Recenzja

Voo Voo – Za niebawem

Obrazek tytułowy

Voo Voo nagrywa dobre płyty już od ponad 30 lat. Pisanie, że nowy album emanuje muzyczną dojrzałością trąci więc banałem. Może zatem warto się skupić na tym, że dostajemy kolejną porcję oryginalnej i jak zwykle świeżej muzyki Wojtka Waglewskiego. Mimo długiego stażu na scenie grupa w żadnym calu nie kojarzy się z „dinozaurami rocka”.

Najnowszy album kwartetu Waglewskiego, zatytułowany „Za niebawem”, ukazał się 15 lutego tego roku. Choć płyta zawiera jedenaście tracków, to znajduje się na niej osiem utworów – trzy z nich podzielone są na dwie części – po piosence następuje instrumentalna „dogrywka”.

Dwa lata po wyciszonym, minimalistycznym krążku 7 Voo Voo prezentuje zdecydowanie bardziej żywiołowy materiał, w którym wiodącą rolę gra rytm. Nie tylko za sprawą samych kompozycji lidera, ale także dzięki rozbudowaniu instrumentarium. Michał Bryndal poza akustycznym zestawem perkusyjnym używa teraz także programowanego samplera, który wzbogaca warstwę rytmiczną, dodatkowo do nagrania dwóch utworów została zaproszona grupa Ritmo Bloco – 27 perkusistów z kręgu brazylijskiej batucady.

Skoro już jesteśmy przy gościach – w chórkach możemy usłyszeć wyjątkowe trio wokalne. Siostry Natalia i Paulina Przybysz tym razem wystąpiły wspólnie z matką – Anną. Na płycie pojawia się też, towarzyszący już od dawna grupie na koncertach, Piotr Chołody na kieszonkowym syntezatorze stylophone.

Muzyka jak zwykle w przypadku Voo Voo wymyka się prostym klasyfikacjom. Chociaż grupa porusza się w obszarze szeroko rozumianej muzyki rockowej, to nie brak w niej wpływów jazzu, funku, muzyki etnicznej z różnych stron świata, a co najważniejsze – improwizacji. Słychać ją szczególnie w instrumentalnych rozwinięciach dwuczęściowych utworów. Kompozycje z nowej płyty stanowią również świetną bazę do improwizowania na koncertach, o czym możemy się przekonać w trakcie trwającej właśnie trasy.

Za niebawem nawiązuje w pewien sposób do wydanej w 1998 roku płyty Oov Oov – między innymi przez rozimprowizowane części instrumentalne, swego rodzaju transowość, a nawet fragmenty brzmiące miejscami jak echo muzyki z tamtego albumu. Wynika to z pewnością także z tego, że Waglewski wrócił w komponowaniu do mniej popularnych, oryginalnych skal, które chętnie wykorzystywał przed laty.

Teksty piosenek komentują otaczającą nas rzeczywistość. I jest to komentarz czasem bardzo gorzki. Po okresie zwrócenia się raczej „do środka” Waglewski wraca do spraw społecznych, wychodzi na ulicę i zwraca uwagę słuchaczy na to, co uważa za niepokojące. Ten kierunek podkreśla także teledysk do pierwszego singla z płyty – Się poruszam, w którym pojawiła się francuska tancerka i choreografka Nadia Vadori–Gauthier, która, od 2015 roku (po zamachu na redakcję Charlie Hebdo), każdego dnia minutą tańca wyraża swój sprzeciw wobec przemocy. Film z jej tańca na ulicy Paryża, podczas protestu żółtych kamizelek, został wykorzystany jako ilustracja piosenki Voo Voo.

Idea została podchwycona przez wielu fanów zespołu, dziennikarzy, artystów i w sieci pojawiło się już mnóstwo filmów opatrzonych #tanczenanienawisc, na których ludzie tańczą do piosenki Się poruszam. Są już wśród nich między innymi Vienio, Justyna Święs, kabaret Ani Mru-Mru, Krzysztof Trebunia-Tutka, Czesław Mozil, Tomek Lipa Lipnicki, Olaf Deriglasoff, Organek…

Nie pozostaje nic innego, tylko wzorem wyżej wymienionych oraz pary z okładki albumu (obraz Krzysztofa Kokoryna) włączyć płytę i tańczyć – „na tę nienawiść kompletnie chorą / na rozdwajanie włosa na czworo / na hipokryzję w każdym zdaniu / na zmasowany atak draniów”.


Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 4/2019

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO