które napędzały żywiołowe reakcje widowni. Gdy po trzech miesiącach pianista odsłuchał otrzymany materiał, był tak podekscytowany, że z miejsca podzielił się nim z Manfredem Eicherem. Niewiele trzeba było czasu, by szef wytwórni ECM zdecydował o jego wydaniu.
Album jest piątą produkcją zespołu sygnowaną monachijskim szyldem. Jeśli doliczyć trzy płyty w kwartecie Tomasza Stańki, Forever Young Jacoba Younga oraz Neighbourhood i Playground Manu Katché (w obu ostatnich bez udziału Miśkiewicza), uzbiera się już przeszło dziesięć nagrań w tej prestiżowej oficynie. Na swoją renomę Polacy zapracowali przede wszystkim imponującą liczbą koncertów, wystarczy powiedzieć, że za rok trio obchodzić będzie jubileusz 25-lecia działalności. Tak pokaźny dorobek przysłania fakt, że formację tworzą ciągle młodzi muzycy, którzy dopiero co weszli w czterdziesty rok życia.
Live nie jest jedyną pozycją w dyskografii grupy prezentującą materiał grany na żywo. W 1996 roku, jeszcze jako Simple Acoustic Trio, panowie pojawili się na dwudziestej edycji festiwalu w hiszpańskim mieście Getxo, co zarejestrowała wytwórnia Hilargi (Live in Getxo). Jak łatwo policzyć, oba występy dzielą równo dwie dekady. Tak długi czas, z jednej strony, scementował kolektyw, wpływając na jego zgranie i doświadczenie estradowe, z drugiej – nie wytracił tamtej młodzieńczej energii.
Jeszcze przed belgijskim występem Marcin Wasilewski, zapytany w wywiadzie (JazzPRESS 7-8/2014) o szansę wydania płyty koncertowej, stwierdził, że podobne sytuacje faktycznie wyzwalają dodatkową energię. Podkreślał wtedy walor perfekcyjnego porozumienia z kolegami, które określił mianem „permanentnego dialogu”, precyzując, że ze Sławkiem i Michałem od lat mają o czym dyskutować. Taka rozmowa każdorazowo prowadzi do całkowicie nowych interpretacji ogranych melodii, co jest największym atutem Live.
Przeważającą część repertuaru stanowi materiał z ostatniego albumu studyjnego Spark of Life, jednak bez saksofonisty Joakima Mildera i z przearanżowanymi kompozycjami. Tytułowy numer zgrabnie połączono z Sudovian Dance, Three Reflections i Austin wzbogacono o fenomenalne solówki, zaś autorskie wersje przebojów Message In A Bottle i Actual Proof zyskały nową energię. Listę uzupełnia pochodzący z albumu Faithful – Night Train To You.
autor: Jakub Krukowski
Tekst ukazał sie magazynie JazzPRESS 12/2018