W sumie to nie wiem, czemu ta płyta, z pewnością jedna z najpiękniejszych płyt lat siedemdziesiątych czekała tak długo na miejsce w Kanonie Jazzu. Pisałem o tym albumie już kilka razy. Sięgam po tą płytę regularnie. Pora naprawić to niedopatrzenie.
Historię powstania tego nagraniu opowiadał mi kiedyś Toots Thielemans. Przyszedł któregoś dnia do studia właściwie w odwiedziny. Nagrywał gdzieś obok coś zupełnie innego. Przyszedł odwiedzić Billa Evansa. Potem miał zagrać tylko jakieś jedno solo w którymś z utworów. Wreszcie został na całą sesję, która trwała 4 dni. Z pewnością ta wizyta zmieniła pierwotny pomysł na album.
Tak więc z nieco przypadkowej, towarzyskiej wizyty powstał świetny album, a te nieliczne fragmenty, w których zamiast Tootsa Thielemansa gra na saksofonie Larry Schneider, można zwyczajnie pominąć.
Ta płyta nie jest z pewnością najważniejszą pozycją w obszernym dorobku nagraniowym Billa Evansa. Te najczęściej dziś przypominane nagrał dużo wcześniej. Do nich należy zaliczyć niewątpliwie „Waltz For Debby”, „The Complete Live At The Village Vanguard 1961”, czy słynny „Conversations With Myself”.
Toots Thielemans też nagrał wiele dobrej muzyki. Jednak razem potrafili stworzyć coś wyjątkowego. To idealny przykład muzycznej synergii. Gry zespołowej z dwoma wielkimi muzycznymi osobowościami w rolach głównych. To także album, o którym sam Toots Thielemans powiedział w ponad dwugodzinnej rozmowie ze mną, że to jedna z jego najważniejszych płyt.
To według mnie najciekawsze nagranie pochodzące z ostatniego okresu życia Billa Evansa.
To muzyka niesłychanie pogodna, pełna przestrzeni, kolorowa, a jednocześnie oszczędna. Dźwięki pojawiają się dokładnie tam, gdzie powinny być. Nie jest ich ani za dużo, ani za mało. Tworzą obrazy, momentami bardzo pogodne, wiosenne, rozwijające znane wszystkim tematy podobnie do budzącej się do życia przyrody. Kiedy indziej nieco ciemniejsze, jakby jesienne, ale nigdy posępne i budzące jakiekolwiek negatywne emocje.
„Affinity” to jeden z ukrytych skarbów, nieco dziś zapomnianych, właściwie nigdy niedocenionych. Stworzonych nieco przypadkiem. Dla Billa Evansa to była jedna z pierwszych sesji, w której wziął udział 24 letni wówczas basista – Marc Johnson – to wymarzony debiut, zarówno biorąc pod uwagę towarzystwo, jak i jakość muzyki, która powstała w czasie 4 magicznych dni. To świetny album na długi, wyciszony zimowy wieczór, a właściwie na każdy wieczór.. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana jazzu i każdej dobrej muzyki…
RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
Rafal[malpa]radiojazz.fm
- I Do It For Your Love
- Sno' Peas
- This Is All I Ask
- Days Of Wine And Roses
- Jesus' Last Ballad
- Tomato Kiss
- The Other Side Of Midnight (Noelle's Theme)
- Blue And Green
- Body And Soul
Bill Evans feat. Toots Thielemans – Affinity
Format: CD, Wytwórnia: Warner, Numer: 7599273872
Bill Evans – p, Larry Schneider – ss, ts, alto fl, Toots Thielemans – harm, Marc Johnson – b, Eliot Zigmund – dr.