Felieton

My Favorite Things (or quite the opposite…): Dajmy się zlynchować w Toruniu

Obrazek tytułowy

Dopiero co zakończył się trzeci, zrealizowany po 25 latach, sezon kultowego serialu Twin Peaks, a już fani Davida Lyncha mają kolejną gratkę. Do 18 lutego w Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu można oglądać wystawę prac Lyncha Silence And Dynamism. Jako, że David Lynch to przede wszystkim filmowiec, wystawa jest zorganizowana w ramach 25. edycji Camerimage Festival. Jednak wszyscy, który spodziewają się znaleźć na ekspozycji rekwizyty filmowe, kostiumy, oryginały scenopisów, storyboardów czy niepublikowane zdjęcia backstage’owe mogą być zaskoczeni. Taką ścieżkę obrali między innymi organizatorzy wystawy poświęconej Kubrickowi, która miała miejsce trzy lata temu w Krakowie. Tym razem jest inaczej.

Kurator toruńskiej wystawy – Marek Żydowicz postawił na eksplorację mniej znanej szerokiej publiczności twórczości Lyncha. Dzięki unikalnej na skalę europejską, przekrojowej prezentacji dorobku artystycznego artysty możemy obcować przede wszystkim z realizowanymi w różnych technikach pracami plastycznymi, animacjami, filmami krótkometrażowymi i eksperymentalnymi oraz reżyserowanymi przez niego reklamami. Od najwcześniejszych poszukiwań rysunkowych artysty z lat pięćdziesiątych po twórczość A.D. 2017. Wszystkich miłośników reżysera zachęcam do wybrania się na wystawę, a na łamach JazzPRESSu skupię się rzecz jasna na wątkach muzycznych w twórczości Lyncha, których także w toruńskim CSW nie brakuje.

Przywołując pierwsze skojarzenie – David Lynch i muzyka - z pewnością i tak trafimy do jego filmów. Soundtracki do większości dzieł reżysera, poza tym że stanowią niezwykle istotny element budowania klimatu a nawet fabuły filmu, to potem zostają jeszcze na długo w głowach widzów. Weźmy chociaż nieśmiertelny temat z serialu Twin Peaks czy piosenkę Mysteries of Love, którą w filmie Blue Velvet wykonywała Julee Cruise.

TwinPeaks.jpg fot. materiały prasowe

Muzyka w filmach Lyncha działa i odgrywa niepoślednią rolę niezależnie od tego czy została specjalnie do nich skomponowana czy „tylko” dobrana przez reżysera spośród mniej lub bardziej znanych utworów wykonawców reprezentujących najróżniejsze stylistyki. Od klasyków takich jak Blue Velvet Bobby’ego Vintona, In Dreams Roya Orbisona czy Love Me Tender Elvisa Presleya przez Song to the Siren This Mortal Coil, I'm Deranged Davida Bowiego aż po Rammstein i Sluaghterhouse zespołu Powermad… Długo można by wymieniać.

W każdym filmie słychać, jak ważna jest dla Lyncha muzyka i jak dobrze ją czuje. Nie powinien więc nikogo zdziwić fakt, że artysta sam zabrał się za jej tworzenie. Choć od samego początku kariery Lynch mocno angażował się w dźwiękową warstwę swoich filmów, to „muzycznym przebudzeniem” było dla niego spotkanie z Angelo Badalamentim przy okazji realizacji Blue Velvet. Od tego momentu zaczął pisać teksty piosenek, produkować je, a z czasem komponować, grać na gitarze i innych instrumentach.

Muzycznej twórczości Lyncha poświęcona jest na toruńskiej wystawie osobna salka, a w zasadzie pokój odsłuchowy – z kanapą i dobrym sprzętem. Wbrew pozorom wcale nie filmowe soundtracki stanowią główną część ekspozycji. David Lynch ma na koncie już całkiem pokaźną liczbę płyt - od producenckiej współpracy po autorskie, solowe dokonania. Jako autor tekstów i producent pojawił się na dwóch albumach wspomnianej już Julee Cruise. W 1998 roku ukazała się płyta Lux Vivens: The Music of Hildegard von Bingen skrzypaczki i wokalistki Jocelyn Montgomery. Lynch zajął się produkcją albumu, a także zgrał na gitarze. Na nagranej w duecie z Johnem Neffem płycie Blue Bob artysta zagrał na gitarze i perkusji, a na singlu promującym serial Cannes Diary na trąbce.

Z pewnością trudno nazwać Lyncha gitarzystą, perkusistą czy trębaczem ale bez wahania możemy określić go mianem muzyka. Muzyka „osobnego”, tak jak w filmowym świecie jest on „osobnym reżyserem”. Muzyka Davida Lyncha ma bardzo wiele wspólnego z jego filmami – jest w niej podobna tajemnica, mroczny, niepokojący klimat i mnóstwo nieoczywistości. Podobnie jak w przypadku filmów, próby racjonalnego jej analizowania i rozkładania na czynniki pierwsze mogą prowadzić donikąd. Po prostu należy wczuć się w nią i dać się ponieść…

Najlepiej można tego doświadczyć na dwóch solowych albumach artysty: Crazy Clown Time z 2011 roku i The Big Dream z 2013. Na obu muzyka jest skomponowana, zaaranżowana i wykonywana przez Davida Lyncha i Deana Hurley’a. Lynch śpiewa oraz gra na gitarze, syntezatorach, organach, basie i perkusji. Słuchając tej muzyki możemy dostrzec, że została ona stworzona z syntezy wszystkich gatunków, stylistyk i brzmień jakie pamiętamy z filmów reżysera. Proste, często powtarzane wielokrotnie motywy z jednej strony nawiązują do amerykańskiej bluesowej tradycji, z drugiej do szamańskiej muzyki transowej. Piosenki z bardzo specyficznym wokalem Lyncha łamią konwencje muzyki pop.

Jest też w muzycznej twórczości artysty polski wątek – współpraca z Markiem Żebrowskim, kompozytorem od wielu lat mieszkającym i tworzącym w Stanach Zjednoczonych. Panowie nagrali w duecie improwizowaną płytę Polish Night Music (Lynch – klawisze i efekty dźwiękowe, Żebrowski – pianino). Występowali z tym programem także na żywo, co w przypadku Lyncha-muzyka jest rzadkością. Jednym z ostatnich efektów jego muzycznej działalności jest album Chrysty Bell Somewhere in the Nowhere – stworzony i wyprodukowany wspólnie z Lynchem.

Muzyki ze wszystkich tych płyt (i nie tylko) możemy posłuchać na wystawie Silence And Dynamism. Nie znajdziemy tam jednak nagrań z wydawnictw mających o wiele więcej wspólnego z jazzem, takich jak wydana w 2004 roku płyta Jazz Lobster czy cykl trzech albumów A New View Through the Window z lat 2002-2006. Dlaczego? Odpowiedź może być tyle prosta co zaskakująca – bo ich autorem jest… inny David Lynch. Także Amerykanin, perkusista jazzowy oraz producent muzyczny, który nagrywał między innymi z Frankiem Gambale, Brianem Brombergiem, Davem Carpenterem czy Gordonem Briskerem. Jeśli dobrze poszukamy to możemy znaleźć jeszcze jednego muzyka jazzowego – Davida Lyncha. Kolejny Lynch, urodzony w Los Angeles, aktualnie mieszka i tworzy w Grecji. Jest współzałożycielem kilku zespołów, autorem muzyki filmowej i teatralnej, grał między innymi z Arturo Sandovalem, Trilokiem Gurtu, The Temptations, Barrym Whitem.

Motyw sobowtórów, rozdwojenia osobowości czy nawet „bytów równoległych” często pojawiał się w twórczości filmowej Lyncha. Swoją kulminację znalazł chyba w ostatnim sezonie Twin Peaks (kto widział, wie o czym mówię…). W przypadku muzyków o tym samym imieniu i nazwisku sprawa nie jest chyba owiana taką aurą tajemnicy i niesamowitości jak wątki filmowe z kultowych obrazów reżysera, ale myślę, że doskonale wkomponowuje się w temat.

A co możemy powiedzieć o jazzie w kontekście naszego głównego bohatera? Motywy jazzowe wielokrotnie pojawiały się w ścieżkach dźwiękowych jego filmów – zwłaszcza w muzyce komponowanej przez Badalamentiego. Saksofonista jazzowy Fred Madison (grany przez Billa Pullmana) jest jedną z głównych postaci Zagubionej autostrady. Sam Lynch powiedział w jednym z wywiadów, że dla niego jazz jest czymś, co jest najbliższe szaleństwu w muzyce. Bo w jazzie, tak jak w filmach Lyncha zawsze kryje się jakaś tajemnica.

autor: Piotr Rytowski

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 1/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO